Porsche 911 prześladuje mnie od chwili, kiedy je pierwszy raz zobaczyłem. Egzemplarz, który wzbudził we mnie tak wielki zachwyt, to czerwony kabriolet serii 964. Był naprawdę niezwykły – choć nie miałem jeszcze zbyt dużego doświadczenia za kółkiem, w ogóle nie odczuwałem trudu związanego z prowadzeniem auta z silnikiem umieszczonym za tylną osią.Wtedy jednak jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, że rozkład mas wynikający z tego typu konstrukcji może wymagać szczególnej techniki jazdy.
Pamiętne 911 dostałem na wysokości kilku tysięcy metrów nad poziomem morza od stewardesy Lufthansy na trasie Kolonia – Warszawa. Mam je do dziś – wykonane przez firmę Siku w skali 1:55. Stoi na półce i przypomina mi o tym, jak miło by było mieć podobne w garażu. Przyznam, że z powodu intensywnej, nie zawsze rozsądnej eksploatacji moje „maleństwo” nie prezentuje się najlepiej. Jeśli miałbym kiedyś stanąć przed dylematem kupna jeżdżącego modelu wskali 1:1, musiałby to być bardziej zadbany egzemplarz.
Jak się okazuje, na niemieckim rynku aut używanych nietrudno o takie Porsche – znaczna większość właścicieli 911 doskonale dba o swoje samochody, choć nierzadko wymaga to sporych nakładów finansowych. No właśnie, jak dużych? Czy jest to suma zupełnie nieosiągalna czy też, rezygnując z innych przyjemności życia, można cieszyć się własnym Porsche 911? Zacznijmy od rozważenia droższej opcji, czyli kupna nowego auta z salonu.
Ceny 911 zaczynają się w Polsce od 421 990 zł za Carrerę Coupé lub limitowany model Black Edition serii 997. Jest to „pożegnalna” partia tej generacji modelu, bowiem prawdopodobnie we wrześniu na targach IAA we Frankfurcie zostanie zaprezentowany następca. Wyposażenie seryjne specjalnej edycji obejmuje moduł nawigacyjny do systemu Porsche Communication Management, czujniki parkowania z tyłu oraz tempomat.
Choć można się pocieszać, że zysk w porównaniu z zakupem zwykłego modelu wynosi kilkanaście tysięcy zł, wciąż nie jest to ani atrakcyjny, ani tym bardziej łatwo osiągalny sposób posiadania wymarzonej „911-ki”. Prezentowany na zdjęciach starszy konkurent, 964 Carrera 2, powstał w 1989 roku i może stanowić tańszą alternatywę.
W 1988 roku zastąpił Carrerę 3.2, a w 1993 roku doczekał się następcy w postaci serii 993. Wybrany przez nas egzemplarz nie jest identyczny z moją zabawką z dzieciństwa – przede wszystkim brakuje mu składanego dachu – ale dziś już wiem, że wyższa sztywność karoserii przemawia w aucie sportowym za nadwoziem zamkniętym. Jego dalsze atuty to pewna historia oraz cena: 30 tys. euro (ok. 120 tys. zł). W tę sumę niemiecki sprzedawca wliczył już nowy komplet opon, duży przegląd oraz naprawę kilku drobiazgów.
Właścicielem 911 można stać się też za mniejsze pieniądze, ale jeśli poszukujemy auta do jazdy na co dzień, przedstawiona oferta wydaje się rozsądna. Seria 964 była pierwszą, która standardowo miała ABS i wspomaganie układu kierowniczego oraz wyjątkowo wydajne ogrzewanie kabiny, które podobno sprawdza się także w naszych warunkach. Niestety, pierwszy właściciel tego egzemplarza zamiast do klimatyzacji wolał dopłacić do szyberdachu i radia marki Blaupunkt. Poza tymi dwoma opcjami „moja 964-ka” to „golas”.
Staje się to szczególnie widoczne (i bolesne) w bezpośrednim porównaniu z modelem 997, który komfortem użytkowania nie odbiega od dobrze wyposażonego VW Golfa. Dużo trudniej natomiast porównać koszty utrzymania obu aut – ubezpieczenie z oczywistych powodów może zostać skalkulowana bardzo różnie, natomiast naprawy w przypadku 964 będą zależały od stanu auta. Co 20 tys. kmnależy wybrać się na przegląd, który z reguły kosztuje dwukrotnie więcej niż w przypadku „997-ki”.
W starych autach trzeba się jednak liczyć z niespodziankami. Poprzedni właściciel skarżył się, że podczas ostatnich 5 tys. km musiał wymienić pompę hydrauliczną wspomagania układu kierowniczego oraz termostat oleju. Rachunek za tę usługę wyniósł 1,5 tys. euro.
Dzięki 2-letniej gwarancji koszty ewentualnych napraw fabrycznie nowego 997 wydają się łatwiejsze do przewidzenia, podobnie jak utrata wartości pojazdu. Według Eurotaksu należy się spodziewać, że jeśli sprzedamy auto po 3 latach i przejechanych 30 tys. km, odzyskamy tylko 53,8 proc. zainwestowanej sumy. Mark Twain zwykł mawiać, że prognozy bywają trudne, szczególnie jeśli dotyczą przyszłości. Jest jednak szansa, że przy analogicznych założeniach odsprzedaży „964-ki” nie stracimy nic, a może nawet zyskamy – warunkiem jest jednak odpowiednia eksploatacja.
Kosztorys materializacji marzeń o własnym 911 przedstawiamy powyżej. Na kogoś, kto od dziecka marzy o codziennej jeżdzie tą ikoną motoryzacji i ćwiczeniu się w prowadzeniu auta z silnikiem „nie tam, gdzie trzeba”, wartości wymienione w tabeli mogą działać tylko motywująco. Jeśli kogoś takie kwoty zniechęcają, a mimo to chce mieć jakieś Porsche, niech poszuka dobrze utrzymanej „924-ki”. „Ortodoksyjni” miłośnicy marki będą musieli się przygotować na wydatki, ale i mnóstwo frajdy z jazdy – niezależnie od tego, czy udadzą się do salonu po Black Edition, czy przeszukają ogłoszenia niemieckich portali i znajdą swoje „maleństwo”.