Grillowanie w najlepszym tego słowa znaczeniu zaczęło się od nowej generacji Mokki. W tym modelu zadebiutował Opel Vizor, czyli charakterystyczny czarny panel rozciągający się na całej szerokości przodu z centralnym logo marki, za którym kryją się czujniki elektronicznych asystentów. To właśnie ten element stał się wyróżnikiem nowego stylu Opla i z czasem będziemy mogli go zobaczyć w kolejnych modelach. Dotychczas zaadaptowano go już do Crosslanda, nowej generacji Astry oraz studyjnej, współczesnej wersji kultowej Manty, na której zresztą styliści niemieckiego koncernu częściowo wzorowali się przy okazji projektowania tego elementu nadwozia. Po czterech latach obecności na rynku Opel Grandland zyskuje zatem świeży, bardziej dynamiczny wygląd i z pewnością będzie zwracał na siebie uwagę w tym konkurencyjnym segmencie. Warto przypomnieć, że w Europie od debiutu w 2017 r. na ten model zdecydowało się już ponad 300 tys. klientów, a Opel przewiduje, że wkrótce co piąty sprzedawany na naszym kontynencie samochód będzie właśnie kompaktowym SUV-em.
Wróćmy jeszcze do face liftingu, który przecież nie ograniczył się tylko do grilla. Zmieniono też wygląd zderzaków, z tyłu nazwa modelu rozciąga się niemal na całej szerokości klapy, a w zależności od wersji szare plastiki przy nadkolach zostały zastąpione elementami lakierowanymi w kolorze nadwozia lub na czarnym błyszczącym. Prosty, ale dodający szlachetności zabieg. Uwagę zwracają również opcjonalne adaptacyjne reflektory pikselowe IntelliLux LEX, zbudowane aż ze 168 segmentów LED-ów (po 84 na każdy).
Nowy Opel Grandland – rewolucja we wnętrzu
Dalszy ciąg zmian widać już po zajęciu miejsca za kierownicą. Deska rozdzielcza przeszła pełną metamorfozę i de facto została zastąpiona zupełnie nowym elementem wzorowanym również na rozwiązaniu znanym z Mokki. To Pure Panel, czyli cyfrowy kokpit, który nadaje wnętrzu Opla Grandlanda bardzo nowoczesnego charakteru. Podczas jazd testowych mieliśmy do dyspozycji topową jego topową wersję, a to oznacza cyfrowe zegary o przekątnej 12 cali oraz 10-calowy ekran dotykowy (w bazowy wersjach obydwa ekrany mają przekątne 7-cali). Grafika jest przejrzysta i czytelna, do wyboru jest też kilka opcji prezentowania informacji. System multimedialny bez problemu dogaduje się z Apple CarPlay i Android Auto, szkoda jednak że robi to tylko za pomocą kabla podpiętego do USB, rozumie też podstawowe polecenia głosowe. Co ważne, Opel nie uległ trendowi na sterowanie dotykowe i w Grandlandzie nadal mamy zestaw fizycznych przycisków do obsługi podstawowych funkcji, w tym głośności i systemów bezpieczeństwa oraz osobny panel klimatyzacji. Jakość wykończenia nie budzi żadnych zastrzeżeń, a materiały i poziom wyposażenia seryjnego można zaliczyć do czołówki segmentu.
Modyfikacje w ramach face liftingu nie wpłynęły na przestronność i funkcjonalność wnętrza, a to oznacza komfortowe warunki podróżowania dla czterech dorosłych pasażerów i ich bagażu. Pojemność bagażnika sięga od 390 do 1528 l w wersjach hybrydowych i od 514 do nawet 1652 l w odmianach spalinowych.
Nowy Opel Grandland - nawet 300 KM
No właśnie paleta dostępnych wersji napędowych jest w zasadzie identyczna jak w dotychczas oferowanych wersjach, z jednym wyjątkiem – z gamy zniknął turbodoładowany benzyniak 1.6 o mocy 180 KM. Do wyboru klienci mają zatem odmiany 1.2 o mocy 130 KM i diesla 1.5 także 130-konnego oraz dwie hybrydy plug-in o mocach 224 lub 300 KM. I to właśnie tą ostatnią jeździliśmy najdłużej podczas międzynarodowej prezentacji. To także jedyny Grandland z napędem na obydwie osie. Jak się spisuje? Układ hybrydowy składający się z turbodoładowanego silnika benzynowego 1.6 o mocy 200 KM oraz dwóch motorów elektrycznych, po jednym przy każdej osi, przedni o mocy 110 KM i tylny o mocy 113 KM, łącznie zapewnia moc systemową 300 KM i maksymalny moment obrotowy 520 Nm. To wystarcza by osiągać „setkę” w 6,1 i rozpędzać się do 235 km/h. To oczywiście suche liczby, ale trzeba przyznać, że gdy litowo-jonowe akumulatory są naładowane do pełna i mamy do dyspozycji całą moc układu, to w trybie Sport nastawionym na pełną wydajność, Opel Grandland popisuje się dynamicznym usposobieniem. Potrafi wystartować z impetem godnym hot hatcha, a 8-biegowy „automat” błyskawicznie i płynnie zmienia przełożenia. Co ważne, zawsze startuje się w trybie elektrycznym, a dopiero później dołącza silnik benzynowy i robi to tak gładko, że gdyby nie docierające do kabiny jego brzmienie trudno by było się zorientować, kiedy wkracza do akcji.
