Szukasz niewielkiego, relatywnie prostego i oszczędnego samochodu, który ma potencjał, by służyć przez lata? Jednocześnie nie chcesz na niego zbyt długo czekać po podpisaniu umowy w salonie i nie wydać majątku? Takie auta jeszcze na rynku są. W przypadku Suzuki Swifta mówimy jednak już nie o 50, lecz 65-80 tys. zł, czasie oczekiwania 3-6 miesięcy i silniku, który zelektryfikowano jako jeden z pierwszych w tym segmencie i jako jeden z ostatnich ma cztery cylindry i obywa się bez turbo.

Napis "hybrid" na klapie obiecuje wiele, ale gwoli uczciwości powinien mieć dopisek "mild". Suziki Swift 1.2 MHEV osiąga moc 83 KM i wspomaga się rozrusznikiem-generatorem, który w zależności od obciążenia napędu raz ładuje dodatkowy akumulator 12-woltowy, umieszczony pod fotelem kierowcy, a raz czerpie z niego energię. Działanie układu miękkiej hybrydy zauważysz głównie w postaci sprawnego start-stopu – silnik spalinowy wyłącza się już w momencie dotaczania np. do świateł, gdy prędkość spadnie poniżej 20 km/h i wrzucisz lewarek na luz. Nawet podczas dłuższego oczekiwania na "zielone" silnik spalinowy pozostaje wyłączony.