Z informacji opublikowanych przez TVN Warszawa wynika, że w samochodzie doszło do awarii hamulców. Mimo groźnie wyglądającego wypadku — warte ponad milion zł auto wylądowało na boku kilkadziesiąt metrów od jezdni — żadnej z dwóch osób jadących samochodem nic się nie stało. Biorąc pod uwagę fakt, że samochód dość mocno ucierpiał w tym zdarzeniu, co widać na zdjęciach udostępnionych przez ochotniczą straż pożarną z Ożarowa Mazowieckiego, która przybyła na miejsce wypadku, można było spodziewać się obrażeń.

Na awarię hamulców jako przyczynę wypadku w swoim poście w serwisie społecznościowym potwierdza Miejski Reporter. Z przedstawionych przez niego informacji wynika, że kierowca Lamborghini skarżył się na zmianę kierunku jazdy podczas hamowania i z tego powodu pojechał do mechanika. Podczas przejazdu, który miał potwierdzić usterkę, Urus wpadł w poślizg i wylądował w polu kukurydzy.

Z nieoficjalnych informacji wiemy, że szef serwisu chciał pokazać kierowcy, że zgłaszana usterka została usunięta. Najwyraźniej jednak okazało się, że problem pozostał. Patrząc na to, jak daleko od jezdni znalazło się Lamborghini, można przypuszczać, że próba była przeprowadzana przy dość dużej prędkości.