Chińscy producenci samochodów myślą z fantazją, działają na dużą skalę i nie boją się składać wielkich obietnic – o tym przekonałem się podczas moich wizyt na salonach samochodowych w Chinach w ostatnich latach. Kompleksy? Ani śladu, podobnie jak brak wstydu jeśli chodzi o „inspirowanie się” designem konkurencji z zachodu. No ale na tym polu też coś się zmienia – chińskie marki szukają własnych „języków” designu, podkupują projektantów z europejskich marek, albo, jak w przypadku Donfenga, zlecają całościowy projekt renomowanej, włoskiej firmie – Italdesign.
Dla przypomnienia: Dongfeng to ta firma, która kiedyś pod marką DFSK sprzedawała także na polskim rynku mikrodostawczaki z charakterystycznym grillem w stylu nerek BMW. Obecnie jest współudziałowcem koncernu PSA (posiada 13,68 proc. akcji) i jej najważniejszym partnerem w Chinach, prowadzi tam także joint-venture z Nissanem, Renault oraz Hondą, ale rozwija również portfolio własnych marek. Z kolei Italdesign to studio stylistyczne założone w 1968 r. przez Giorgetto Giugiaro. Na swoim koncie ma projekty takich aut jak VW Golf I i Passat B1, BMW M1, DeLorean DMC 12 czy Fiat Uno. Obecnie firma należy do grupy Volkswagena, ale świadczy usługi dla różnych producentów, nie tylko w branży samochodowej.
Voyah i-LAND jest koncepcyjnym, luksusowym gran turismo, którym Chińczycy rozpoczynają historię swojej nowej marki. Nazwa odnosi się do słów "Luxury", "Autonomous", "Nature" i "Delicat". Auto miało swoją premierę na trwającym obecnie salonie samochodowym w Pekinie. Stylistyka karoserii, kabiny, interfejsów systemów obsługi, jak i identyfikacja wizualna, w tym „uskrzydlony” znaczek, zostały opracowane przez Italdesign. Włosi są też odpowiedzialni za budowę samego koncepcyjnego egzemplarza.
A technika? Jak twierdzi Italdesign, auto bazuje na platformie Dongfenga o nazwie ESSA – Electric, Smart & Secure Architecture. Nie wiadomo jednak, czy to tylko marketingowa wydmuszka czy już gotowa baza podzespołów. O bliższych technicznych szczegółach Italdesign ani Dongfeng niczego nie zdradzają.
Podziwiać możemy zatem przede wszystkim wygląd Voyaha i-LAND. Linia tego wielkiego coupe, z niemal karykaturalnie długim przodem, bardzo niskim dachem i krótkim tyłem, równie dobrze pasowałaby np. do następnego Maserati Quattroporte, czy innego luksusowego elektryka o włoskim rodowodzie, który chciałby konkurować np. z Porsche Taycanem. Intrygująco wygląda przetłoczenie z kanałem powietrznym za przednim kołem – takie rzeczy to raczej w supersamochodach z monokokiem pokroju McLarena.
Iluminacja LED-owa jest bogata, zgodna z aktualnymi trendami głoszącymi, że „LEDy są nowym chromem”. Z tyłu pas świetlny nawet trochę przypomina wspomniany elektrobolid ze Stuttgartu... Długie drzwi Voyaha otwierają się do góry i dają szeroki dostęp do dwóch rzędów siedzeń. Fotel pasażera z przodu został w pokazowym egzemplarzu zastąpiony podnóżkiem służącym osobie siedzącej z tyłu – czyli miejsca są tu tylko 3, ale za to wyglądają na bajecznie wygodne.
W kokpicie: wysoki tunel pasujący do charakteru luksusowego GT (być może tu miałby się częściowo znajdować akumulator), oraz panorama wyświetlaczy, ciągnąca się przez całą szerokość wnętrza. Jak by tego było mało jest jeszcze ekran w kierownicy – coś podobnego widzieliśmy już w Bytonie M-Byte i mamy nadzieję, że nie zobaczymy już nigdzie więcej. Konsola środkowa z nielicznymi przyciskami nawiązuje kształtem do skrzydlatego logo Voyaha.
Czy jest szansa, że i-LANDa zobaczymy w wersji produkcyjnej na ulicy, choćby Szanghaju, Pekinu czy Shenzen? Dongfeng twierdzi, że w 2021 r. wprowadzi do sprzedaży w Chinach auto elektryczne pod marką Voyah, ale nie zdradza, czy będzie to i-LAND. Jesteśmy też ciekawi, czy firma utrzyma na dłuższą metę współpracę z Italdesign.