- W Polsce rozważane jest wprowadzenie kategorii "zabójstwa drogowego" na podobieństwo Włoch
- Prace nad wprowadzeniem kategorii "zabójstwa drogowego" spowodowane są wzrostem liczby wypadków oraz nieskutecznością prawa wobec piratów drogowych
- Pomysł zmiany przepisów spotkał się z szerokim odzewem społecznym, jednak nie wszyscy są zwolennikami wprowadzenia kategorii "zabójstwa drogowego"
To bardzo dobrze znana sytuacja, kiedy jakiś problem jest powszechnie znany, ale realne prace nad jego rozwiązaniem zaczynają się dopiero wtedy, gdy dojdzie do tragedii, i to kolejnej. Tę tezę 20 września potwierdziło Ministerstwo Sprawiedliwości, które kilka dni po tragedii na Trasie Łazienkowskiej, gdzie pijany kierowca volskwagena arteona doprowadził do śmierci pasażera jadącego tą trasą forda (kolejne trzy osoby zostały ciężko ranne), rozpoczęło prace nad wprowadzeniem rozwiązań pozwalających na skuteczną walkę z "przestępczością na polskich drogach".
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo- Przeczytaj także: Jechał pod prąd na S7. Rozmowa z 87-latkiem była zaskakująca
Resort sprawiedliwości myśli o wprowadzeniu pojęcia "zabójstwa drogowego"
Ogłaszając rozpoczęcie prac, resort sprawiedliwości, jak przypomina "Wyborcza", zapowiedział przeanalizowanie m.in. pojawiających się w przestrzeni publicznej postulatów wprowadzenia do polskiego prawa kategorii "zabójstwa drogowego". Wśród rozważanych rozwiązań wymieniono również stworzenie systemu identyfikacji osób, które wsiadają za kierownicę pomimo orzeczonego zakazu prowadzenia pojazdów.
Powyższe plany są dowodem na to, że wypadek na Trasie Łazienkowskiej przelał czarę goryczy — sprawca zdarzenia miał pięć wyroków za jazdę bez uprawnień i tylko raz był z tego powodu w więzieniu. Bulwersującym przypadkiem była również tragedia na autostradzie A1 w pobliżu Piotrkowa Trybunalskiego, która miała miejsce w połowie września 2023 r. Wtedy Sebastian Majtczak, jadąc z dużą prędkością BMW, uderzył w tył innego pojazdu, które w wyniku zdarzenia zapaliło się. Wtedy śmierć poniosła trzyosobowa rodzina, a kierowca BMW najpierw uciekł do Niemiec, a następnie do Dubaju, gdzie obecnie przebywa i czeka na dalszy rozwój procedury ekstradycyjnej. Ta być może zakończy się fiaskiem.
Włosi mieli podobny problem i częściowo go rozwiązali
Oba spektakularne wypadki potwierdziły to, o czym w Polsce wiadomo od dawna, a mianowicie, że prawo jest nieskuteczne, przynajmniej w kwestii piratów drogowych. "Wyborcza" zwraca uwagę, że ci, nawet gdy świadomie i w drastyczny sposób łamiąc przepisy, doprowadzą do czyjejś śmierci na drodze, i tak zazwyczaj odpowiadają jak za nieumyślny czyn. W podobnej sytuacji byli również Włosi, którzy w 2016 r., po sześciu latach prac, wprowadzili przepis o "zabójstwie drogowym", za które w wymiarze podstawowym grozi od 2 do 7 lat więzienia, a skrajnych przypadkach nawet do 18 lat. Tam w krótkim czasie zmiana przepisów poskutkowała spadkiem liczby ofiar o ok. tysiąc.
Okazuje się, że wprowadzenie analogicznego rozwiązania w polskim prawie może być trudniejsze, niż mogłoby się wydawać. Chociaż pomysł zmiany przepisów spotkał się z szerokim odzewem społecznym, to według źródeł "Wyborczej", ma przeciwników w samym resorcie. Znaczący doradcy ministra sprawiedliwości Adama Bodnara nie widzą możliwości zastosowania pojęcia "zabójstwo" w odniesieniu do sprawców nawet najbardziej opłakanych w skutkach wypadków drogowych. Doradcy powołują się tutaj na przepisy obowiązujące w niektórych krajach Europy, m.in. w Austrii, Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii, Niemczech, Norwegii, Szwecji i Włoszech. Pojęcie "zabójstwa drogowego" wprowadzono tylko w tym ostatnim kraju.
O tym, że przywoływanie stanu prawnego z zachodnich krajów Europy jest drogą donikąd, można przekonać się niemal codziennie. Poziom braku kultury, agresji i ignorancji przepisów w Polsce jest nieporównywalny z tym, co można zaobserwować na drogach któregokolwiek z przywoływanych wyżej państw. Wyjątkiem są może Włochy, gdzie kierowcy również dość swobodnie podchodzą do przepisów, ale tam "zabójstwo drogowe" usankcjonowano i jak widać z pozytywnym skutkiem. Może czas, aby polskie prawo dostosować do naszych realiów, bo inaczej szansa na zmianę jest niewielka.