Najbardziej na północ wysunięty punktem Polski znajduje się koło Jastrzębiej Góry. Skrajnym punktem na południu jest bieszczadzki szczyt Opołonek. Na zachodzie Polska kończy się na łuku Odry koło Osinowa Dolnego, a na wschodzie - na kolanie Bugu koło Zosina.

Na północ zabieramy Mazdę CX-7. Do skrajnego punktu kraju prowadzą dobrze utrzymane drogi. 260-konny SUV czuje się na nich doskonale. Nie dajmy zwieść się pozorom. Podwyższony prześwit, duże koła oraz napęd na cztery koła nie uczynią z Mazdy samochodu terenowego. Japoński crossover przepada natomiast za krętymi drogami. Precyzyjny układ kierowniczy, sztywne zawieszenie oraz wysoko poprowadzona linia okien pozwalają poczuć się w nim jak w prawdziwie sportowym samochodzie. Także podczas startowania spod świateł posiadacz CX-7 nie ma powodów do wstydu. Osiem sekund do "setki" oznacza, że muskularna Mazda jest w stanie napsuć krwi niejednemu posiadaczowi auta z symbolem GTI na tylnej klapie.

Najpoważniejsze zmartwienie podczas podróży stanowi szybko opadający wskaźnik poziomu paliwa. Przejrzenie wskazań komputera pokładowego potwierdza, że nie mamy do czynienia z usterką. Mazda przepala wysokooktanową benzynę w tempie 13 l/100km. Podczas jazdy po pasie startowym nieczynnego lotniska CX-7 udowodniła, że wzbicie się na pułap niemal 30 l/100km nie stanowi dla niej większego problemu. Nic dziwnego, że kilka miesięcy temu firma zaprezentowała CX-7 z silnikiem wysokoprężnym…

Najbardziej na północ wysuniętym krańcem Polski jest brzeg morski w okolicach Jastrzębiej Góry. Drogowskaz do obelisku - Gwiazdy Północy - stoi przy drodze krajowej numer 215, która przy okazji jest główną ulicą Jastrzębiej Góry. Po krótkim marszu przez nadmorski las można stanąć na krawędzi urwiska, przed którym znajduje się plaża, Bałtyk oraz… wybrzeże Szwecji.

Sportowy SUV z dieslem w nadwoziu minivana? Brzmi karkołomnie, jednak Seat Altea 4 Freetrack udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych. Hiszpańskie auto doskonale się prowadzi, nie boi się zakrętów i dobrze przyśpiesza. W układzie przeniesienia napędu zastosowano sprzęgło Haldex drugiej generacji. Leciwe rozwiązanie bez trudu przenosi 170 KM i 350 Nm na asfalt lub szuter. Nawet po błyskawicznym zwolnieniu sprzęgła Freetrack nie ma problemów z trakcją. W efekcie jaskrawożółty Seat może katapultować się od 0 do 100 km/h w czasie 8,7 sekundy. Cena za ponadprzeciętną dynamikę nie jest wygórowana. Średnio wynosi 8 l/100km.

Freetracka wyróżniają z tłumu nielakierowane zderzaki oraz plastikowe osłony błotników. Samochód z silnikiem 2.0 TDI sygnalizuje swoją obecność także donośnym terkotem. W pierwszej chwili Seat sprawia wrażenie ospałego. Po rozkręceniu silnika do 1800 obr./min. turbosprężarka zaczyna intensywnie tłoczyć powietrze do cylindrów, a chwilowa niemoc przechodzi do przeszłości…

Prezentowany Freetrack został wyprodukowany przed faceliftingiem. Esteci wytykali mu mało estetyczną konsolę środkową. Kto stawia na piedestale zabawę za kierownicą na pewno doceni starszą wersję uterenowionego Seata. Można w niej całkowicie wyłączyć system ESP. Wówczas Freetrack - jako jedyne auto z prezentowanej czwórki - pozwala na jazdę kontrolowanymi poślizgami. W pozostałych SUV-ach uniemożliwia to rozkład masy, mocy lub automatycznie włączający się system kontroli trakcji.

