Golf GTI 35 Edition jest fajniejszy od zwykłego GTI – po pierwsze, dlatego że wyróżnia się w sympatyczny sposób licznymi detalami czyniącymi go bardziej wyjątkowym autem, po drugie, ponieważ ma więcej mocy. Jak się bawić, to się bawić... Dlatego, choć GTI 35 jest lepsze od zwykłego GTI, to od niego ciekawsza okazuje się 270-konna wersja R. To największa „wada” testowanego modelu.
35 lat po premierze pierwszego Golfa GTI Volkswagen wprowadził na rynek w 2011 roku jubileuszową wersję tego modelu. W polskich salonach ta odmiana usportowionego kompaktu VW pojawiła się z opóźnieniem. Warto się skusić?
Więcej koni z dwóch litrów
Od standardowego GTI wersja 35 różni się bardziej, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Inny jest blok silnika, zapożyczony z Golfa R – ma solidniejszą budowę, zmodyfikowane tłoki oraz korbowody. Z danych technicznych wynika, że da to o 20 Nm momentu obrotowego oraz 25 KM mocy więcej.
A w praktyce? Po włączeniu silnika odzywa się przyjemny dla ucha, basowy dźwięk. Jest on sztucznie generowany przez nieźle dopracowany pod kątem brzmienia układ wydechowy. Co ciekawe, motor lepiej brzmi, gdy lewarek przekładni DSG ustawimy na „S” zamiast na „D”. Od razu też zauważamy, że wzrastają obroty. Wciskamy gaz i natychmiast czujemy, że auto pomimo przedniego napędu dobrze ciągnie do przodu – na suchej nawierzchni lepiej, na mokrej nieco gorzej, ale i tak w obu wypadkach dobrą trakcję zawdzięczamy starannie stuningowanej elektronice (w tym: poprzecznej blokadzie mechanizmu różnicowego).
Golf przyspiesza jak pocisk, choć w takim momencie kontrolka systemów wspomagających właściwie nie gaśnie. W trybie „S” dodatkowo pojawia się gulgot wydechu podczas odejmowania gazu i przy redukcjach przełożeń. Wszystko działa jednak płynnie i lekko – pod tym względem Golf GTI jest uładzony aż do przesady i tak naprawdę każdy może nim jeździć bezpiecznie. Charakterem GTI 35 nie nawiązuje do swoiego protoplasty.
Komfort – nawet, nawet
GTI 35 jest nisko zawieszone, a opony założone na 18-calowe obręcze przypominają naleśniki – w tej sytuacji nie można liczyć na przesadny komfort. A jednak... Jazda usportowionym Golfem wcale nie jest torturą. Od biedy da się zapakować do środka rodzinę i pojechać na narty. Za dopłatą auto może być też wyposażone w regulowane zawieszenie z opcją Comfort, która nie zmienia bardzo wiele, ale jednak trochę daje. Jeśli chodzi o wykończenie wnętrza, to nie jest ono bynajmniej spartańskie. Sportowe fotele są bardzo wygodne, a materiały tapicerskie – wysokiej jakości. Gdyby nie wszechobecne czerwone nitki i emblematy „35”, można by zapomnieć, że ten samochód ma służyć przede wszystkim do zabawy.
Automat, czyli marzenie ściganta
Do czego to doszło, że „automat” (tu dwusprzęgłowa skrzynia DSG) jest szybszy od dobrego kierowcy? Taka sytuacja w każdym razie ma miejsce w przypadku przekładni zamontowanej w testowym GTI 35. Przełożenia zmieniane są w ułamku sekundy, a jeśli wybierzemy tryb „S” (Sport), przełączenie biegu nastąpi w momencie pozwalającym w pełni wykorzystać osiągi silnika. Dzięki temu dojeżdżamy do kolejnych świateł w chwili, gdy pozostali kierowcy dopiero wyjeżdżają ze skrzyżowania. Ale jazda!
Cena nie jest niska, nawet jeśli obejmuje bardzo bogate wyposażenie. Jeśli dokupimy kilka opcji, poziom 140 tys. zł przekroczymy z łatwością.