100, 200, a nawet 300 procent – tak bardzo zdrożały klasyczne japońskie samochody w ostatnich kilku latach. Dotyczy to głównie sportowych modeli. Poniżej ekstremalne przypadki z każdej z najbardziej kultowych obecnie dekad, czyli z lat 80., 90. i 2000.
Wiadomo, że wszystkie klasyczne samochody podrożały, ale to, co się dzieje na rynku starszych "japończyków", przechodzi ludzkie pojęcie. Nigdy jeszcze te samochody tyle nie kosztowały. Długo było tak, że kilka klasycznych aut w stylu Toyoty 2000GT, czy też pierwszych Nissanów Skyline GT-R, miało kosmiczne ceny, ale były to mega rzadkie okazy, a do tego praktycznie niespotykane u nas. Dzisiaj do grona bardzo drogich dołączyły też inne modele, które zresztą wszyscy doskonale znacie. Czy są aż tyle warte, pozostawiamy Waszej indywidualnej ocenie i przechodzimy do meritum.
Samochody z lat 80. ubiegłego wieku z Japonii nie cieszą się wielkim uznaniem. Oczywiście stare Toyoty, czy też Nissany sukcesywnie drożeją, ale to nie jest miejsce, w którym padałyby rekordy absurdu. Z jednym wyjątkiem – Toyota AE86 (w Europie nazwana Corolla GT), czy ostatnia tylnonapędowa Corolla, znana z driftów i mangi Initial D, od kilku lat jest na niekwestionowanym topie najbardziej drożejących aut japońskich. W zeszłym roku jeden z egzemplarzy osiągnął na japońskiej aukcji cenę 7 145 000 jenów, czyli ponad 250 tys. zł.
Potem za tyle samo sprzedano 130-konną, tylnonapędową Toyotę w Wielkiej Brytanii (46 250 funtów). Wtedy na rynku dało się jeszcze znaleźć auta w niezłym stanie (chociaż każde AE jest zazwyczaj mniej lub bardziej skorodowane) za 10-15 tys. euro. Pukaliśmy się w czoło, że ktoś wystawia (te najładniejsze) egzemplarze za 20-25 tys. euro, a dzisiaj to normalne ceny transakcyjne.
Obecnie te same auta w topowym stanie wystawiane są za rekordowe 40-46 tys. euro, czyli ok. 190-220 tys. zł! Dawno poznikały z rynku litewskie, czy też chorwackie ogłoszenia Corolli za 14-15 tys. euro, a jeśli się takie pojawią gdzieś, można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że ktoś będzie próbował Was oszukać np. sposobem "na zaliczkę".
Dlaczego tak bardzo ten samochód zdrożał? Na pewno działa tu Initial D tax i kult, jaki ma ten model na całym świecie, ale nie tylko. Warto pamiętać, że AE86 powstało raptem ponad 50 tys. egzemplarzy, a jeśli przetrwała połowa, to należy określić to jako sukces. Ten samochód był dostępny w Europie i długo nie cieszył się szczególnym poważaniem – dość napisać, że w latach 90. i 2000. jeżdżące egzemplarze kupowało się za kilka tysięcy złotych. Dzisiaj za tyle to można co najwyżej kupić sobie deskę rozdzielczą (oczywiście sam plastik) do AE86. Wiele aut trafiło też wtedy na złomowiska w Polsce.
Lata 90. – Integra droższa o 300 procent!
Niekwestionowanym królem sportowych samochodów z Japonii z lat 90. jest oczywiście czwarta generacja Toyoty Supry. Dzisiaj bez 30-50 tys. euro w zasadzie już niczego tu nie kupicie, ale wysokie ceny tego modelu to nie efekt ostatnich kilku lat, a zdecydowanie dłuższy proces. Modelem, który bardzo mocno zyskał w ostatnim czasie, według naszych informacji, jest Honda Integra Type R (DC2). Już w 2019 roku w USA padł rekord – Acurę Integrę Type R (DC2) sprzedano tam za mniej więcej 330 tys. zł.
