- Planowane zaostrzenie norm emisji spalin w Brukseli zostało przesunięte o dwa lata
- Od stycznia 2025 r. zasady obowiązujące w strefie czystego transportu w stolicy Belgii i okolicach miały być drastycznie zaostrzone
- Zmian jednak nie będzie, to znaczy zostaną one przesunięte w czasie
Trzeba uczciwie przyznać, że brukselska strefa czystego transportu (Brussels Low Emission Zone) działa już od kilku lat, a konkretnie od 2018 roku i skutki wprowadzenia zasadniczo są chwalone. W aglomeracji odnotowano istotne spadki pyłów zawieszonych w powietrzu i innych szkodliwych substancji. Jednak zmiany zaplanowane na początek 2025 roku, obejmujące zarówno samochody zarejestrowane na miejscu jak i należące do przyjezdnych, szły naprawdę daleko. Być może za daleko. Obejmowały praktycznie wszystkie kategorie pojazdów: od samochodów osobowych, poprzez minibusy, autobusy, ciężarówki, a także motocykle i motorowery. Wobec każdej z tych kategorii pojazdów wymagania emisyjne miały drastycznie wzrosnąć.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoTrzeba też stwierdzić, że samochody jeżdżące po drogach Brukseli i okolic już dziś są relatywnie młode i kolejne zaostrzenie przepisów dotknęłoby około 10 proc. użytkowników pojazdów. Jeśli chodzi o samochody osobowe wyposażone w silniki Diesla, od stycznia 2025 r. po Brukseli i okolicach mogłyby jeździć wyłącznie samochody spełniające normę euro 6 – czyli w praktyce nie starsze niż 10-letnie. Z dróg wyrzucane byłyby też auta benzynowe spełniające normę emisji spalin niższą niż euro 3. A tymczasem…
Parlament brukselski zmienia zdanie
Na stronach lokalnych władz można przeczytać:
W następstwie głosowania przeprowadzonego przez parlament Brukseli w dniu 4 października 2024 r. kamień milowy przypadający na 1 stycznia 2025 r. dla strefy niskiej emisji (LEZ) został przesunięty na 1 stycznia 2027 r. dla wszystkich pojazdów, których to dotyczy.
Ciekawostką jest, że o wyniku głosowania przesądziły głosy przedstawicieli bardzo różnych frakcji politycznych. Jak donosi lokalna prasa wściekłości nie kryją jedynie „Zieloni”.
Przestraszyli się gniewu wyborców?
Lokalni politycy w Brukseli doszli do wniosku, że zmiany zaplanowane na styczeń 2025 r. idą bardzo daleko, a korzyści wynikające z ich wprowadzenia nie będą już tak znaczne, jak to miało miejsce w pierwszych latach obowiązywania strefy czystego transportu, gdy z dróg usuwane były samochody nie spełniające żadnych norm emisyjnych, bardzo stare i bardzo zużyte. Dziś 11-letni diesel, o ile sprawny (a kontrola stanu technicznego samochodów działa w Belgii chyba lepiej niż w Polsce), nie jest przesadnie uciążliwy dla środowiska.
Tymczasem wściekłość właścicieli starszych samochodów, którzy musieliby zdobyć się na niechciane wydatki, mogłaby dać swój – niepożądany przez polityków – wyraz przy wyborczych urnach.
Zdecydował więc rozsądek.
Czy to samo spotka Europejski Bank dla samochodów spalinowych?
Tymczasem wydaje się, że można stawiać dolary przeciwko orzechom, że podobne przesunięcia spotkają ważniejsze – z punktu widzenia obywateli Unii Europejskiej – zmiany w transporcie zaplanowane na rok 2035. Chodzi o zakaz przewidziany dla samochodów spalinowych. Już teraz widać, że producenci samochodów, przytłoczeni wysokimi kosztami związanymi z promowaną na siłę elektromobilnością i spadkiem popytu na auta elektryczne, powiększają ofertę samochodów wyposażonych w silniki spalinowe w tym diesle, które może nie są w praktyce lepsze niż choćby hybrydy Plug-in, ale od nich tańsze.
A cena samochodu, nie ma co tego ukrywać, dla wielu użytkowników jest ważniejsza niż niska emisja spalin.