Jazz IMA ma ten sam zespół napędowy co Insight, składający się z 1,3-litrowego silnika benzynowego (88 KM) oraz małego motoru elektrycznego o mocy 14 KM, który pełni rolę dopalacza, chwilowo zwiększającego moc i moment obrotowy (np. podczas przyspieszania).
Jazda wyłącznie na „elektryce” jest niemożliwa. Jak twierdzi Honda, zastosowanie dodatkowej jednostki napędowej ma obniżyć zużycie paliwa do mniej niż 5 l/100 km. Niestety, ani podczas jazdy miejskiej, ani nawet na trasie nie udało się nam do takiego wyniku zbliżyć.
Miejski „japończyk” spalał średnio o blisko litr benzyny więcej. Nie pomógł nawet seryjny, nieco nadgorliwy system start-stop, potrafiący wyłączyć silnik benzynowy, jeszcze zanim Jazz zdążył się na dobre zatrzymać.
Do przeniesienia napędu wybrano bezstopniową automatyczną skrzynię CVT, z możliwością ręcznej zmiany przełożeń za pomocą łopatek przy kierownicy. Cóż, ta opcja jest raczej mało przydatna, ponieważ nie poprawia ani dynamiki, ani średniego spalania. Przyda się w zasadzie jedynie na odcinkach górskich, gdzie konieczna może być szybka redukcja.
Oprócz tego jazda z przekładnią CVT poza miastem ogólnie jest średnio przyjemna – przede wszystkim podczas wyprzedzania silnik głośno wyje, a Jazz i tak rozpędza się raczej niechętnie.
Hybrydowego malucha Hondy trudno jednoznacznie ocenić: z jednej strony mamy technologię IMA, podkreślającą proekologiczne podejście właściciela, z drugiej – za te pieniądze można już kupić niemal tak samo oszczędny, a jednak bardziej praktyczny kompakt z dieslem pod maską. Na koniec ciekawostka: Jazz IMA dostępny jest wyłącznie w zielonym kolorze.