- Land Rover Defender to już SUV, a nie typowa terenówka z tradycyjną ramą
- Zaletą nowej generacji modelu jest elektronika sterująca trybem jazdy terenowej, dzięki której nawet laik poradzi sobie w lekkim terenie
- Jedną z unikalnych opcji jest pakiet fabrycznych akcesoriów, który znacząco zwiększa możliwości jazdy w terenie
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu
Jaki samochód, takie planowanie podróży. W przypadku większości aut zwykłe codzienne dojazdy czy nawet wakacyjne wyjazdy wiążą się z tym, że poszukujemy najdogodniejszych dróg, a w nawigacji wybieramy trasę szybką, komfortową czy optymalną. Mile widziane są drogi ekspresowe czy autostrady, a im bardziej lokalne trasy, tym bardziej docenia się te, na których zadbano o równą nawierzchnię.
Land Rover Defender - nie tylko na asfalt
Może być jednak zupełnie inaczej. Już pierwsze kilometry pokonane nowym Land Roverem Defenderem oznaczają, że zamiast za równymi jak stół wyasfaltowanymi drogami zaczynamy rozglądać się za terenem, w który nigdy nie zapuścilibyśmy się typowym rodzinnym kombi czy vanem. Właściwie to nawet niejednym modnym SUV-em nie odważylibyśmy się zbytnio oddalać od asfaltu.
Początkowo kuszą nas lokalne rozjeżdżone drogi gruntowe, którymi zapuszczamy się coraz dalej od porządnie utwardzonych dróg gminnych czy powiatowych w okolicach Krynicy. Ale to dopiero początek przejażdżki nowym Land Roverem Defenderem 110 z dwulitrowym dieslem pod maską. Wydawać by się mogło, że 240 KM w samochodzie ważącym dwie tony to niewiele. Nic bardziej błędnego! Zaskakująco dobrze wyciszony diesel dzielnie radzi sobie nie tylko wtedy, gdy trzeba sprawnie wyprzedzić ciągnik z długą przyczepą, ale także wówczas, gdy czeka nas mozolna wspinaczka pod górę w wyślizganych lodowych koleinach.
Land Rover Defender - wielosezonowe opony w terenie to zły pomysł
A jest, gdzie się wspinać, bo nasz przewodnik zadbał o piękną trasę. Zmierzamy bowiem ostatnim dostępnym traktem po polskiej stronie nieopodal przełęczy Beskid nad Izbami. Ostatnim, gdyż zaledwie kawałek dalej kończy się już terytorium Polski. Tylko przysypany śniegiem gęsty las oddziela nas od pobliskiej granicy ze Słowacją. Doskonałą miarą tego, jak bardzo oddaliliśmy się od umownie pojętej cywilizacji, jest już brak jakiekolwiek sieci komórkowej. Ostatnim środkiem łączności zostają wówczas tylko krótkofalówki. Szybko przekonaliśmy się, jak bardzo były potrzebne. Szczególnie doceniła je jedna z ekip, gdy innym autem utknęła na wielosezonowych oponach na dość zdradliwej zaśnieżonej łące. To tylko utwierdza w przekonaniu, że nawet najlepszy napęd na wszystkie koła nie wystarczy, gdy zapomniano o porządnym styku z podłożem.
Wbrew pozorom wspinaczka pod górę w lodowych koleinach (na szczęście na naszym Defenderze są niemal nowe opony zimowe) to nie jest najtrudniejsze z wyzwań. Czeka nas jeszcze jazda w dół. Nie trzeba jednak szczególnej wprawy, gdy pod ręką znajduje się prawdziwy asystent kierowcy. Z aktywną kontrolą zjazdu Defender dostojnie i posłusznie powoli zjeżdża w stronę najbliższej miejscowości. Dla kierowcy to jedynie naciśnięcie jednego przycisku HDC i co najwyżej regulacja prędkości jak w tempomacie. Ciężką pracę elektroniki odczuje co najwyżej na stopie, gdy pedał zaczyna delikatnie pulsować.
