W przeciwieństwie do Kii czy Hyundaia inny z koreańskich producentów samochodów – SsangYong – nie jest zbyt popularny na naszym rynku. Przynajmniej jak na razie. O ile jednak w przypadku SUV-ów SsangYonga możemy mówić o rzadkości występowania to limuzyna SsangYong Chairman W jest autem, którego nie spotkamy wcale. Ten samochód nie jest przecież oferowany na naszym rynku, a i o prywatnym imporcie można w tym przypadku zapomnieć.
Już na pierwszy rzut oka widać, że koreańscy projektanci podczas prac nad samochodem inspirowali się wyglądem samochodów Mercedesa. Podobieństwa można poznać po kształcie reflektorów, atrapie chłodnicy oraz logo umieszczonym w charakterystyczny sposób na masce.
To jeszcze nie koniec tych zapożyczeń, bo wzór deski rozdzielczej również przypomina kokpit Mercedesa, a elektryczna regulacja siedzeń za pomocą klawiszy na drzwiach jest wręcz identyczna jak w limuzynach ze Stuttgartu. Te podobieństwa wcale nie dziwią, bo Koreańczycy lubią samochody z gwiazdą na masce – to najpopularniejszy w tym kraju samochód z importu. Pomimo tych podobieństw do Mercedesa SsangYong Chairman W zachował swój specyficzny charakter. Jednak o tym mogłem się przekonać dopiero po podróży koreańską limuzyną.
Bogato ozdobiony
Pierwsza cecha, która odróżnia samochód od konkurencyjnych (czytaj: europejskich) konstrukcji to wyjątkowo bogate wzornictwo. Karoserię ozdobiono mnóstwem chromu, a wnętrze drewnianymi aplikacjami oraz wykończono skórzaną tapicerką. Poza tym wyjątkowy jest sposób zestrojenia zawieszenia. Okazuje się ono wyjątkowo miękkie, a tym samym bardziej kojarzy się z amerykańskimi samochodami. Taka charakterystyka sprawia, że niemal nie ma nierówności, na której pasażerowie mogą narzekać na obniżenie komfortu jazdy. Wprawdzie pneumatyczne zawieszenie pozwala na zmianę resorowania na sportowe, ale po jego wybraniu w dalszym ciągu komfort resorowania pozostaje na zadowalającym poziomie. Tyle tylko, że w takim ustawieniu nadwozie pojazdu ma mniejsze tendencje do bujania się na podłużnych wybojach. To sprawia, że w polskich warunkach sportowe ustawienie mogłoby się bardziej sprawdzić. Póki co jednak test przeprowadzam na koreańskich drogach i powracam do komfortowych ustawień podwozia.
Samochód sprawia wrażenie jakby unosił się nad jezdnią, a cisza panująca we wnętrzu powoduje, że mamy uczucie iż pod maską nie pracuje żaden silnik. Tymczasem testowany egzemplarz ma 6-cylindrową benzynową jednostkę o pojemności 3.6 l i mocy 250 KM. Nie jest to może imponująca wartość jak na luksusową limuzynę, ale trzeba przyznać, że wystarczy do sprawnego rozpędzania pojazdu.
Z silnikiem współpracuje automatyczna, 7-biegowa skrzynia pochodząca od… oczywiście od Mercedesa. Przekładnia pracuje bez szarpnięć i w razie potrzeby szybko zmienia poszczególne biegi.
SsangYong Chairman W oferowany jest jeszcze z dwoma 6-cylindrowymi silnikami do wyboru – o pojemności 2.8 l i mocy 200 KM lub 3.2 l oraz mocy 225 KM. Najbardziej prestiżową odmianą jest V8 5000, która pod maską ma 5-litrową jednostkę V8 o mocy 306 KM. Kiedy prowadzi się topową wersję odczuwa się przewagę nad 6-cylindrowymi odmianami. Nie tylko dlatego, że auto sprawniej się rozpędza. To także zasługa ośmiu cylindrów, które pozwalają się cieszyć charakterystycznym dźwiękiem dla silników tego typu.
Dwie najmocniejsze wersje (250- oraz 306-konna) występują z dwoma długościami nadwozia.
Nasza opinia
Samochód nie jest oferowany w Polsce i wcale się nie dziwię. Kiedyś już Koreańczycy próbowali sprzedawać u nsa auta tego typu, ale nie wytrzymywały konkurencji z europejskimi czy japońskimi autami klasy premium. Co z tego, że się nim przyjemnie jeździ, jest komfortowy i ma bogate wyposażenie. W tej klasie samochodów liczy się również prestiż, a pod tym względem SsangYong, choćby nie wiem jak udany, nie ma szans z uznaną konkurencją.