Z możliwości jeżdżenia bokiem z pewnością nie uda się skorzystać na zachodnim krańcu Polski. Wiedzie do niego niezbyt wyboisty, leśny dukt - idealny szlak dla Freetracka, którego prześwit powiększono w stosunku do Altei o zaledwie cztery centymetry. Można do niego dotrzeć drogą krajową numer 126. Po pokonaniu kilku wzniesień udaje się zaparkować na zachodzie Polski. Widok nie jest szczególny. Przez zarośla nad brzegiem Odry można dostrzec zabudowania po niemieckiej stronie. Nic dziwnego, że o położeniu zachodniego kresu kraju nie informuje żaden drogowskaz…

Podobnie jest na wschodzie Polski, gdzie zabieramy Mitsubishi Outlandera - jedyny siedmioosobowy samochód w zestawieniu. Do napędu japońskiego SUV-a zaprzęgnięto 2,2-litrowego turbodiesla. Silnik został opracowany przez koncern PSA, czyli przymierze Citroena i Peugeota. Zapożyczenie wyszło na dobre pseudoterenowemu Mitsubishi. Francuski diesel z Common Railem pracuje cicho i bez większych wibracji. Na papierze 156 KM nie wygląda zachęcająco - szczególnie, gdy ma się w pamięci ponad 1,7 tony masy Outlandera. Należy jednak pamiętać, że o osiągach i elastyczności decyduje wartość momentu obrotowego. Za sprawą 380 Nm Mitsubishi nie jest zawalidrogą i w razie potrzeby przyśpiesza od 0 do 100 km/h w 9,9 sekundy. Outlander miło zaskakuje także pod dystrybutorem. Podczas spokojnej jazdy w trasie zużywa poniżej 7 l/100km. W mieście trzeba przygotować się na 11 l/100km, co w przypadku 7-osobowego SUV-a jest akceptowalnym wynikiem.

Z mniejszym optymizmem można wypowiadać się na temat stylizacji wnętrza oraz precyzji układu kierowniczego. Nie wybijają się ponad przeciętną. Przed ruszeniem z miejsca warto sprawdzić, czy pokrętło sterujące napędem zostało ustawione w pozycji 4WD Auto, która gwarantuje automatyczne rozdzielanie momentu obrotowego między przednią i tylną osią. Po wybraniu 2WD napęd trafia wyłącznie na przód, przez co wóz prowadzi się przeciętnie i łatwo buksuje kołami. Po koniec podróży na wschód Polski korzystamy z funkcji Lock, która powoduje przekazanie na obie osie równej porcji sił napędowych.

Nawet wtedy nie wolno zapominać, że auto oklejone w barwy dakarowego zespołu Mitsubishi nie jest rasową terenówką. Podczas jazdy po bezdrożach najszybciej kapitulują opony, które z lubością oblepiają się warstwą błota. Nim Outlander zacznie bezradnie mielić wszystkimi kołami, zabrnie znacznie dalej niż będzie oczekiwał jego przeciętny użytkownik.

Stojąc nieopodal wschodniego krańca Polski zastanawialiśmy się, czy samochód spod znaku trzech diamentów wygra walkę z błotnistą drogą oraz wypełnionymi wodą koleinami i dotrze do słupa granicznego. Sprostał wyzwaniu, choć w kilku miejscach od zakopania wybroniła go jedynie siła pędu… Wschód Polski to przede wszystkim tereny rolnicze. Bardzo żyzne czarnoziemy pozwalają na uprawę praktycznie każdego gatunku roślin. Nadbużańskie brzegi są pokryte gęstymi zaroślami. Sterczące z niej słupy graniczne przypominają, że tutaj kończy się Polska oraz Unia Europejska.

