To, że czasem wsiadają do nich także istoty ziemskie, można wyjaśnić tylko instynktem stadnym.
Colin Chapman, szef Lotusa, oczyma wyobraźni widział, jak klienci jego firmy żenią się (rzadziej wychodzą za mąż), kupują tapicerowane meble, rodzą im się dzieci, i pomyślał sobie: musimy dotrzymać im kroku! Dlatego też firma zdecydowała się na zbudowanie prawdziwego auta 4-osobowego, z wygodnymi fotelami, imitacją drewna na desce rozdzielczej i klimatyzacją.
W topowym wyposażeniu była nawet dostępna automatyczna skrzynia biegów. A klienci pomyśleli sobie: ten nasz Colin chyba kompletnie zwariował! Kupmy lepiej jakieś TVR, bo Lotus najwyraźniej przeżywa problemy egzystencjalne. No i kupowali.
Terenowa? Eee, no nie za bardzo. Obszerna? Też nie, bo tylko 2-osobowa. To może chociaż elegancka? Taa, jak... Goofy.
Superciężki tył Volvo nie był chyba tym, czego oczekiwali klienci klasy kompaktów. Przez 7 lat sprzedano tylko 220 tys. aut.
Jak zniszczyć image modelu, który wydaje się niezniszczalny? Wystarczą 4-cylindrowe silniki i design jak wyżej.
Brak pieniędzy w kasie! Co robić? Najlepiej zbudować ultraluksusowe cabrio, w przypadku którego nakłady nigdy się nie zwrócą.
Włosi potrzebowali szybko fatalnie wykonanego „anglika” z niezrozumiałą stylistyką i rachitycznym silnikiem. Udało się!