- Choć Land Rover Discovery Sport to dwutonowe auto, pod maską ma 200-konny silnik o czterech cylindrach - to za mało
- Kabina Discovery Sporta jest bardzo obszerna, podobnie jak jego bagażnik
- Discovery Sport to auto, które faktycznie sporo potrafi w terenie, w odróżnieniu od innych modeli tego samego segmentu
Teraz jest na rynku mnóstwo SUV-ów, a gdy chcemy mieć spore auto klasy premium, w markach można przebierać jak w ulęgałkach. Do wyboru są choćby BMW X3, Audi Q5, czy też Mercedes GLC. Do wyboru do koloru. Problem w tym, że te modele są robione tak, by miały w sobie jak najmniej z SUV-a. Niektórzy oferują nawet wersje z napędem tylko na jedną oś, wychodząc z założenia, że nie ma najmniejszego sensu dorzucanie dodatkowych kilogramów w samochodach, które i tak jeżdżą jedynie po mieście. Są jednak dwie marki, które nadal robią SUV-y, które faktycznie mogą z dumą nosić to miano. Można je nawet nazwać terenówkami. To Jeep i Land Rover. Obie marki produkują auta, które faktycznie świetnie sobie radzą poza nieutwardzonymi drogami. Land Rover dodaje jeszcze coś: garść prestiżu, jaką zawdzięcza temu, że markę tę do dziś – nawet gdy należy do indyjskiego koncernu – cenią brytyjscy arystokraci.
Land Rover Discovery Sport – silnik przede wszystkim
Najważniejszy w testowanym Land Roverze Discovery Sport jest silnik. To nowa jednostka na benzynę, która ma dwa litry pojemności skokowej i 200 KM. Oczywiście swą moc zawdzięcza turbodoładowaniu. Moment obrotowy także, ale nie jest on zbyt imponujący – wynosi tylko 320 Nm. Te osiągi silnika to dla mnie pewien problem. W końcu jednostka ta pracuje w samochodzie który waży niemal dwie tony, a wraz z pasażerami i ładunkiem może spokojnie przekroczyć 2,5 tony. Dużo, jak na silnik o takich możliwościach. Jak to się przekłada na codzienną eksploatacja? Otóż, to zależy.
W mieście nie jest źle. Osiągi, owszem, nie są najlepsze (0-100 km/h w około 9 sekund), ale w korkach i na ulicach miasta to nie ma wielkiego znaczenia. Spod świateł rusza się w miarę żwawo, a duże przyspieszenia przecież i tak nie są potrzebne. Bo i po co? Takim autem nie imponujemy paleniem opon, lecz samą marką, elegancją, wizerunkiem. W tej dziedzinie Land Rover spisuje się na medal. Wróćmy jednak do silnika. Na zatłoczonych ulicach mam z nim jeden problem: to zużycie paliwa. Tak, jak litrowe, doładowane jednostki w kompaktach lubią dużo spalić, tak dwulitrowy silnik w dwutonowym aucie też ma spory apetyt. W mieście, nawet nie nadużywając pedału gazu, bez trudu dobijemy do rezultatów rzędu 13-14 l/100 km, a gdy postanowimy w pełni korzystać z osiągów – 15 l/100 km nie powinno nikogo zdziwić.
Na trasie też zresztą szału nie ma. Owszem, gdy już Land Rover Discovery Sport się rozpędzi, do bez problemu utrzymuje autostradową prędkość rzędu 140 km/h z kawałkiem, ale bynajmniej nie jest wtedy oszczędny. Duże nadwozie to znaczne opory powietrza, a to z kolei przekłada się na duży apetyt na paliwo. Nic na to nie poradzimy. Na drogach szybkiego ruchu na pewno auto spali ponad 10 l/100 km, a na tych wolniejszych, jednojezdniowych – między 9 a 10 l/100 km. W tym przypadku problemem staje się jednak wyprzedzanie. Obciążone auto z 200-konnym benzyniakiem rozpędza się dość długo. To nie jest wóz, w którym wyprzedzimy dużą ciężarówek w błyskawicznym tempie. Szkoda.
Land Rover Discovery Sport – chciałoby się mieć więcej
Prawda jest taka, że kupując dużą i prestiżową terenówkę, chciałby się jednak wykrzesać z niej nieco więcej. Zresztą, choć na papierze pewnie 2-litrowa jednostka wypada nieźle, a według starych testów ma niby spalać średnio 7,8 l/100 km, to – jak wynika z mojego doświadczenia – w prawdziwym życiu lepiej by się sprawowało 3-litrowe V6. Nie wkładałoby tyle wysiłku w rozpędzanie dwóch ton masy i dzięki temu byłoby pewnie – tak realnie – bardziej oszczędne. Niestety, w Discovery, jak we wszystkich modelach Volvo, można mieć tylko silnik czterocylindrowy: diesla lub na benzynę. BMW czy też Mercedes dają możliwość wyboru 6-cylindrówek. Fakt, tylko w drogich i sportowych wersjach, ale jednak.
