- Chińskie firmy domagają się odwetu za unijne cła nałożone na samochody elektryczne importowane z Chin
- Na spotkaniu za zamkniętymi drzwiami przedstawiciele chińskiej strony domagali się podjęcia "zdecydowanych środków zaradczych przeciwko UE"
- Rozpętany przez tanie samochody elektryczne konflikt handlowy między Europą i Chinami może roznieść się także na inne branże
Odegranie się na Unii Europejskiej, która ogłosiła już planowane stawki ceł na samochody elektryczne importowane z Chin, było naprawdę łatwe do przewidzenia. Trzecia zasada dynamiki Newtona: akcji zawsze towarzyszy reakcja. Na posunięcie Komisji Europejskiej zareagowali zatem chińscy producenci, domagając się od Pekinu odwetu na europejskich firmach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo- Przeczytaj także: Dziś przez 3 godziny paliwo będzie tańsze o 50 gr/l. Ale tylko w jednej sieci stacji
Chińczycy oczekują 25-proc. cła na auta z Europy
O wtorkowym spotkaniu za zamkniętymi drzwiami dowiadujemy się z materiału Bloomberga. Informacje na ten temat wypłynęły w mediach społecznościowych na koncie powiązanym z chińskim nadawcą (CCTV). Okazuje się, że brali w nim udział nie tylko przedstawiciele chińskiego resortu handlu i cztery firmy motoryzacyjne z Chin, ale też sześciu europejskich producentów (BBC potwierdziło, że był w tej grupie Volkswagen i dotarło do wzmianek o BMW i Porsche).
Podczas spotkania Chińczycy wyrazili poważne obawy związane z cłami zapowiedzianymi przez KE. Wezwali chiński rząd do "przyjęcia zdecydowanych środków zaradczych przeciwko UE". Najsurowszym z nich miałby być 25-procentowy podatek od samochodów spalinowych z silnikami o dużej pojemności, a to uderzyłoby w rynek pojazdów luksusowych.
Unijne cła i śledztwo rozzłościły chińskich producentów
Przypomnijmy: w ubiegłym tygodniu po dziewięciu miesiącach śledztwa KE podjęła decyzję o wprowadzeniu od lipca br. ceł wyrównawczych na pojazdy elektryczne pochodzące z Chin. Powód?
Przemysł pojazdów elektrycznych (BEV) w Chinach korzysta z nieuczciwego subsydiowania, które stwarza ryzyko wyrządzenia szkody gospodarczej unijnym producentom samochodów elektrycznych
– czytamy w dokumentach.
- Przeczytaj także: Porównaliśmy SUV-a Hondy i Hyundaia. Rzadko wystawiamy takie oceny
W trakcie dochodzenia KE wymagała od chińskich podmiotów współpracy, obiecując, że weźmie ją pod uwagę przy określaniu wysokości cła. I tak na najniższy próg (17,4 proc.) załapał się najbardziej skory do pomocy BYD, a na najwyższy (38,1 proc.) najbardziej oporny koncern SAIC, do którego należą m.in. marki MG i Maxus. Inni współpracujący producenci mają być objęci 20-procentowym cłem.
Na spotkaniu jeden z chińskich przedstawicieli oskarżył UE o wykorzystanie śledztwa jako pretekstu do kradzieży tajemnic handlowych. Europejskie organy miałyby w ten sposób nabyć know-how związany z produkcją tanich i wydajnych elektryków. Niewykluczone, że to dopiero początek wojny handlowej między Europą i Chinami – konflikt może "rozlać" się także na inne branże.