Ben Collins opisał historię Astona Martina w typowo brytyjskim stylu. Nie jest to więc nudna opowieść o kolejnych datach i modelach, ich danych technicznych, wymiarach i mocach silników, lecz bardzo ciekawa opowieść o ludziach, którzy tworzyli tę markę na przestrzeni ponad 100 lat. Nie brakuje tam ciekawostek i anegdot oraz osobistych akcentów autora, który – przypomnijmy – oprócz udziału w wielu wyścigach i programach "Top Gear" występował także jako dubler agenta 007 w czterech ostatnich filmach o jego przygodach.
Ben Collins i Aston Martin – wspomnienie z dzieciństwa
Historię Astona Martina Ben Collins rozpoczyna osobistym wspomnieniem z dzieciństwa, opisując wyprawę z ojcem do pobliskiego miasteczka po… skarpetki. Jednak zamiast do sklepu z galanterią ojciec zabrał małego Bena do salonu Astona Martina i tam od ręki kupił model Vantage, którym wrócili do domu.
Przeczytaj także: Czym zajmuje się teraz Stig? Zapytaliśmy o to samego Bena Collinsa
Miłym akcentem dla polskiego czytelnika są fragmenty o udziale naszych rodaków w historii Astona Martina: hrabiego Louisa Zborowskiego i inż. Tadeusza Marka.
Pierwszy z nich miał polskie korzenie, ale obywatelstwo brytyjskie. W latach 20. XX w. był, dzięki majątkowi odziedziczonemu po rodzicach, jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Pasjonował się wyścigami samochodowymi, był też konstruktorem. W 1921 r. zaprojektował swój pierwszy pojazd z silnikiem lotniczym Maybacha o pojemności 23 litrów. Pojazd osiągał prędkość ponad 100 mil na godzinę (160 km/h). Hrabia Zborowski ścigał się też Astonami. W 1920 roku, gdy firma Aston martin przeżywała duże trudności, wspomógł ją finansowo, ratując przed bankructwem. Niestety, hrabia zginął w 1924 r. podczas wyścigu w Monza, mając zaledwie 29 lat.
Drugi nasz rodak, inżynier Tadek Marek (tak nazywano go w W. Brytanii) również uratował Astona Martina, ale od strony technicznej – zaprojektował dla firmy dwa znakomite silniki. Przed II wojną światową pracował w Warszawie w Polskich Zakładach Inżynieryjnych (PZInż.), w czasie II wojny – w Wielkiej Brytanii, a po wojnie trafił do Astona Martina i zaprojektował dwa silniki. Pierwszy to jednostka 3,7 litra o mocy 240 KM do wyścigowego modelu DBR2 oraz do cywilnych modeli DB4, DB5, DB6, DBS (wszystkie mogliśmy oglądać w filmach o Bondzie). Druga jednostka to silnik V8 o pojemności 5,3 litra zaprojektowana w 1968 r. Była tak udana, że produkowano ją przez następne 32 lata, aż do roku 2000!
Stirling Moss – idol Bena Collinsa
Kolejna postać przywołana przez Bena Collinsa to brytyjski kierowca wyścigowy Stirling Moss. Autor nie ukrywa, że darzy go szczególnym sentymentem, wręcz uważa za najlepszego kierowcę wyścigowego na świecie. Nie jest w tej opinii osamotniony. Moss ścigał się i zwykle wygrywał od 17 roku życia. Trafił także do zespołu Astona Martina. Jednak jego największy wyczyn to zwycięstwo w 1955 r. w wyścigu Mille Miglia – tysiącmilową trasę pokonał Mercedesem 300 SLR w czasie 10 godzin 7 minut i 48 sekund. Rekord do dziś nie został pobity.
Książka Bena Collinsa o Astonie Martinie opisuje dzieje tej firmy w ośmiu rozdziałach, ma jednak tę zaletę, że nie trzeba jej czytać od początku do końca, można wybrać tylko te fragmenty, które nas najbardziej interesują. Np. jeśli początkowy okres firmy, lata międzywojenne i II wojna światowa to dla nas prehistoria, możemy pominąć pierwszych 160 stron i śledzić barwną opowieść od zakończenia wojny do czasów współczesnych. A propos – czy wiecie, ile samochodów wyprodukował Aston Martin od założenia firmy w 1914 r. do II wojny światowej? Proszę pamiętać, że była to marka ekskluzywna i bardzo droga. Zaledwie 671 sztuk!
Okres powojenny w dziejach Astona Martina to karuzela właścicieli i kilka kultowych modeli, szerszej publiczności znanych głównie z filmów o Bondzie. W 1947 r. firma została kupiona przez David Brown Limited, a po dokupieniu Lagondy powstała firma Aston Martin Lagonda. To także okres fascynujących modeli: DB1, DB2 (1950 r.), DB2/4 (1954), DB4 (1958), DB5 (1964). Ten ostatni występuje w kilku filmach o agencie 007 – pierwszym był "Goldfinger" w 1964, drugim "Operacja Piorun" – rok później oraz "Skyfall" z 2012 r.
Aston Martin i filmy o Bondzie
Ben Collins po raz pierwszy zastąpił Bonda za kierownicą Astona Martina w filmie "Quantum of Solace" w 2008 r. Potem był "Skyfall" (2012), "Spectre" (2015) oraz "Nie czas umierać" (2021). Fragmenty, w których Collins opisuje realizację tych filmów, należą do najciekawszych partii książki. Oto fragment dotyczący ostatniego Bonda: "Nie czas umierać" był niesamowitym polem do popisu dla Astona Martina, bo w różnych scenach pojawiają się łącznie cztery modele. Zasiadłem w fotelu kierowcy z należytym szacunkiem. Czarna kierownica była mniejsza od oryginalnej drewnianej, ale masywniejsza i o szerszych poprzeczkach. Deskę rozdzielczą udekorowano polerowanym drewnem orzecha włoskiego i odporną na ścieranie czarną skórą. Jedynym miękkim elementem w tym V8 było obszerne siedzenie, które dawało kierowcy stosunkowo wysoką pozycję względem dachu. Ruszyliśmy w drogę ciągnięci mocno przez silnik o pojemności 5,3 litra, któremu pozwoliłem wpompować w koła całe 390 KM. Zawieszenie z łatwością pochłonęło tę moc i w odróżnieniu od wielu starych muscle carów Aston Martin nie przysiadł na zadzie. Rozpędziłem go do 153 km/h na czwórce i wychwyciłem helikopter, który pojawił się na skraju mojego pola widzenie, nie rujnując ujęcia spojrzeniem przez ramię. Kiedy tylko helikopter odbił w bok, wcisnąłem pedał gazu w podłogę i na kilka genialnych chwil spuściłem Astona ze smyczy. Zanurkowałem ku oceanowi i celowi wyprawy Bonda. Po zakończeniu służby pozwoliłem sobie na bardzo długie ostatnie spojrzenie na V8 Volante w kostiumie Vantage’a. Nie powinienem wybierać faworytów, ale spośród samochodów z klasycznych filmów o Bondzie ten miał mój głos".
Zamiast podsumowania – ostrzeżenie: dzieje Astona Martina pióra Bena Collinsa mają niespełna 400 stron. To lektura pasjonująca i wciągająca. Jeśli rozpoczniecie czytać wieczorem, na pewno zarwiecie co najmniej pół nocy – dlatego lekturę najlepiej i najbezpieczniej rozpocząć w weekend.