- Elektryczna Kona będzie dostępna z dwoma pojemnościami akumulatorów: 39,2 kWh lub 64 kWh
- Według producenta zasięg egzemplarza z baterią o pojemności 64 kWh może wynieść nawet 482 km (według normy WLTP)
- Do niedawna tak imponujące zasięgi oferowała jedynie koszmarnie droga Tesla
Wielu dziennikarzy motoryzacyjnych, nadal jest sceptycznie nastawionych do aut elektrycznych. Co prawda lubimy nimi jeździć, ale niewielu zdecydowałby się żyć z takim samochodem na co dzień. W czym tkwi problem? W małym zasięgu i ograniczonej funkcjonalności. W przypadku elektrycznej Kony te argumenty nie mają racji bytu. Kona Electric ma zasięg pozwalający dojechać z centrum Polski nad Morze lub w góry, jest w pełni funkcjonalna i oferuje dwie wersje mocy oraz pojemności baterii. To czy będzie częstym widokiem na naszych ulicach, zależeć jednak będzie od ceny.
Hyundai Kona Electric – nie wygląda jak dziwoląg
Kona elektryczna nie wygląda na siłę futurystycznie. Tak naprawdę od wersji spalinowych odróżnia się przodem, który nie ma charakterystycznego wlotu powietrza, za to ma klapkę, pod którą umieszczono gniazdo ładowania. Swoją droga dziwne, że nikt na to wcześniej nie wpadł. W końcu umieszczenie gniazda z przodu to najbardziej sensowne rozwiązanie. Zwykle do garażu, czy przy stacji szybkiego ładowania parkuje się przodem. Jest prosto i bez zbędnych udziwnień. Ja to kupuję, tym bardziej że Hyundai Kona sam w sobie jest dość udanym i zgrabnym projektem.
Także pod względem funkcjonalności. Kona EV nie różni się od wersji spalinowych. Mam tu na myśli przede wszystkim bagażnik. Baterie rozmieszczono pod podłogą – są podczepione do niej – dzięki czemu udało się wygospodarować w pełni funkcjonalny kufer o pojemności od 322 do 1114 l (wersja 1.0 ma bagażnik o kubaturze od 361 do 1143 l). Ilość miejsca w kabinie jest również zbliżona do tej, jaką mamy w wersjach spalinowych. Nieco inaczej wygląda za to zestaw wskaźników, a łopatkami na kierownicy, którymi w wersjach spalinowych zmienia się biegi, w wersji EV przełącza się tryby rekuperacji (o tym później). Inaczej także rozwiązano system zmiany trybu pracy skrzyni automatycznej. W elektrycznej Konie klasyczną dźwignię zastąpiono przyciskami umieszczonymi na tunelu środkowym. Akurat to rozwiązanie wydaje się raczej mało praktyczne – ja w ciągu dwóch dni testów nie mogłem się do tego przyzwyczaić.
Hyundai Kona Electric – pojemne baterie i trzystopniowy system rekuperacji
W elektrycznej Konie zastosowano trzystopniowy system rekuperacji (odzyskiwania energii podczas hamowania). Struje się nim za pomocą łopatek umieszczonych za kierownicą. Im wyższy poziom wybierzemy, tym auto mocniej samoczynnie hamuje, gdy odejmiemy nogę z gazu. Wyhamowanie auta na poziomie drugim i trzecim jest na tyle silne, że nadaje się jedynie do zjazdu ze wzniesień i to raczej tych stromych. Jednak umiejętne korzystanie z poszczególnych trybów pozwala na odzyskanie całkiem sporej części energii i zbliżenia się do deklarowanych przez producenta zasięgów.
W wersji mocniejszej, z bateriami o pojemności 64 kWh, zasięg w warunkach miejskich wynosi ok. 480 km. Oczywiście to jedynie deklaracje producenta, ale zbadane za pomocą realistycznej normy WLTP (zasięg według normy NEDC wynosi 546 km). Niestety, podczas prezentacji w okolicach Oslo, nie udało się nam przejechać tak długiego odcinka, ani mocniej rozpędzić. Przy spokojnej jeździe zasięg spadał bardzo powoli, co pozwala wierzyć, że producent podaje prawdziwe wartości. W tym przypadku Kona, nawet w wersji z mniejszym zasięgiem (ok. 300 km) umożliwia podróże międzymiastowe.
Takie zasięgi są już naprawdę sensowne, tym bardziej że gdy mamy dostęp do stacji szybkiego ładowania, akumulatory w obu odmianach można zapełnić w 80 proc. w zaledwie 54 minuty. Wiem, wiem to nadal koszmarnie długo, w porównaniu do czasu, w jakim tankuje się auto spalinowe. Niestety, korzystanie z domowej instalacji elektrycznej zajmuje już znacznie więcej czasu – od 6 godzin 10 minut do 9 godzin i 35 minut, w zależności od pojemności baterii.
Hyundai Kona Electric – jak jeździ elektryczny crossover?
Zwykła Kona nie jest autem, które wybitnie się prowadzi, dlatego nie spodziewajcie się wielkich doznań po wersji elektrycznej. Układ kierowniczy jest pozbawiony czucia, a wspomagania zbyt silne. Jednym słowem to auto skrojone pod spokojnych kierowców, którzy nie będą atakować ostro każdego zakrętu. Z drugiej strony nisko umieszczone akumulatory nie pogarszają sytuacji. Auto zachowuje się stabilnie w zakręcie i nie ma tendencji do nadmiernych przechyłów.
Wybierając Konę na prąd trzeba po prostu zmienić swój dotychczasowy sposób jazdy – zresztą dotyczy to każdego auta elektrycznego. Tu czerpie się przyjemność z jazdy bez wycia silnika oraz z imponującego przyspieszenia. Kona z bateriami o pojemności 64 kWh osiąga setkę w 7,6 s, jednak jeszcze więcej frajdy daje charakterystyka przyrostu mocy. Od samego początku mamy dostępne 395 Nm (obie wersje mają identyczny moment obrotowy), co sprawia, że po każdym mocnym dodaniu gazu, pasażerowie i kierowca są wciskani w fotel.
Hyundai Kona Electric – to najlepsza wersja koreańskiego crossovera
Elektryczny Hyundai Kona przekonuje mnie przede wszystkim rozsądnym zasięgiem, który sprawia, że to w pełni funkcjonalne auto, a nie jedynie miejskie „wozidło”. Miejmy tylko nadzieję, że wszystkiego nie zepsuje abstrakcyjnie wysoka cena…
Hyundai Kona Electric 64 kWh – dane techniczne:
Rodzaj silnika | elektryczny |
Moc | 204 KM |
Moment obrotowy | 359 Nm |
Skrzynia biegów | 7-biegowa automatyczna |
Prędkość maksymalna | 167 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 7,6 s |
Średnie zużycie paliwa | 14.3 kWh/100 km (producent) |
Pojemność bagażnika | 322 l |
Cena | nieznana |