- Isuzu D-Max występuje w Polsce z trzema rodzajami kabin: pojedynczą, przedłużoną lub podwójną (w teście w tej ostatniej wersji)
- Pod maską testowanego samochodu pracuje 1,9-litrowy diesel generujący 163 KM oraz 360 Nm, a moment obrotowy dociera do kół za pośrednictwem 5-biegowej, automatycznej skrzyni
- Podczas jazdy po bezdrożach pomocą służy dołączany napęd na wszystkie koła oraz blokada tylnego mechanizmu różnicowego
- Samochód został użyczony przez importera, a po teście zwrócony
Isuzu D-Max – dla kogo?
Isuzu D-Max to bez dwóch zdań typ dla osób, które poszukują auta do ciężkiej pracy. To także model dla kierowców podróżujących często po bezdrożach, jak i tych, którzy nagminnie holują przyczepy. Jednak w przypadku testowanej wersji auto spełni się jeszcze w rodzinnej roli. W dalszej części testu przedstawimy cechy, które decydują o możliwości wykorzystania auta w ten sposób.
Isuzu D-Max – opis modelu
Isuzu D-Max w obecnej postaci (trzecia generacja) w sprzedaży jest od 2019 r. Jednak aktualna stylistyka nadwozia to zasługa liftingu przeprowadzonego w marcu 2023 r. Auto wyróżnia się przede wszystkim nieco zmienionym przodem.
W testowanej wersji bojowy wygląd dodaje orurowanie umieszczone na pokrywie paki (przykrycie to część pakietu Style Cover Pack 2 – 11 320 zł netto), zaraz za kabiną pasażerską. Ponadto terenowy, a jednocześnie elegancki sznyt to zasługa wykończenia nadkoli czarnym, połyskującym tworzywem, które są elementem pakietu V-Cross Pack kosztującego 8750 zł netto.
Isuzu D-Max – wrażenia z jazdy
Isuzu D-Max ma pod maską silnik Diesla, który generuje 163 KM i 360 Nm. Wprawdzie w pikapach osiągi nie grają głównej roli, niemniej jednak po mocnym wciśnięciu pedału gazu samochód udaje się rozpędzić do 100 km/h po 12,6 s.
Powody do zadowolenia daje charakterystyka pracy jednostki napędowej. Typowy dla diesli klekot słyszalny jest tylko po uruchomieniu zimnego silnika, a donośny warkot dociera wyłącznie w trakcie dynamicznego przyspieszania. Kiedy jedziemy jednostajnie (także z autostradową prędkością), do uszu pasażerów dociera tylko delikatny pomruk motoru.
Mniej korzystnie oceniliśmy pracę automatycznej skrzyni biegów. Niezależnie czy delikatnie wciskaliśmy pedał gazu, czy w pełni wykorzystywaliśmy możliwości napędu, przekładnia zmienia biegi niezbyt szybko i ma się odczucie, jakby męczyła się przy tym.
Isuzu D-Max – wnętrze
Isuzu D-Max ma część pasażerską, której wykończenie bardziej kojarzy się z samochodem osobowym niż z pikapem stworzonym do pracy. Pojazd ma na tyle przestronne wnętrze w obu rzędach siedzeń, że nawet wysokie osoby mają wystarczającą ilość miejsca na wysokości kolan oraz nad głowami. Zaletą okazuje się również wyprofilowanie foteli, które zapewniają wygodę także wtedy, gdy podróżujemy na nich kilka godzin.
Dobrze oceniliśmy także jakość materiałów wykończeniowych. Tworzywa sztuczne są miłe w dotyku i ładnie wyglądają, natomiast na siedzeniach znalazła się skórzana tapicerka o efektownym wzornictwie. Polotu nie zabrakło także fachowcom zajmującym się projektem kierownicy – nie dość, że prezentuje się efektownie, to w dodatku dobrze leży w dłoniach.
Wysokie noty wystawiliśmy ponadto za cyfrowe, czytelne wskaźniki oraz za obsługę urządzeń pokładowych. Można je aktywować za pośrednictwem 9-calowego, dotykowego ekranu oraz za pomocą tradycyjnych przycisków zgromadzonych pod centralnym wyświetlaczem, na kierownicy oraz na tunelu pomiędzy fotelami.
Isuzu D-Max – pojemność i ustawność bagażnika
Część ładunkowa testowanego modelu ma wymiary (dł./szer./wys.) 1571/1530/490 mm. Zatem swobodnie zmieści się tu europaleta. Tyle tylko, że w testowanej odmianie Isuzu D-Max ma przykrycie paki w postaci klapy otwieranej do góry, a nie zasuwanej, jak ma to miejsce w wielu pikapach.
W efekcie nierealny staje się transport wysokiego ładunku (np. betoniarki) przy otwartej części ładunkowej. Możliwy okazuje się natomiast transport niedużych mebli czy walizek oraz plecaków.
