Ford, wprowadzając do oferty nowego Focusa ST, ubił dwie muchy jednym uderzeniem: 5-drzwiowa odmiana to klasyczny hot-hatch dla młodego kierowcy, a kombi – propozycja dla młodego duchem, który ma większe potrzeby transportowe. Każdą wersją zaimponujemy kolegom i wybierzemy się w podróż. Oto nasze wrażenia z jazdy Fordem Focusem ST.
Na początek ciekawostka: w zależności od tego, jak duża jest sportowa rodzina, Ford ma do zaoferowania Focusa ST zarówno jako hatchbacka, jak i w wersji kombi. Octavia RS Combi zyskała więc właśnie mocniejszego o 50 KM konkurenta.
Nadwozie Focusa ST różni się od „cywilnej” wersji kilkoma detalami. Duże wrażenie robi kształt zderzaków. Z przodu znalazł się spory grill, z tyłu natomiast – centralna końcówka wydechu o oryginalnym kształcie. Do tego „napompowane” progi oraz duży spoiler na tylnej klapie. Osiemnastocalowe koła stanowią „biżuterię” godną 250-konnego hot-hatcha. W środku mamy sportowe fotele firmy Recaro, zapewniające świetne trzymanie boczne podczas pokonywania zakrętów.
Na desce rozdzielczej umieszczono dodatkowe zegary informujące o ciśnieniu doładowania i oleju oraz jego temperaturze.
Napęd nie uchował się przed „ekocięciem” cylindrów – znany z poprzednika 2,5-litrowy silnik ustąpił miejsca jednostce 2.0 Ecoboost. Współpracująca z nim, dobrze zestrojona 6-biegowa skrzynia ma przyjemnie krótki skok lewarka. Auto osiąga pierwszą „setkę” w 6,5 sekundy. Podczas dynamicznego startu słychać piękny pomruk wydobywający się z wydechu.
Imponujące jest też zachowanie auta na zakrętach: inżynierowie Forda po raz kolejny mistrzowsko zestroili układy kierowniczy i jezdny. W opanowaniu mocy podczas śmiałego atakowania łuków pomagają seryjny układ poprawiający stabilność na zakrętach (elektroniczna blokada dyferencjału TVC) i trzystopniowe ESP. Nie zapomniano też o elektronicznych stróżach – za dopłatą dostępne są system zapobiegający kolizjom i asystent pasa ruchu.