Południe polski to oaza spokoju. W bieszczadzkich osadach życie biegnie własnym, niezbyt szybkim tempem. Rywalizacji nie widać także na drogach. Aż trudno uwierzyć, że malowniczy region był świadkiem wielu konfliktów zbrojnych oraz nieprawdopodobnych wręcz okrucieństw. W latach 70. ubiegłego wieku przeciętni obywatele nie byle mile widziani na południowych rubieżach Polski. PRL-owscy prominenci zamienili gęste lasy w zamknięte tereny łowieckie. Dzisiaj Bieszczady stoją otworem. Estetów urzekną pięknymi krajobrazami oraz zagadkowymi ruinami, natomiast kierowcom przypodobają się krętymi drogami. Medialne doniesienia o "ataku zimy" mieszkańcy Bieszczad traktują z przymrużeniem oka. Tutaj jeździ się po śniegu, a skraj drogi wyznaczają pryzmy puchu odgarniętego przez pług.

Nissan X-Trail okazał się doskonałym kompanem do jazdy w śnieżnych rynnach, co w dużej mierze jest zasługą inteligentnego układu przeniesienia napędu All Mode 4x4-i. Na przyczepnej nawierzchni elektronika kieruje moc na przód, by ograniczyć zużycie paliwa. Podczas jazdy po luźnych nawierzchniach tylne koła mogą otrzymać do 50% momentu obrotowego, co w połączeniu z 20-centymetrowym prześwitem czyni z X-Traila dobrego kompana do eskapad w lekki teren. W teorii… Badania dowodzą, że większość użytkowników SUV-ów nigdy nie zjeżdża z asfaltu. Zalety napędu na wszystkie koła można docenić nawet podczas codziennej eksploatacji. X-Trail bez problemów mknął na zimowych oponach po trasach, które zdaniem zarządców dróg wymagają korzystania z łańcuchów…

Podczas jazdy po drogach pełnych wzniesień przydaje się wysoki moment obrotowy dwulitrowego diesla. 320 Nm wyeliminowało konieczność redukowania biegów przed większością podjazdów. Testowany X-Trail otrzymał automatyczną skrzynię biegów. To zbędny dodatek. Przekładnia działa ospale - zarówno gdy jest sterowana przez elektronikę, jak również po przestawieniu w tryb ręcznej zmiany biegów. Analiza danych technicznych potwierdza spadek dynamiki. 12,5 sekundy do "setki" to wynik na granicy przyzwoitości. Samochód z ręczną skrzynią przyśpiesza od 0 do 100 km/h ponad sekundę krócej.

Zestawienie 150-konnego diesla z automatyczną skrzynią biegów niekorzystnie odbija się także na zużyciu paliwa. W mieście lub podczas dynamicznej jazdy poza obszarem zabudowanym ropa ubywa z baku w tempie ok. 11-12 l/100km. Delikatniejsze traktowanie pedału gazu obniża spalanie do niecałych 8 l/100km. Szczególnie łatwo docenia się to w Bieszczadach, gdzie po zapaleniu kontrolki rezerwy kierowca uświadamia sobie, że od najbliższej czynnej stacji może dzielić go kilkadziesiąt kilometrów…

Do południowego krańca Polski wiedzie odnoga drogi krajowej numer 896. Trasa prowadząca na południe jest kręta i wąska. Przebiega między ruinami wsi zniszczonych pod koniec II Wojny Światowej lub tuż po niej. Zatrzymujemy się kilka kilometrów od południowej granicy. Z brnięcia przed siebie rezygnujemy nie tylko z powodu całkowicie zaśnieżonej drogi. Bieszczady są ostoją wielu gatunków zwierząt. Zakłócanie ich spokoju byłoby nietaktem.

Zróżnicowanie Polski może zaskakiwać. Równie dużo niespodzianek kryje segment uterenowionych samochodów. Można w nim znaleźć auta siejące postrach na autostradach, jak również pojazdy, które nie boją się wypraw na bezdroża. Z tego powodu trudno mówić o najlepszym SUV-ie. To jak debata na temat wyższości Bieszczad nad wybrzeżem Bałtyku…