Gdy państwo Nowakowscy kupowali w Beskidzie Niskim ziemię, nie spodziewali się, że kilkanaście lat później będą musieli zmierzyć się z przykrą sytuacją. Wszystko za sprawą domku rekreacyjnego, który postawili na swoim placu, poświęcając czas i pieniądze na jego wykończenie. Jak informuje reporter programu "Interwencja" w Polsat News, kłopoty zaczęły się cztery lata temu, gdy do domku włamał się złodziej i wyniósł stamtąd część wyposażenia.

Pan Dariusz wymienia, że oprócz drzwi, z domku zniknęły również okno, schody, a nawet ważący 150 kg kominek, który trzeba było przenieść na odcinku ponad 200 m, bo w tamtym czasie do domku nie dało się dojechać.

Policja odniosła sukces i złapała złodzieja na gorącym uczynku

Kilka miesięcy od wszczęcia dochodzenia policja odniosła sukces i w trakcie innego włamania zatrzymała złodzieja na gorącym uczynku. Ten potwierdził, że był sprawcą także wcześniejszych kradzieży.

Za okradzenie kilkunastu osób przestępca usłyszał wyrok rok i osiem miesięcy pozbawienia wolności. Równocześnie sąd orzekł 7 tys. zł nawiązki na rzecz pana Nowakowskiego.

Ponieważ skazany nie miał żadnego majątku, oprócz dwóch samochodów, już na etapie postępowania przygotowawczego prokurator zabezpieczył je w poczet przyszłych kar. Wiedząc o nakazie zajęcia, poszkodowany zwrócił się do komornika, aby ten wyegzekwował należność.

Jeden z zabezpieczony pojazdów należących do złodzieja sprzedano

Szok nastąpił po pół roku, gdy pan Dariusz usłyszał, że samochodów nie ma. Komornik nie wiedział, co się z nimi stało i dopiero, po dłuższym czasie, poszkodowany usłyszał od policji, że... samochody zostały przekazane temu złodziejowi na przechowanie!

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Dariusz Nowakowski, komentując sprawę, stwierdził: "Samochody, które były przedmiotem zabezpieczenia, zostały przekazane złodziejowi, który zresztą miał już wielokrotnie wcześniej różne wyroki karne. I jemu właśnie przekazano, jako osobie chyba zaufanej, samochody do przechowywania".

Złodziej aktualnie przebywa w więzieniu i nieco światła na sprawę rzuciła jego matka. Przyznała, że gdy samochody wróciły, jeden z nich udało się sprzedać, bo, jak powiedziała, "myśmy nic nie wiedzieli o tym zajęciu". Reporter "Interwencji" przyznał, że na razie nie udało się uzyskać odpowiedzi na pytanie, dlaczego zabezpieczone pojazdy trafiły z powrotem do złodzieja.