Współpraca reklamowaTestujemy na paliwach
Auto Świat > Wiadomości > Premiery > Toyota Mirai – druga generacja sedana na wodór

Toyota Mirai – druga generacja sedana na wodór

Autor Ewa Czechowska
Ewa Czechowska

Mirai to druga generacja auta zasilanego wodorem oferowanego przez Toyotę na światowych rynkach od 2014 roku. Następca jest przestronniejszy, tańszy i ma większy zasięg. Toyota planuje dziesięciokrotny wzrost sprzedaży wodorowego sedana.

Toyota Mirai IIŹródło: Toyota
  • Podzespoły napędu są mniejsze, lżejsze i inaczej rozmieszczone, dzięki czemu auto ma lepsze proporcje nadwozia, korzystniejszy rozkład masy i większą kabinę pasażerską
  • Dodatkowy zbiornik wodoru i wydajniejsze ogniwa paliwowe przyczyniają się do zwiększenia zasięgu do 650 km
  • Filtr katalityczny wyeliminować ma dwutlenek siarki (SO2), tlenki azotu (NOx) i cząstki stałe PM 2.5 z powietrza przelatującego przez system ogniw paliwowych

O ogniwach paliwowych, dzięki którym w auta zasilanych wodorem powstaje prąd elektryczny służący do napędzania kół, pisaliśmy jeszcze w ubiegłym wieku. W 2014 roku Toyota przeszła od badań, prowadzonych od 1992 roku, do praktyki i przedstawiła pierwszy model produkcyjny, który jeszcze pod koniec tego roku wszedł na japoński rynek. Auto zadebiutowało na wybranych europejskich krajach w 2015 roku i wtedy też mogliśmy odbyć nim pierwszą jazdę w Niemczech. Ograniczenie sprzedaży w Europie do kilku rynków miało oczywisty powód – brak odpowiedniej infrastruktury, czytaj stacji tankowania wodoru.

Pierwsza generacja Toyoty Mirai krytykowana była za udziwnioną stylistykę i ociężałą sylwetkę. Styliści wzięli sobie te uwagi do serca i nowy model prezentuje się dynamiczniej, przede wszystkim dzięki lepszym proporcjom nadwozia. Auto jest o 6,5 cm niższe (wysokość 1470 mm), ma większy o 14 cm rozstaw osi (2920 mm) i niżej położony środek ciężkości. Koła o średnicy 19 lub 20 cali są o 7,5 cm szerzej rozstawione. Dzięki tym wszystkim zabiegom i blisko pięciometrowej długości (4975 mm, więcej o 85 mm) Mirai II stylistycznie zbliżył się do sportowej limuzyny.

Ewa Czechowska