- Toyota obiecuje, że GR Yaris po zmianach jest nie tylko mocniejszy, ale też solidniejszy niż dotychczas
- Zupełnie nowa jest wersja z automatyczną skrzynią biegów. To klasyczny automat, a nie dwusprzęgłówka
- Inne niż dotychczas jest wnętrze – GR Yaris ma teraz niewiele wspólnego z "cywilnym" Yarisem
- Samochód był użyczony przez importera, a po teście został zwrócony
- Zachęcamy do oddawania głosów w ankiecie, która znajduje się pod artykułem
Ten samochód to fenomen. Kiedy tylko Toyota informuje, że znów będzie do kupienia, chętni ustawiają się w kolejkach, żeby złożyć zamówienie. Mówimy tu o modelu, który ma gabaryty auta miejskiego, a w dodatku dzieli nazwę i nawiązuje do wyglądu niezbyt fascynującego miejskiego Yarisa, którego da się kupić już o jakieś 160 tys. zł taniej. Prestiż? Tylko wśród wtajemniczonych. Komfort? A kogo to interesuje? Ładne wnętrze? Tu nie ma czasu, żeby się mu przyglądać, bo w tym aucie wszystko bardzo szybko się dzieje. A i tak auto sprzedaje się jak ciepłe bułeczki.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoMusiałem sprawdzić, na czym ta magia polega. Nie jestem szczególnym miłośnikiem aut sportowych – owszem, czasem lubię pojechać na tor i doświadczyć wyrzutu adrenaliny, ale na co dzień bardziej sobie cenię komfort i walory praktyczne. Ale o GR Yarisie słyszałem tyle dobrego od osób, których zdanie sobie cenię, że kiedy nadarzyła się okazja, nie mogłem odmówić. Tym bardziej że dostępny był już model po tegorocznym liftingu, w dodatku z 8-biegowym automatem.
Toyota GR Yaris: zupełnie nowe wnętrze
Na pierwszy rzut oka GR Yaris wygląda jak ofiara miłośnika tuningu – spojlery, poszerzenia, ażurowy grill. O ile "cywilny" Yaris jest dziś dostępny jako 5-drzwiowy hatchback, sportowa wersja ma nadwozie 3-drzwiowe. Dobry pomysł, bo im mniej drzwi, tym łatwiej o uzyskanie wysokiej sztywności nadwozia. Tak na marginesie, w ofercie Toyoty znaleźć można też wersję GR Sport, która z GR Yarisem nie ma wiele wspólnego – wygląda wprawdzie rasowo, ale to tylko odpicowany, zwykły Yaris.
W środku GR Yaris nie wygląda przesadnie zachęcająco – morze szarego plastiku, kanciasta i niezbyt estetycznie zaprojektowana deska rozdzielcza. To nie jest wybitne wzornictwo przemysłowe, ale po chwili można je docenić – ten kokpit nie rozprasza, a w tym samochodzie to wyjątkowo ważne. W wersji sprzed liftingu wnętrze było bez większych zmian przejęte z cywilnego Yarisa – tu inspiracją były rajdówki. No i Toyota zareagowała ponoć na krytykę w kwestii pozycji za kierownicą – w wersji sprzed zmian siedziało się ponoć zbyt wysoko. Nie wiem, nie jeździłem, nie mam porównania, ale w obecnej wersji nie mam się do czego przyczepić. Co ważne, przy fotelu ustawionym poprawnie "do walki", z dociągniętymi maksymalnie pasami, mogę dosięgnąć do wszystkich przełączników.
O kabinie nie ma się co przesadnie rozwodzić, bo nie o przestronność czy komfort w tym aucie chodzi. W skrócie, jak na prawdziwe auto sportowe, jest na tyle dobrze, że przy odpowiedniej dozie masochizmu i samozaparcia GR Yarisa można potraktować jako "daily" i używać go jako normalnego samochodu (prawie) rodzinnego. Cztery osoby się pomieszczą (z czego dwie w miarę wygodnie), bagażnik ma 174 l pojemności, a jeśli ktoś narzeka na komfort, to można go pocieszyć, że podróż tym autem może trwać znacznie krócej, niż innymi autkami porównywalnej wielkości.
Toyota GR Yaris: silnik i układ przeniesienia napędu
Silnik GR Yarisa ma tylko trzy cylindry, 1.6 l pojemności i w aktualnej wersji aż 280 KM mocy, oczywiście, dzięki doładowaniu. Brzmi zadziornie i całkiem fajnie współpracuje z 8-biegowym klasycznym automatem. To nie jest dwusprzęgłówka, ale skrzynia hydrokinetycza, która zmienia biegi, szczególnie w trybie sportowym, naprawdę szybko i oczywiście zmiany przełożeń można wymuszać, operując wygodnymi łopatkami, co też działa bez zbędnej zwłoki.
Po uruchomieniu, szczególnie w garażu, możemy się poczuć przez chwilę, jak na pit-stopie na torze, bo na zimno silnik wyraźnie pracuje "na bogato", emitując aromatyczne spaliny – fani motoryzacji to kochają, choć wdychanie takich oparów zdrowie nie jest. To jednak trwa tylko przez krótką chwilę, później układ oczyszczania spalin działa jak w każdym nowoczesnym aucie. Rzut oka na tłumik skryty za tylnym zderzakiem, na przebarwienia wygrzanego metalu w niemal nowym aucie, które jednak już miało okazję pojeździć po torze, przypomina, że silnik spalinowy to jednak maszyna cieplna, która zamienia energię termiczną w mechaniczną, ale z racji umiarkowanej sprawności, tego ciepła do rozproszenia pozostaje mnóstwo.
Ze sportowych smaczków – auto wyposażono w system natrysku wody na intercooler (chłodnicę powietrza doładowania), który podczas ostrej walki pozwala zmniejszyć straty związane z zasysaniem przez silnik zbyt gorącego powietrza. Zbiornik na wodę znajduje się pod podłogą bagażnika.
Toyota GR Yaris: kusi do złego
Zawieszenie, układ kierowniczy i układ napędowy (4x4 z dyframi TorSen i zmiennym rozkładem momentu między przednią i tylną osią) zestrojone są tak, że z jednej strony autem tym da się jeździć po mieście, czy nawet wyruszyć w dalszą trasę, ale z drugiej strony, na krętych drogach czy na torze GR Yaris dostarcza niezwykłej przyjemności – aż się prosi o brutalniejsze traktowanie. To największa wada tego auta – ono kusi i prowokuje do złego. To jest samochód dla ludzi z dużą dozą samokontroli i rozsądku! Trudno jednak znaleźć inne auto, w którym tak przyjemnie dochodzi się do limitów swoich i maszyny, które tak dobrze sygnalizuje, co się z nim dzieje i na ile sobie można pozwolić. To coś między świetną zabawką, sprzętem sportowym, a niebezpieczną bronią.
Osiągi na papierze (prędkość maksymalna ograniczona do 230 km/h, 5,2 s do setki) nie oddają tego, jak to auto jeździ. Hamulce są po prostu genialne – w razie potrzeby auto staje niemal w miejscu.
Czy ok. 240 tys. zł to dużo? To na pewno mnóstwo pieniędzy, ale za taką kwotę nie da się kupić żadnego porównywalnego auta, bo GR Yaris w zasadzie nie ma konkurencji. To auto jedyne w swoim rodzaju, wyjątkowe i na swój sposób wybitne. Jeśli będę miał przypadkiem ćwierć miliona złotych luźnej gotówki, to kiedy znów pojawi się informacja, że "rzucili" do salonów GR Yarisy, to… kto wie.