W czasach naszego dzieciństwa Polonez czy VW Golf wzbudzały nieskrywany zachwyt. Samochody były tak absurdalnie drogie, że na takie „fury” mogli sobie pozwolić nieliczni. Okazuje się, że dziś te pojazdy stały się wcale nie tak drogimi youngtimerami. Może więc warto spełnić marzenia sprzed lat?
Pewnych rzeczy nigdy się nie zapomina. Pierwszego łyku coca-coli, pierwszego pocałunku i, oczywiście, pierwszego własnego samochodu. Niezależnie, czy był sponsorowany przez babcię czy odejmowaliśmy sobie od ust, żeby go kupić. Ten moment, gdy wślizgiwaliśmy się za kierownicę, włączaliśmy silnik i szeptaliśmy: mój. To pozostaje na zawsze w pamięci.
Tego, co przeżyliśmy w pierwszym aucie, nie zrozumie nikt, kto nigdy tego nie doświadczył. Schadzka z ukochaną na ciemnym parkingu. Letnie przejażdżki nad jezioro. Zatrwożone oczekiwanie na pomoc drogową, noc spędzona na zaśnieżonej drodze czy obawa, gdy diagnosta zaglądał pod maskę pojazdu.
Jednak z własnym samochodem mieliśmy świat u stóp. Co za uczucie! Już nigdy więcej nie trzeba prosić ojca o kluczyki, żeby pojechać na randkę lub na dyskotekę. Oczywiście, budżet był zazwyczaj mocno ograniczony i wszystko, na co można było sobie pozwolić, to mocno zardzewiały gruchot. Jednak w czasach młodości było się dumnym także wtedy, gdy stan auta pozostawiał wiele do życzenia. Poza tym, gdy w latach 90. XX wieku odbieraliśmy prawo jazdy i kupowaliśmy nasze pierwsze auto, bardziej niż jego stan liczyło się to, że możemy je w ogóle kupić. Nasi rodzice nie mieli przecież tyle szczęścia. Na auta wyprodukowane w krajach socjalistycznych trzeba było czekać latami, a o zachodnim aucie mogliśmy tylko razem z nimi marzyć.
Czasy się zmieniają i teraz bez problemów możemy spełnić nasze dziecięce pragnienia. Bez obawy, że zrujnują nasz budżet. Podpowiadamy na jakie youngtimery warto zwrócić uwagę. Oto 7 samochodów marzeń sprzed lat.
Galeria zdjęć
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.