- Mierzące niewiele ponad 4,2 m auto sprawia wrażenie niedużego. Tym bardziej zaskakuje przestronność wnętrza
- Ciekawe stylistyka i technika, niewielka ilość wyprodukowanych aut i rzadkość występowania – stawiamy, że zainteresowanie tym modelem będzie rosło, zwłaszcza wśród wrogów niemieckiej dominacji na rynku old— i youngtimerów
- Początkowo planowano, żeby w momencie premiery topowa odmiana Volvo 480 była wyposażana w turbodoładowany silnik benzynowy
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Kompaktowe coupé lub shooting brake – tak najczęściej określa się nadwozie mierzącego 4,26 m długości Volvo. Tak naprawdę model 480 jest hatchbackiem, ale rozumiemy, dlaczego nikt nie chce w ten sposób spłycać efektów pracy holenderskiego stylisty Johna de Viresa. Już na pierwszy rzut oka widać, że inspiracje były czerpane z "trumny Królewny Śnieżki", czyli Volvo P1800 ES, które z racji dużego przeszklenia tylnej części nadwozia doczekało się takiego właśnie przydomku.
Holender nie był jedynym stylistą, który chciał zaprojektować design kompaktowego Volvo. Na początku projektu, czyli w 1978 roku, firma stworzyła tzw. czerwoną księgę, zawierającą wszelkie wytyczne i wymagania wobec nowego modelu, a później rozpisała konkurs na najlepszą pracę. Częściowo wskazówki pokrywały się z założeniami koncepcyjnego Volvo LCP2000 (Light Component Prototype). Do rywalizacji oprócz szwedzkiego działu stylistycznego zgłosili się Holendrzy oraz dwie włoskie firmy: Bertone i Coggiola. Zarządowi najbardziej spodobał się model z Holandii, który charakteryzował się doskonałym współczynnikiem oporu powietrza Cx 0,34, więc klamka zapadła!
Przeczytaj też:
- Toyota GR Supra 2.0 Fuji Speedway – motoryzacyjny celebryta
- Ostatni występ Pagani Huayry
- Alfa Romeo Giulia 2.0 Veloce TI Q4 – sportowa w każdym detalu
Sportowy, mocno ścięty przód "480-ki", który tak spodobał się zarządowi Volvo, nastręczał też pewnych problemów. Projektując auto, zakładano, że jednym z kluczowych rynków zbytu będą Stany Zjednoczone, ale żeby móc sprzedawać tam samochody, oprócz kryteriów bezpieczeństwa, o których spełnienie Szwedzi byli spokojni, auto musiało mieć też reflektory umieszczone na pewnej minimalnej wysokości. Żeby spełnić ten warunek, zdecydowano się na ciekawe i intrygujące, ale dość drogie rozwiązanie – chowane elektrycznie lampy, które dodatkowo nadają sylwetce Volvo 480 rasowy charakter. Najlepsze w tej historii jest to, że auto nigdy nie trafiło do sprzedaży w USA, bo ze względu na kurs dolara byłoby to po prostu nieopłacalne.
Drugim problemem był umieszczony pod zderzakiem wlot powietrza do silnika, a co za tym idzie – brak możliwości dostrzeżenia logo firmy na grillu. Dziś wydaje się to może śmieszne, ale nie zapominajmy, że Volvo 480 pod względem stylistyki miało niewiele elementów wspólnych z resztą ówczesnej palety. Ostatecznie zdecydowano się na kompromis – logo jak zwykle umieszczono na wlocie do chłodnicy, a między reflektorami, bliżej lewej strony, umieszczono napis "Volvo".
Ale stylistyka to tylko haczyk, choć bardzo ważny przy wyborze auta przez klientów. Volvo chciało jednak rewolucyjnych technicznych rozwiązań w swoich pojazdach i przede wszystkim zdawało sobie sprawę z tego, że w popularnych samochodach będzie niepodzielnie królować przedni napęd. Dlatego właśnie w 1978 roku wystartował projekt "Galaxy", z którego później zrodziły się dwa przednionapędowe typoszeregi – kompaktowy 400 i reprezentujący klasę średnią 800.
Pierwszy prototyp serii 400 – pojazd o nazwie "G4" – był gotowy już we wrześniu 1980 roku. Stylistycznie concept car przypominał późniejsze Volvo 440, czyli liftbacka, który zadebiutował w 1988 roku. Jednak pionierskim autem typoszeregu, które zostało oficjalnie wprowadzone do sprzedaży, stało się Volvo 480 – pierwszy samochód szwedzkiego koncernu z przednim napędem.
Nie była to jedyna nowość, którą mogło pochwalić się nowe Volvo. Od samego początku wszystkie wersje silnikowe "480-ki" wyposażano we wtrysk paliwa. Również pod względem pokładowej elektroniki Szwedzi poszli bardzo do przodu: w aucie zastosowano m.in. komputer pokładowy, który miał 27 różnych funkcji, m.in. mógł pokazywać chwilowe i średnie zużycie paliwa! Przypominamy, że mówimy o samochodzie kompaktowym z 1986 roku. Żeby innowacje były widoczne dla użytkownika także w codziennej eksploatacji, zdecydowano się na podświetlanie stacyjki i zamków w drzwiach.