Podróżowanie po Karpatach to nie tylko szukanie szczęścia w odległych traktach tuż przy granicy. A gdyby tak spróbować przeprawy przez rzekę? Zdumiewająco łatwo znaleźć liczne miejsca, gdzie można spróbować przejechać na drugą stronę Białej Dunajcowej. Naturalnie to, co wywoła co najwyżej uśmiech politowania wśród profesjonalnych kierowców, dla statystycznego mieszczucha z kombi w leasingu jest już prawdziwym wyzwaniem.
Land Rover Defender - jak pokonać rzekę?
By przejechać przez rzekę i przy okazji upolować kilka atrakcyjnych ujęć z wodą rozbryzgującą spod kół, trzeba się przygotować. Laik dopiero wówczas odkryje pneumatyczne zawieszenie i możliwość zwiększenia prześwitu. Pora zatem "pójść" w górę do wysokości do jazdy w terenie. Początkowo unosimy się o 40 mm. To jednak dla naszego przewodnika zdecydowanie za mało. Pora na ustawienie Off-Road 2, czyli o kolejne 75 mm wyżej niż standardowo (w zapasie jeszcze kilka cm w górę w awaryjnej sytuacji). Spróbujcie wtedy wyjść z samochodu albo się do niego wdrapać. To już nie jest takie proste, szczególnie dla tych, którzy ostatnie ćwiczenia gimnastyczne zaliczyli w szkole podstawowej.
Sam przejazd przez rzekę może być dla niejednego kierowcy sporym rozczarowaniem. Pokonanie płytkiego miejsca niewiele różni się od przejazdu przez wyższy krawężnik na parkingu przy supermarkecie. Co innego jednak na zewnątrz. Wszyscy przyczajeni z aparatami fotograficznymi są usatysfakcjonowani. Do pełni szczęścia brakuje tylko ujęcia nieco szybszej przejażdżki korytem rzeki. Co to za problem dla Defendera!
Land Rover Defender - SUV w trybie komfortowym
Każda zabawa w terenie ma swój kres. Pora powoli wracać do cywilizacji. Przed nami jeszcze zawody narciarskie w Krynicy Zdroju, by na stokach Jaworzyny odświeżyć swoje umiejętności i sprawdzić, co przygotował Rossignol z zimowej kolekcji. Zdumiewające przy tym, że w Defenderze trudno odczuć dużą różnicę, gdy kończą się drogi gruntowe, a zaczyna się asfalt. Wciąż jest bardzo komfortowo, cicho i przyjemnie. Nowy Defender nie jest już dzielną spartańską terenówką, która pokona wiele przeszkód, ale i solidnie wstrząśnie załogą. To wciąż dzielny samochód, tyle że o poziomie komfortu na miarę najwygodniejszych SUV-ów, jakie spotkamy przed modnymi restauracjami, przedszkolami czy centrami handlowymi.
W przepastnej kabinie nie króluje już twardy, tani plastik. Jest wiele świetnych materiałów w zasięgu wzroku i dłoni i równie dużo tworzyw, które najlepiej potraktować myjką, gdy podczas jednej z wypraw wpadniemy w solidne błoto. Nie zabrakło szlachetnych skór, wygodnych foteli i dodatków tak oczywistych dla służbowego Passata czy Superba przynależnego menedżerowi w korporacji. Stąd mamy tu: wirtualny kokpit, złącza USB-C, Android Auto i Apple CarPlay czy ekran dotykowy z matrycą ochoczo reagującą na każdy dotyk. Jest nawet zestaw audio od lat firmowany przez cenioną brytyjską firmę Meridian. Dla właścicieli starszych Defenderów to właściwie nie do pomyślenia. Tak samo, jak brak tradycyjnej ramy czy sztywnych mostów. Nietrudno jednak zgadnąć, że większości nabywców nowego Land Rovera Defendera to zupełnie nie przeszkadza. Nam również.