Do wrocławskich policjantów zgłosił się właściciel kampera, skarżąc się, że wynajął go obcej osobie, a teraz nie może go odzyskać. Człowiek, który wypożyczył pojazd, miał oddać go pod koniec kwietnia, przestał jednak odbierać telefony.

Policjanci pojechali pod adres, gdzie miał znajdować się pojazd. Skąd wiedzieli? Z notki policyjnej to nie wynika, jednak najprawdopodobniej zapobiegliwy właściciel pojazdu zamontował w nim lokalizator GPS. To w pojazdach przeznaczonych na wynajem, nawet tych o dużo niższej wartości, raczej standard.

Okazało się, że kamper stał zaparkowany pod myjnią. Użytkownik, który "zapomniał" oddać auto właścicielowi, pozostawił je wcześniej w myjni do umycia, jednak pojazdu już nie odebrał.

Choć kamper wrócił już do właściciela, sprawa dla nieuczciwego najemcy będzie miała dalsze, przykre konsekwencje. Po ustaleniu okoliczności zdarzenia na miejsce przyjechali policjanci z pionu dochodzeniowo-śledzczego i to oni będą dalej prowadzić sprawę. Choć sprawa nie dotyczy kradzieży, lecz jedynie przywłaszczenia rzeczy o dużej wartości, jest to przestępstwo, za które można trafić do więzienia. Kodeks karny o takim przestępstwie mówi tak:

To także kwestia nieuregulowanego rachunku za myjnię i ewentualnych kar za niezwrócenie kampera po wynajmie w wyznaczonym terminie — lekko licząc, chodzi o kilkaset zł za dobę. Jeśli ktoś więc po prostu zlekceważył kwestię zwrotu pojazdu, nie miał czasu albo zapomniał, może być zdziwiony.