Z drugiej strony Land Rovera Discovery trzeba docenić za inną, ważną dla wielu osób cechę. To realna zdolność do jazdy w terenie. Jeśli ktoś kupi Audi, BMW, Mercedesa albo Volvo, to może zapomnieć o wycieczkach w trudny teren. Land Roverem może zaś zjechać z utwardzonej drogi i czuć się bezpiecznie. Auto ma znaczny prześwit równy 21,2 cm – to wystarczy, by nie obawiać się aż tak bardzo wystających kamieni czy głębokich kolei. Discovery Sport poradzi sobie z nimi. Poza tym, ma porządny napęd i dobrze ustawione zawieszenie, które radzą sobie z offroadową jazdą. Nie są to oczywiście zdolności starego, kanciastego Defendera, ale jednak są one większe, niż w przypadku SUV-ów innych marek.
Land Rover Discovery Sport – cena kompetencji
Prowadząc Land Rovera Discovery Sport, mogę całkiem poważnie myśleć o tym, by bez problemów przejechać niezbyt głęboki rów z wodą i nie obawiać się, że ugrzęznę w błocie. W razie potrzeby, pomocą służy system Terrain Response 2, który ustawia parametry układu napędowego, zależnie od potrzeb. Moment napędowy może być bowiem przekazywany na koła tak, by zapewnić jak najlepszą przyczepność. Oczywiście, właściwy tryb jazdy trzeba włączyć zanim wjedzie się w teren, a nie gdy już utkniemy w kałuży albo piasku. Wtedy trzeba iść po łopatę.
Niestety, nie ma reduktora, choć – w jakimś stopniu – zastępuje go 9-biegowy automat. Skrzynia ta ma dość niskie pierwsze trzy przełożenia, dzięki czemu w trudnych warunkach zapewnia garść momentu obrotowego potrzebą, by pokonać podjazd czy innego typu przeszkodę terenową. Resztę załatwia elektronika. Gdy już o niej mowa, to w Land Roverze Discovery Sport można też mieć system mnóstwa kamer, które pokazują obraz wokół auta, włącznie z tą, która „prześwietla” maskę. To niezły pomysł w terenówce: w odpowiednim trybie widzimy tak, jakby maska silnika i sam silnik były przezroczyste. Koniec ze stresującym manewrowaniem w terenie.
Ceną za kompetencję w terenie jest jednak nieco mniej stabilna jazda po asfalcie. Mniej niż w przypadku innych SUV-ów tej klasy. Discovery Sport ma silne wspomaganie kierownicy, ma mniej precyzyjny układ kierowniczy, ma też bardziej miękkie zawieszenie. Te wszystkie cechy doceniamy w terenie, ale gdy jedziemy zwykłą drogą, nie są zaletami. Auto przechyla się bowiem na zakrętach bardziej niż np. BMW, które ustawione jest z myślą o dynamicznej jeździe po asfalcie. Land Roverem nie poszalejemy więc na zakrętach.
Land Rover Discovery Sport – czy warto go kupić?
Jeśli rzadko opuszczamy miasto, a gdy już ruszamy na trasę, to raczej autostradą, wówczas odradzam Land Rovera Discovery Sport. Lepiej wziąć Audi, BMW, Mercedesa, Lexusa, Volvo... Wybór jest ogromny. I w każdym przypadku lepszy. Jeżeli jednak celem zakupu auta jest jazda po polnych drogach, to Discovery Sport będzie strzałem w dziesiątkę. Choć wiele się zmieniło, to jednak nadal jest to auto dla tych, którzy naprawdę mają coś wspólnego z terenami podmiejskimi. Może własną stadninę, mleczarnię, ogromne pola uprawne? Discovery Sport takim osobom okaże się bardzo przydatny.
Land Rover Discovery Sport 2.0P AWD – dane techniczne:
Pojemność skokowa i rodzaj silnika | 1997 cm3, R4, turbo benz. |
Moc | 200 KM przy 5500 obr./min |
Moment obrotowy | 320 Nm przy 1250-4500 obr./min |
Skrzynia biegów i napęd | 9-biegowy automat, napęd 4x4 |
Prędkość maksymalna | 206 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 9 s |
Średnie zużycie paliwa | 9,2 l/100 km (producent) |
Masa własna | 1901 kg |
Cena | Od 177 600 zł |