- Aktualny Ford Bronco nawiązuje do modelu, który pojawił się na rynku w 1966 roku, ale w Europie był niemal nieznany.
- Pod wieloma względami Ford Bronco przypomina Jeepa Wranglera. To nie przypadek.
- Bronco jest oferowane na wybranych europejskich rynkach i to w ograniczonej liczbie egzemplarzy.
- Model dostępny jest w Polsce tylko w jednej wersji silnikowej.
Recenzji jednego modelu auta nie powinno się z całą pewnością zaczynać od tego, że… lubi się jego bezpośredniego konkurenta. Ale co tam. Tak, lubię Jeepa Wranglera. Bardzo podoba mi się koncepcja prawdziwej terenówki na ramie, wyposażonej w napęd 4x4 z prawdziwego zdarzenia, z możliwością zdejmowania dachu. Lubię też te specyficzne "smaczki" amerykańskich aut, szanuję, kiedy nowe modele nawiązują stylistycznie do swoich poprzedników nawet sprzed kilkudziesięciu lat. No i dokładnie to samo oferuje Ford Bronco, który pod wieloma względami przypomina Jeepa Wranglera, choć jednocześnie nawiązuje do modelu Bronco z lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Czy to oznacza, że Forda Bronco też polubiłem? Na poznanie tego modelu miałem tylko godzinę, ale to wystarczyło, żeby wychwycić kilka ciekawostek, które skrywa ten model. Mówienie o nim, że to taki Jeep Wrangler, ale zrobiony przez Forda, to jednak spore nadużycie. To, skąd projektanci Forda czerpali większość inspiracji, widać gołym okiem.
Ford jak Jeep, Jeep jak Ford? To nic nowego
Zacznijmy jednak od historii, a ta w przypadku Jeepa i Forda ma przecież wspólne momenty. Współczesne Jeepy nawiązują do Willysa MB, który to powstał podczas II Wojny Światowej, jako jedna z kilku propozycji do konkursu na niewielkie, wszechstronne auto terenowe dla amerykańskiej armii. W konkursie tym brały udział również firmy Bantam i Ford. A że czasy były takie, że nie o konkurencję chodziło, a o wyprodukowanie jak największej ilości jak najlepszego sprzętu dla wojska, to i Willys i Ford wykorzystały elementy najwcześniej opracowanej konstrukcji Bantama. W konkursie wygrał wprawdzie Willys z modelem MB, ale fordowska propozycja (Ford GP) wyglądała niemal tak samo.
Co ciekawe, niewiele później okazało się, że potrzeby armii są tak duże, Ford choć przegrał, to i tak dostał zlecenie na wytwarzanie swojej odmiany Willysa MB, pod nazwą Ford GPW ("W" od Willys). I teraz wisienka na torcie: pierwsze willysowskie Jeepy z początku produkcji miały ażurową przednią atrapę pospawaną z prętów. Ten kształt prostej, tłoczonej z blachy atrapy z pionowymi otworami, który wszyscy znamy, i który dziś należy do "DNA marki Jeep", to projekt racjonalizatorski konstruktorów Forda, który trafił też do Willysów.
- Przeczytaj także: Kąt musi się zgadzać, inaczej można dostać 2 tys. zł mandatu
Ford Bronco? W Europie nikt go nie zna
To jeszcze słów kilka o samym Fordzie Bronco – bo o ile klasycznego Jeepa zna i rozpoznaje u nas nawet niemal każde dziecko, to ze znajomością modelu Bronco, szczególnie jego pierwszej generacji, w Europie jest już znacznie gorzej. To model, który widywaliśmy głównie w amerykańskich filmach, często zresztą mylony z inną terenówką z tamtego okresu, modelem International Harvester Scout (swoją drogą, cóż za piękna nazwa, w wolnym tłumaczeniu: Międzynarodowy Żniwiarz Harcerz). Nieco pokraczny, niezbyt imponujący, ale ponoć w USA lubiany i kultowy. Z każdą kolejną generacją Bronco stawało się coraz poważniejsze, ale w Europie pozostawało niemal nieznane, bo trafiało tu w śladowych ilościach. Teraz ma się to zmienić.
Jakie jest aktualne Bronco, bo to chyba jednak właściwsze określenie niż nowe, bo w USA model ten oferowany jest już od 2021 roku? Przede wszystkim drogie. Ponad 419 tys. zł jako cena promocyjna, to jak na model, który w Europie ani z niczym szczególnym się nie kojarzy, ani nie jest sprzedawany pod "marką premium", to niemała kwota, ale marketingowcy Forda najwyraźniej mieli rację, bo ponoć te egzemplarze, które były przeznaczone w tym roku na nasz rynek, już mają swoich nabywców.