Co istotne ładunek nie jest narażony na uszkodzenia, bo można go umocować do uchwytów znajdujących się na pokładzie pojazdu, a poza tym paka i jej pokrywa są szczelne i nawet podczas jazdy w ulewnym deszczu nie musimy obawiać się o przewożone przedmioty. Atutem japońskiego pikapa jest dodatkowo możliwość holowania przyczep o maksymalnej masie 3500 kg.
Isuzu D-Max – spalanie i koszty eksploatacji
Silnik testowanego pojazdu według producenta pali średnio 8,2 l/100 km. Nie jest to jednak wartość pokrywająca się z rzeczywistym zapotrzebowaniem na olej napędowy. Podczas testu przeciętne zużycie paliwa wyniosło 10 l/100 km. To nieco za duża nadwyżka w stosunku do fabrycznych obietnic.
Isuzu D-Max – prowadzenie
To już nie są czasy, kiedy jazda pikapem z pustą paką oznaczała mocne podskakiwanie tyłu podczas pokonywania nierówności. Owszem, w takiej sytuacji auto nie jest w pełni spokojne, ale wstrząsy nie są na szczęście nadmiernie nieprzyjemne. Po załadowaniu było tak, jak spodziewaliśmy się przed testem – pojazd prowadził się znacznie stabilniej.
Jednak niezależnie od tego czy część ładunkowa była pusta, czy z towarem Isuzu D-Max nie jest fanem dynamicznej jazdy na zakrętach. W takiej sytuacji nadwozie mocno przechyla się, a w dodatku niezbyt precyzyjny układ kierowniczy utrudnia wyczucie pojazdu.
Napęd samochodu na stałe przekazywany jest na koła tylnej osi, a pokrętłem na środkowej konsoli da się włączyć układ 4x4. Podczas testu mieliśmy okazję podróżować asfaltowymi i szutrowymi drogami Suwalszczyzny. W trakcie pokonywania nawierzchni tego drugiego typu zatrzymaliśmy się na chwilę w kopnym piachu.
- Czytaj także: Pikapy jednak nie są dla każdego. Ford Ranger kontra Isuzu D-Max, Nissan Navara i Toyota Hilux
Wciskamy gaz, silnik wchodzi na obroty, a samochód nie ma za bardzo chęci do jazdy. Próbujemy drugi, trzeci raz i nadal nic. Zatem włączyliśmy napęd 4x4 i wystarczyło nieznacznie dodać gazu, a Isuzu D-Max bez wysiłku wybawił nas z piaszczystej opresji.
Pamiętajcie jednak, że w tym aucie nie ma trybu auto, zatem po wyjechaniu na asfalt trzeba ponownie korzystać z napędu na tył. W czasie pokonywania bardziej wymagających bezdroży pomocą służy dodatkowo blokada tylnego mechanizmu różnicowego. Ponadto podczas jazdy w terenie, nieoceniony okazuje się prześwit wynoszący 240 mm.
Isuzu D-Max – finansowanie i gwarancja
Testowane Isuzu D-Max z podwójną kabiną pasażerską oraz 163-konnym dieslem i automatyczną skrzynią biegów występowało w wersji wyposażeniowej LSE. W takiej postaci cena netto pojazdu to 161 950 zł.
- Czytaj także: Ford Ranger Raptor – więcej niż pikap
Jednak metalizowany, niebieski lakier za 3150 zł, pakiet Style Cover Pack 2 (otwierana do góry pokrywa z tworzywa sztucznego) kosztujący 11 320 zł oraz V-cross Pack (poszerzone nadkola) za 8750 zł podwyższyły cenę opisywanego egzemplarza do 185 170 zł netto.
Isuzu D-Max – czy warto kupić?
To prawda, że Isuzu D-Max nadaje się dla rodziny, ale jeżeli nie jest to familia, która aktywnie spędza czas na surfingu, nartach, czy chodząc po górach to lepiej zdecydować się na pojazd innego rodzaju (np. kombi czy SUV). Co z tego, że wnętrze jest przestronne, a siedzenia wygodne skoro najpierw trzeba wspiąć się, żeby zająć na nich miejsce.
Poza tym jazda z niewielkim bagażem może wiązać się z koniecznością wchodzenia na pakę, żeby sięgnąć przedmioty umieszczone blisko kabiny pasażerskiej. Isuzu D-Max jest za to świetnym kandydatem dla osób, które często holują przyczepy. Wożenie koni?
Proszę bardzo, tym bardziej że cały sprzęt do jazdy konnej zmieści się na pakę. Ponadto auto sprawdzi się jako holownik przyczepy kempingowej. Zadowoleni z auta będą również przedsiębiorcy, którzy zadania wykonują w trudno dostępnym terenie.