Mamy wrażenie, że w porównaniu z poprzednikiem zmieniono także oprogramowanie sterownika skrzyni biegów, bo nie zdarza się już jej szarpać przy niższych obrotach. Lepszą precyzję zapewnia także układ kierowniczy, zwłaszcza przy mniejszych prędkościach podczas manewrowania w mieście, gdzie elektryczne wspomaganie nie znieczula kierownicy w takim stopniu jak w wersjach sprzed face liftingu. Co ważne, przy dynamicznej jeździe kierowca dostaje dobrą informację zwrotną, a auto daje się łatwo kontrolować i zachowuje dużą stabilność. Wpływ na to ma z pewnością napęd na obydwie osie i dobrze skalibrowani elektroniczny asystenci. Pozytywnie oceniamy też komfort jazdy tym bardziej, że auto testowe wyposażono w 19-calowe koła.
Inna zaleta hybrydy to fakt, że przy spokojnej jeździe w mieście możemy poruszać się niemal w zupełnej ciszy i na dystansie nawet ponad 50 km. Seryjnie pokładowa ładowarka obsługuje ładowanie z mocą 3,7 kW, co pozwala uzupełnienie energii w niespełna 5 godzin. W opcji dostępna jest ładowarka 7,4 kW, która skraca ten czas do niespełna 2 godzin. Oczywiście, jeśli korzystamy z Wallboxa. Przy zwykłym gniazdku 230V najlepiej zostawić podłączone do zasilania auto na noc.
Wady modelu? Cena. Ponad 205 tys. zł za wersję 4x4 i 185 tys. za słabszą z napędem na przód. Na szczęście spalinowe startują z poziomu 124 tys. zł. To drożej, niż w poprzedniku, ale w standardzie oferuje bogatsze wyposażenie. W gamie będą też do wyboru pakiety wyposażeniowe Business Edition, GS Line, Business Elegance i Ultimate. Szczegółowe cenniki Opel opublikuje w połowie września. Jesienią pierwsze auta trafią do klientów.
Nowy Opel Grandland – to nam się podoba, a to nie
Nowy grill i zmodyfikowany kokpit wyglądają harmonijnie i nowocześnie. Ale chcielibyśmy zobaczyć filc w półkach drzwi, aby zapobiec grzechotaniu. To nie kosztuje fortuny!
Nowy Opel Grandland – naszym zdaniem
Bogatsze wyposażenie seryjne, obejmujące zwłaszcza systemy dbające o bezpieczeństwo, do tego kilka nowych gadżetów jak np. system noktowizyjny „Night Vision” wykrywający w nocy pieszych i zwierzęta oraz świetny cyfrowy kokpit robią wrażenie. Opel sporo zainwestował w face lifting, ale zrobił to rozsądnie i z korzyścią dla klientów. Grillowanie w tym przypadku wyszło ze smakiem.
Zgrabna sylwetka SUV-a za sprawą kilku modyfikacji zyskała bardziej dynamiczny i szlachetny charakter.
W podłokietniku wygospodarowano miejsce na indukcyjną ładowarkę. Połączenie Apple CarPlay lub Android Auto niestety tylko za pomocą kabla
Więcej szlachetności , więcej nowoczesności i bardzo dobra ergonomia. Nowe wnętrze z Pure Panel może się podobać
Komfortowe fotele mają atest AGR (kampanii na rzecz zdrowych pleców)
Ten crossover w swoim najnowszym wcieleniu był pierwszym modelem z „nową twarzą” Opla
Flota testowych Grandlandów na parkingu w Oberursel nieopodal Frankfurtu
Flota testowych Grandlandów na parkingu w Oberursel nieopodal Frankfurtu
Opel Vizor z bliska, w tym modelu także topowe pikselowe reflektory
Topowa wersja Hybrid4 dysponuje mocą 300 KM