Mimo kompaktowych wymiarów i długiego przodu wnętrze oferuje komfortowe warunki podróżowania dla 4 osób. Auto jest świetnie wyciszone, a pozycja za kierownicą przypomina trochę półleżącą. W pierwszej chwili wydawało nam się nawet, że nie jest to dobre rozwiązanie, ale szybko okazało się, że wszystkie instrumenty potrzebne do obsługi auta są idealnie pod ręką, a widoczność z miejsca kierowcy mimo tak relaksującej pozycji – wręcz genialna. Nie wiemy, jak udało się to Szwedom zrobić, ale nawet wsiadanie nie wymaga zbyt trudnych gimnastycznych ćwiczeń.
Początkowo planowano, żeby w momencie premiery topowa odmiana Volvo 480 była wyposażana w turbodoładowany silnik benzynowy. Niestety, nie udało się na czas zestroić właściwie wszystkich zmodyfikowanych elementów tej jednostki, choć zajmowali się tym inżynierowie Porsche. Ostatecznie motor 1.7 turbo o mocy 120 koni pojawił się w "480-ce" wiosną 1988 roku.
Podstawowa jednostka napędowa kompaktowego Volvo to efekt współpracy z Renault (napędzała m.in. modele 5 i 19). W wersji z katalizatorem osiąga 95, a bez niego – 109 KM. Prezentowany na zdjęciach egzemplarz pochodzi z 1992 roku i jest w zachowanym stanie, a pod maską znajduje się 2-litrowy silnik o mocy 110 KM, który zastąpił wolnossący 1.7. Dodatkowo nasza "480-ka" została wyposażona w 4-stopniowy "automat", co sprawia, że w tym wydaniu należałoby mówić o niej bardziej jak o komfortowym, choć niewielkim samochodzie premium niż o aucie sportowym.
Świetne wyciszenie, wygodna pozycja za kierownicą, przyzwoicie wyglądające plastiki deski rozdzielczej (ozdobione tkaniną obiciową siedzeń) oraz skuteczne kompensowanie nierówności sprawiają, że tym samochodem można pokonywać dłuższe trasy. Moc dwulitrowego motoru nie zapewnia może oszałamiających osiągów, ale całość robi wrażenie bardzo przemyślanego zestawienia i spójnej konstrukcji. Aż dziw bierze, że w czasach swojej młodości Volvo 480 nie zrobiło większej kariery.
Nie bez znaczenia była pewnie wysoka cena auta. Najtańsza odmiana z wolnossącym silnikiem 1,7 litra kosztowała w 1987 roku w Niemczech 32 990 marek. Za takie pieniądze można było kupić 2-litrowego Mercedesa 190. Poza tym samochód nie odniósł sukcesu w ojczyźnie marki, gdzie wytykano mu holenderskie pochodzenie (produkcja odbywała się w dawnej fabryce DAF-a w holenderskim Born), a co za tym idzie – braki jakościowe. No i doszły jeszcze kwestie nowoczesności, na którą tradycyjni klienci Volvo nie byli chyba jeszcze przygotowani. Ostatecznie, gdy w 1995 roku zakończono wytwarzanie Volvo 480, licznik fabryczny zatrzymał się na liczbie 76 375 egzemplarzy, co czyni z zachowanych samochodów ciekawego klasyka.
Volvo 480 — plusy i minusy
Ciekawe stylistyka i technika, niewielka ilość wyprodukowanych aut i rzadkość występowania – stawiamy, że zainteresowanie tym modelem będzie rosło, zwłaszcza wśród wrogów niemieckiej dominacji na rynku old— i youngtimerów. Pewnym problemem jest... zbyt nowoczesny wygląd i braki jakościowe. Choć karoseria Volvo jest częściowo ocynkowana i ma dużo elementów z tworzyw sztucznych (np. maska), rdza często pojawia się w okolicach: tylnych nadkoli, bagażnika (uwaga na uszczelkę tylnej szyby/klapy), przedniej szyby i na rantach drzwi. Ponieważ pod maską jest dość ciasno, "480-ka" nie należy też do ulubionych aut mechaników (im bogatsza wersja, tym gorzej). Drogie w naprawie są także silniki odpowiedzialne za chowanie reflektorów. Za to pod względem silnikowym "480-ka", nawet w wersji turbo, jest długowiecznym autem.
Volvo 480 — części zamienne
Rzadki samochód, mała dostępność części, ale to, co znajdziecie na rynku (mowa o elementach używanych), jest względnie tanie, bo i zainteresowanie okazuje się niewielkie – przednia maska 240 zł, drzwi 150 zł, reflektor (Hella) 150 zł, zderzak od turbo 800 zł, tylna klapa 350 zł. Trudno kupić ładne tylne lampy czy kierunkowskazy (tworzywo niszczy się od promieni słonecznych), a zniszczoną tapicerkę trzeba odtwarzać.