To wersja na rodzimy rynek, ale zmiany w stosunku do Hondy nie są duże (głównie modele te różnią się znaczkami). Na europejskim rynku, póki co nie jest aż tak drogo, jak na aukcji w USA – sensowne auta kosztują bowiem 15-20 tys. euro, ale wyraźnie widać tendencję wzrostową. Jeszcze rok, dwa lata temu, bez problemu dało się kupić ładnego ITR-a (od Integra Type R) za 10-15 tys. euro.
Na tym jednak nie koniec, mniej więcej 6-7 lat temu ładne auta oferowane były po 30-35 tys. zł. Pamiętamy limitowaną żółtą DC2 za 35 tys. zł. Dzisiaj same żółte fotele Recaro, które montowano w tej wersji, potrafią kosztować kilka tysięcy dolarów! Wzrost o przeszło 300 procent (z 30 do 100 tys. zł) w ciągu kilku lat, to dużo nawet jak na sportowego youngtimera, ale wiele wskazuje na to, że najładniejsze egzemplarze będą w dalszym ciągu zyskiwać na cenie i powtórzy się sytuacja z AE86, które dochodzi już do ekstremalnych cen.
Lata 2000. – Skyline za grubo ponad milion!
Lata 2000. w japońskiej motoryzacji to w zasadzie ostatni kultowy okres. Wiele z powstałych wtedy modeli przeszło do historii, dzięki sportom motorowym lub też kulturze popularnej. Król może być jednak tylko jeden i jest nim Skyline. W latach 2000. japoński producent wyprodukował najbardziej kultowego Skyline’a wszech czasów – R34 (wytwarzano go dokładnie od końcówki lat 90. do początku 2000.; ale GT-R powstał w latach 1999-2002, idealnie tu więc pasuje).
Od razu napiszmy, że jego kultowość wzięła się głównie z faktu, że jeździł nim główny bohater jednej z części "Szybkich i wściekłych". Oczywiście grany przez ś.p. Paula Walkera bohater porusza się w filmie GT-R’em (czyli najmocniejszą wersją modelu), ale nawet zwykłe mocno podrożały. R34 to zresztą jak każdy Skyline, nie tylko mocne wersje, ale także te wolnossące, z automatami i czterodrzwiowymi nadwoziami. Te ostatnie jeszcze dwa, trzy lata temu kupowało się w Polsce po 20-25 tys. zł (import z Japonii, przez wyspecjalizowane firmy, lub indywidualny). Dzisiaj raczej bez 40-50 tys. zł nie ma już tu czego szukać.
Jeśli chcecie wersję turbo w nadwoziu coupe, cena przekracza 100 tys. zł. Ale to nie wszystko, bo są jeszcze oryginalne GT-R’y BNR34, właśnie takie jak w "Szybkich i wściekłych". W Polsce można je policzyć na palcach jednej ręki, ale w Europie i na Wyspach Brytyjskich kilkadziesiąt się znajdzie. Ceny od zeszłego roku jakoś bardzo nie wzrosły, bo za "zwykłe" wersje trzeba zapłacić około 130-150 tys. funtów (około 750-860 tys. zł). Prawdziwe szaleństwo dotyczy jednak wersji limitowanych – w tej chwili w Harlow kupić można jeden z 718 egzemplarzy V-Spec II Nur za 245 tys. funtów. W przeliczeniu to ponad 1 milion 399 tys. zł.
To jednak nie koniec, bo w przyszłym roku ceny mogą jeszcze bardziej wzrosnąć. R34 produkowano bowiem od 1998 roku, a to oznacza, że w 2023 model będzie miał skończone 25 lat i otworzy się dla niego rynek USA (cała gama Skyline R34 stanie się tam wtedy youngtimerem wedle amerykańskiego prawa i będzie można rejestrować ją bez homologacji, której oczywiście na ten rynek nie otrzymała). Na wielu japońskich vlogach widać, że miejscowi handlarze pochowali BNR34 w garażach i czekają na wzrost cen. Tak, jest to trochę bańka, ale pamiętajcie, że ta generacja GT-R’a powstała w niewielkiej liczbie egzemplarzy – 11 578 sztuk.
Galeria zdjęć
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.