• Parlament Europejski przyjął projekt przepisów nowych norm emisji CO2 dla samochodów osobowych i lekkich dostawczych
  • Zgodnie ze zmianami w rozporządzeniu w UE dopuszczona będzie sprzedaż samochodów o zerowej emisji, co oznacza niemal całkowite wyeliminowanie samochodów hybrydowych, diesli i odmian benzynowych
  • Dzięki poprawkom zgłoszonym przez grono parlamentarzystów (wielu z nich pochodzi z Włoch) przewidziano wyjątek dla samochodów małoseryjnych. Nowelizacja doczekała się nazwy "poprawki Ferrari"
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Są równi i równiejsi. Zakaz rejestrowania nowych samochodów spalinowych dotyczy niemal każdego nabywcy w Europie z wyjątkiem najbardziej zamożnej klienteli. Gdy po 2035 r. zechcesz kupić benzynowe rodzinne kombi, miejskie auto czy vana to, zostaniesz odprawiony z kwitkiem. Co innego, gdy wreszcie można spełnić marzenie o nowym Astonie Martinie, Bugatti, Ferrari czy Lamborghini z potężnym kilkulitrowym silnikiem spalającym co najmniej kilkanaście litrów paliwa w mieście (a nawet kilkadziesiąt). Wówczas to żaden problem. Sprzedawca w salonie chętnie przyjmie zamówienie i zainkasuje zaliczkę, a producent chętnie zrealizuje przyjętą konfigurację.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Poprawka 121, czyli przywilej nie tylko dla Ferrari

Podobnie będzie w przypadku lekkich samochodów dostawczych. O producentach tych pojazdów także pomyślano, forsując zwolnienie. Wyjątek to zasługa m.in. włoskich parlamentarzystów, którym udało się przeforsować poprawkę 121, która doczekała się już nawet szczególnej nazwy – "poprawki Ferrari".

Oto jej treść:

Kiedy zatem na cenzurowanym znajdą się niemal wszystkie spalinowe modele w Europie, wciąż bez problemu zamówimy i zarejestrujemy nie tylko nowe sportowe auta takich marek jak: Bugatti, Ferrari (o ile firma zmieści się w limicie) czy Lamborghini i McLaren, niewielkich manufaktur (choćby Alpina), ale też majestatyczne limuzyny jak Rolls-Royce.

Alternatywnym rozwiązaniem pozostaje poszukiwanie niszowych modeli dostawczych, jeśli nowe Lambo czy Rolls nie spełnią oczekiwań. W grę również wchodzą również ciężarówki z tradycyjnym dieslem czy napędem gazowym. A jeśli żadna z opcji nam się nie podoba, wówczas pozostaje na dobre przesiąść się na elektromobilność. Inicjatorzy nowych przepisów nie kryją bowiem nadziei, że samochody elektryczne staną się bardziej przystępne cenowo niż obecnie.