Auto Świat Wiadomości Aktualności Zakaz rejestrowania aut spalinowych nie będzie dotyczył wszystkich. Czym jest tzw. "poprawka Ferrari"?

Zakaz rejestrowania aut spalinowych nie będzie dotyczył wszystkich. Czym jest tzw. "poprawka Ferrari"?

Autor Tomasz Okurowski
Tomasz Okurowski

Choć Parlament Europejski przegłosował kontrowersyjny projekt maksymalnego ograniczenia dopuszczalnej emisji CO2, wcale nie oznacza to całkowitego wstrzymania sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi w UE. Dzięki włoskim naciskom przyjęto także poprawkę, z której skorzystają nabywcy najdroższych samochodów.

Salon Ferrari
Media_works / Shutterstock
Salon Ferrari
  • Parlament Europejski przyjął projekt przepisów nowych norm emisji CO2 dla samochodów osobowych i lekkich dostawczych
  • Zgodnie ze zmianami w rozporządzeniu w UE dopuszczona będzie sprzedaż samochodów o zerowej emisji, co oznacza niemal całkowite wyeliminowanie samochodów hybrydowych, diesli i odmian benzynowych
  • Dzięki poprawkom zgłoszonym przez grono parlamentarzystów (wielu z nich pochodzi z Włoch) przewidziano wyjątek dla samochodów małoseryjnych. Nowelizacja doczekała się nazwy "poprawki Ferrari"
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Są równi i równiejsi. Zakaz rejestrowania nowych samochodów spalinowych dotyczy niemal każdego nabywcy w Europie z wyjątkiem najbardziej zamożnej klienteli. Gdy po 2035 r. zechcesz kupić benzynowe rodzinne kombi, miejskie auto czy vana to, zostaniesz odprawiony z kwitkiem. Co innego, gdy wreszcie można spełnić marzenie o nowym Astonie Martinie, Bugatti, Ferrari czy Lamborghini z potężnym kilkulitrowym silnikiem spalającym co najmniej kilkanaście litrów paliwa w mieście (a nawet kilkadziesiąt). Wówczas to żaden problem. Sprzedawca w salonie chętnie przyjmie zamówienie i zainkasuje zaliczkę, a producent chętnie zrealizuje przyjętą konfigurację.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Poprawka 121, czyli przywilej nie tylko dla Ferrari

Podobnie będzie w przypadku lekkich samochodów dostawczych. O producentach tych pojazdów także pomyślano, forsując zwolnienie. Wyjątek to zasługa m.in. włoskich parlamentarzystów, którym udało się przeforsować poprawkę 121, która doczekała się już nawet szczególnej nazwy – "poprawki Ferrari".

Oto jej treść:

Ze względu na ogólne zwiększenie celów redukcji emisji gazów cieplarnianych oraz w celu uniknięcia potencjalnych zakłóceń na rynku należy dostosować wymogi dotyczące redukcji w odniesieniu do wszystkich producentów obecnych na rynku unijnym, z wyjątkiem producentów odpowiedzialnych za mniej niż tysiąc nowych pojazdów zarejestrowanych w roku kalendarzowym. W związku z tym od 2036 r. producenci odpowiedzialni za 1-10 tys. samochodów osobowych lub 1-22 tys. lekkich pojazdów użytkowych nowo zarejestrowanych w roku kalendarzowym powinni utracić możliwość ubiegania się o odstępstwo od docelowych indywidualnych poziomów emisji.

Kiedy zatem na cenzurowanym znajdą się niemal wszystkie spalinowe modele w Europie, wciąż bez problemu zamówimy i zarejestrujemy nie tylko nowe sportowe auta takich marek jak: Bugatti, Ferrari (o ile firma zmieści się w limicie) czy Lamborghini i McLaren, niewielkich manufaktur (choćby Alpina), ale też majestatyczne limuzyny jak Rolls-Royce.

Alternatywnym rozwiązaniem pozostaje poszukiwanie niszowych modeli dostawczych, jeśli nowe Lambo czy Rolls nie spełnią oczekiwań. W grę również wchodzą również ciężarówki z tradycyjnym dieslem czy napędem gazowym. A jeśli żadna z opcji nam się nie podoba, wówczas pozostaje na dobre przesiąść się na elektromobilność. Inicjatorzy nowych przepisów nie kryją bowiem nadziei, że samochody elektryczne staną się bardziej przystępne cenowo niż obecnie.

Autor Tomasz Okurowski
Tomasz Okurowski