Volvo 480 — sytuacja rynkowa
W Polsce znaleźliśmy kilka ogłoszeń o sprzedaży Volvo 480. Żadnego z tych aut nie odrzucilibyśmy na samym wstępie, nawet najtańszego, za 1700 zł, które zostało pomalowane przez graficiarza (choć sprzedający uprzedza, że auto nie odpala). Najdroższe jest czerwone 480 GT z 1994 roku, które w wyposażeniu ma 2-litrowy silnik i klimatyzację. Za dobrze wyglądające na zdjęciach auto, o którego wadach i zaletach znajdziecie w ogłoszeniu wyczerpujące informacje, właściciel żąda 17 700 zł (do negocjacji).
Reszta aut jest w przedziale cenowym 5000-7000 zł. Według niemieckiego cennika Classic Data za auto w stanie 2 (wolnossące 1.7) trzeba zapłacić ok. 3800 euro, a z doładowanym motorem – 5100 euro. W zależności od wersji przez ostatnie 5 lat ceny "480--ki" wzrosły od 11 do 22 proc. W Niemczech najtańsze auto kosztuje 200, najdroższe – 6900 euro.
Volvo 480 — polecamy
Kolekcjonersko niezmiennie polecamy auta w możliwie najlepszym stanie, z silnikiem turbo. Do zwykłej jazdy, do której "480-ka" jak najbardziej się nadaje, można rozważyć też tańsze propozycje, choć najlepiej, żeby był to samochód po liftingu z 1991 roku. Wtedy w zupełności wystarczy wolnossąca jednostka 1.7 lub mocniejsza 2.0 – z racji dużego przeszklenia kabiny najlepiej z klimatyzacją.
Galeria zdjęć
Choć w chwili prezentacji pod koniec 1985 roku był to najmniejszy samochód w ofercie szwedzkiego koncernu, odegrał kluczową rolę w rozwoju firmy i wytyczył kierunek na następne lata.
Kompaktowe coupé lub shooting brake – tak najczęściej określa się nadwozie mierzącego 4,26 m długości Volvo. Tak naprawdę model 480 jest hatchbackiem, ale rozumiemy, dlaczego nikt nie chce w ten sposób spłycać efektów pracy holenderskiego stylisty Johna de Viresa.
Już na pierwszy rzut oka widać, że inspiracje były czerpane z „trumny Królewny Śnieżki”, czyli Volvo P1800 ES, które z racji dużego przeszklenia tylnej części nadwozia doczekało się takiego właśnie przydomku.
Mimo kompaktowych wymiarów i długiego przodu wnętrze oferuje komfortowe warunki podróżowania dla 4 osób.
Początkowo planowano, żeby w momencie premiery topowa odmiana Volvo 480 była wyposażana w turbodoładowany silnik benzynowy. Niestety, nie udało się na czas zestroić właściwie wszystkich zmodyfikowanych elementów tej jednostki, choć zajmowali się tym inżynierowie Porsche. Ostatecznie motor 1.7 turbo o mocy 120 koni pojawił się w „480-ce” wiosną 1988 roku.
Design lat 80., ale pomysł z ozdobieniem deski rozdzielczej tkaniną obiciową siedzeń bardzo nam się spodobał.
Plastiki do wykończenia wnętrza wyglądają co prawda nieźle, ale w miarę upływu lat stają się kruche, co np. utrudnia naprawy.
Czterostopniowy „automat” czyni „480-kę” bardzo komfortowym autem.
Ergonomia zarówno na przednich, jak i tylnych siedzeniach – bez zarzutu.
Do otwierania bagażnika i klapki wlewu paliwa służy jedna dźwignia.
Podstawowa jednostka napędowa kompaktowego Volvo to efekt współpracy z Renault (napędzała m.in. modele 5 i 19). W wersji z katalizatorem osiąga 95, a bez niego – 109 KM. Prezentowany na zdjęciach egzemplarz pochodzi z 1992 roku i jest w zachowanym stanie, a pod maską znajduje się 2-litrowy silnik o mocy 110 KM, który zastąpił wolnossący 1.7.
Mierzące niewiele ponad 4,2 m auto sprawia wrażenie niedużego. Tym bardziej zaskakuje przestronność wnętrza.
Obrysowe światła na bokach to jeszcze jeden dowód na to, że Volvo na etapie projektowania „480-ki” myślało o USA. Nic z tego jednak nie wyszło.
Chowane reflektory w aucie tej wielkości z 1986 roku? Już wiadomo, dlaczego małe Volvo było takie drogie.
Zamki w drzwiach nie dość, że były podświetlane, to do tego miały funkcję podgrzewania!
Kolekcjonersko niezmiennie polecamy auta w możliwie najlepszym stanie, z silnikiem turbo. Do zwykłej jazdy, do której „480-ka” jak najbar- dziej się nadaje, można rozważyć też tańsze propozycje, choć najlepiej, żeby był to samochód po liftingu z 1991 roku. Wtedy w zupełności wystarczy wolnossąca jednostka 1.7 lub mocniejsza 2.0 – z racji dużego przeszklenia kabiny najlepiej z klimatyzacją.