Mimo niemałych gabarytów (w wersji 5-drzwiowej oferowanej w Europie: 4,8 m długości, 1,9 m szerokości i niemal 1,9 wysokości), Bronco sprawia wrażenie dosyć kompaktowego auta. To wymiary niemal identyczne, jak w przypadku Jeepa Wranglera, ale Wrangler – jako auto nawiązujące do projektu z lat 40. ma wysunięte nadkola i błotniki, a Bronco nawiązujące do "pramodelu" z lat 60. ma je wkomponowane w bryłę. Z wyglądu stanowczo wolę Jeepa, ale po pierwszych kilkuset metrach za kierownicą i w terenie doceniam jednak bardziej nadwozie Bronco, bo w nim zza kierownicy dużo łatwiej można oszacować co do centymetra obrys auta, w czym wydatnie pomagają wystające uchwyty zamontowane na przednich, górnych krawędziach błotników. Bronco ma też wygodniejsze od Wranglera drzwi (bezramkowe szyby) i lepiej pomyślane lusterka.
Oba modele da się łatwo "rozebrać" ze sztywnego dachu i drzwi, przerabiając je na wielkie, terenowe kabriolety. Tyle że w Jeepie zostaniemy wtedy bez lusterek, które do drzwi są montowane, a w Fordzie wsporniki lusterek przytwierdzone są do podszybia. Sprytnie.
Deska rozdzielcza Bronco mocno przypomina tą z Jeepa, ale ma znacznie lepsze multimedia. Wykonana jest nieźle, ale uwzględniając cenę, rozczarowuje materiałami – morze szarego plastiku! Ale przecież Amerykanom takie rzeczy nie przeszkadzają.
- Przeczytaj także: Pogrzebaliśmy w aplikacji, którą policjanci zrobili dla policjantów
Ford Bronco potrafi skręcać niemal w miejscu
Świetne rozwiązanie: na górze deski rozdzielczej, nad ekranem multimediów, w doskonale widocznym miejscu, umieszczono rządek przycisków do sterowania funkcjami ważnymi w terenie: blokadami mostów, rozpinaniem drążka stabilizatora i... funkcją, które mnie szczególnie w tym modelu urzekła, czyli "zawracanie niemal w miejscu". Na czym to polega? Według oficjalnego komunikatu "Funkcja Trail Turn Assist korzysta z układu hamulcowego, który zarządza wektorowaniem momentu obrotowego, aby w ciasnych przestrzeniach w terenie zmniejszyć promień skrętu nawet o 40 proc.".
W praktyce: naciskamy przycisk, ruszamy ze skręconymi kołami, a elektronika wyhamowuje wewnętrzne koło na zakręcie, przez co auto "okręca się" wokół niego. W praktyce, przy niewielkich prędkościach działa to podobnie skutecznie, jak skomplikowane systemy czterech kół skrętnych.
Na ciasnych nawrotach czy leśnych duktach świetna sprawa – tego Wrangler nie potrafi.
Ford Bronco: radzi sobie w terenie
Co poza tym? Choć Bronco zgrywa topornego twardziela, to jest to nowoczesna terenówka z mnóstwem systemów asystujących, dzięki którym nawet amator poradzi sobie również w stosunkowo trudnym terenie: ważne, żeby przeczytał instrukcję obsługi, wybrał odpowiedni tryb jazdy spośród 7 dostępnych i nie przeszkadzał zanadto systemom asystującym. Prześwit (w zależności od wersji od 237 do 261 mm) pozwala na wiele.
Ford Bronco sprawia przy tym wrażenie nieco bardziej cywilizowanego auta od Jeepa Wranglera.
W Europie do wyboru mamy dwie wersje: Outer Banks (od 419 300 zł) i Badlands (od 440 300). Pierwsza nieco bardziej terenowa, druga fabrycznie lepiej dostosowana do jazdy w ciężkim terenie, na innych kołach, z podniesionym zawieszeniem, innym napędem 4x4. W Europie nie ma za to wyboru wersji silnikowych, Bronco dostępne jest tylko z doładowanym silnikiem 2,7, o mocy 335 KM, współpracującym z 10-biegowym automatem. Amerykanie mają większy wybór, w stanach dostępna jest też wersja Bronco Raptor z silnikiem o mocy 400 KM. Nawet jednak i ten "skromny" napęd dostępny w Europie zapewnia świetne przyspieszenie (ok. 7 s do 100 km/h), prędkość maksymalną ograniczono do 161 km/h.
Jak Ford Bronco radzi sobie na asfalcie? O tym napiszemy wam przy następnym, dłuższym spotkaniu z tym modelem.