Kiedyś SUV-y, a obecnie crossovery są towarem bardzo chodliwym na rynku pojazdów używanych. Nieduże auta ze zwiększonym prześwitem wypierają samochody segmentów B i C, czyli pojazdy, które od lat doskonale wywiązywały się z roli codziennego środka lokomocji, a jednym z ich głównych atutów było udane połączenie dobrych walorów użytkowych z rozsądnymi kosztami eksploatacji (m.in. spalania, serwisu, napraw czy ubezpieczenia). Czas jednak płynie, moda się zmienia i od kilku lat do głosu dochodzą crossovery. A skoro jest popyt, to i rośnie podaż.
Przeczytaj też:
- Czytaj nowy Auto Świat bez wychodzenia z domu!
- To jeden z najtrwalszych kompaktów – używany Lexus CT 200h
Dziś w zasadzie każdy producent ma taki samochód w ofercie i choć ceny wcale do atrakcyjnych nie należą, auta te sprzedają się bardzo dobrze. Duży ruch widać też na rynku wtórnym. Tu ceny są bardziej przystępne. Nasi bohaterowie to potwierdzają – za 6-, 7-letnie egzemplarze trzeba zapłacić blisko 40 tys. zł. Jeśli jednak uprzecie się na mocniejszy silnik, bogate wyposażenie i samochód z pierwszej ręki kupiony w polskim salonie, to cena skoczy o dobre kilka tysięcy złotych.
I choć to dość młody segment, jest w czym wybierać na rynku wtórnym. Oprócz piątki opisanych w galerii samochodów czekają też inne propozycje, np. z podobnych lat Jeep Renegade (techniczny bliźniak Fiata 500X) lub nieco młodsza Toyota C-HR, która niestety, z takimi autami, jak Honda HR-V II, Kia Stonic, Hyundai Kona czy VW T-Roc, gra już w wyższej lidze cenowej. Jeśli jednak stać was na takie auta, ich zakup także warto rozważyć.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoPamiętajcie jednak, żeby do zakupu podchodzić ostrożnie, bo szczególnie wśród crossoverów za ok. 40 tys. zł lub więcej opłaca się kombinować. Zresztą skrzętnie wykorzystują to nieuczciwi sprzedawcy. Na rynku sporo jest aut po poważnych wypadkach i naprawianych tanim kosztem. Nie brakuje egzemplarzy z cofniętym licznikiem. Do tego dochodzą jeszcze wady wrodzone, a w niemal każdym z opisywanych aut są wersje silnikowe wysokiego ryzyka. Uważajcie!
Galeria zdjęć
Włosi posłużyli się kultową „500-ką” i nie tylko wykorzystali nazwę, lecz także zapożyczyli elementy stylistyczne, gdy w 2014 r. do oferty wprowadzili model 500X. Samochód zbudowano na zmodyfikowanej płycie podłogowej Fiata Grande Punto, mimo to nie mamy większych zastrzeżeń do walorów użytkowych ani jezdnych. Owszem, znamy crossovery o dł. 4,25 m, które oferują więcej miejsca w kabinie, ale 500X do kusych nie należy. Także bagażnik to solidna średnia w klasie – poj. 350 l. Z benzyniaków pewniejszym wyborem jest wersja 1.6/110 KM, gdyż nowoczesny motor 1.4 Multiair po pokonaniu 100 tys. km często zmaga się z usterkami modułu Multiair (naprawa ok. 4000 zł). Wysoko oceniamy diesle, z których polecamy wersje 1.6 i 2.0 (bazowe 1.3 jest za słabe). Co najważniejsze, Fiat 500X nie jest autem drogim w eksploatacji i zbiera niezłe opinie za trwałość, co zresztą potwierdził nasz test na dystansie 100 tys. km. Auto otrzymało 5+ i był to najlepszy wynik Fiata w historii naszych „egzaminów dojrzałości”. W ofercie znajdziecie odmiany 4x4 (topowe wersje). Egzemplarze z początku produkcji kosztują ok. 40 tys. zł.
Mokka nieźle trzyma cenę na rynku wtórnym. Zadbane egzemplarze z niezłym wyposażeniem i mocniejszymi silnikami to wydatek ponad 40 tys. zł – to niemało jak na 7-, 8-letniego crossovera segmentu B. Czy model Opla jest wart takich pieniędzy? Przede wszystkim to całkiem dojrzały samochód. Ilość miejsca jest z pogranicza aut klas B i C, a bagażnik o pojemności 356 l jest wręcz typowy dla pojazdów kompaktowych. Za Mokką przemawia też dość solidna budowa. Samochód nie zaliczył spektakularnych wpadek, rzadko problemy sprawia elektronika, dobrze prezentuje się mechanika. Owszem, w modelu montowano awaryjną skrzynię M32 (1.4T/140 i 1.7 CDTI/130 KM), benzyniak 1.4T również ma kilka skaz na honorze, ale już wersja 1.6/115 KM jest chwalona przez mechaników, zresztą podobnie jak diesel 1.6, o ile nie ma dużego przebiegu. W ofercie nie brakuje egzemplarzy z napędem 4x4 (mocniejsze wersje) – sprzęgło wielopłytkowe Haldex.
Renault Captur to przykład typowego crossovera – modnie wygląda, ma zwiększony prześwit, ale ambicje terenowe są ograniczone (brak napędu 4x4). Captur technicznie bazuje na Clio IV, co korzystnie wpływa na koszty serwisu i napraw. Do tego ogólna trwałość auta jest całkiem przyzwoita. Z benzyniaków tak naprawdę wybór jest między 0.9T R3 a 1.2T R4 (wersja 1.3T pojawiła się pod sam koniec produkcji). Oba nie są idealne, ale radzimy postawić na większy motor. Może być też diesel 1.5 dCi (90 i 110 KM) – to już poprawiona wersja. Za 38-40 tys. zł można kupić egzemplarz z 2014 r.
Peugeota 2008 I łączy wiele z Capturem. Oba modele pojawiły się w 2013 r., zostały zbudowane na bazie mniejszych aut (w tym wypadku „208-ki”), mają podobną relację ceny do wieku i występują tylko z napędem na przednią oś, choć w części egzemplarzy znajdziecie system Grip Control, dzięki któremu można zmienić tryby jazdy (np. poprawić trakcję na śliskiej nawierzchni). Najlepszym wyborem jest diesel 1.6 8V (75-120 KM). Jeśli benzyniak, to raczej wersja 1.2 PT R3, która może nie jest idealna pod względem trwałości, ale i tak wypada lepiej od 1.6 VTi/120 KM (usterkowa seria Prince).
Yeti to weteran w stawce. Auto pojawiło się w 2009 r. i jest skrzyżowaniem SUV-a i crossovera z domieszką vana, co widać i po stylu (pudełkowate nadwozie), i po walorach użytkowych (sporo miejsca, bagażnik o poj. 405-1580), i – wreszcie – po dzielności w gorszych warunkach drogowych (zwiększony prześwit, sporo aut z napędem 4x4). Można liczyć na przyzwoitą trwałość i rozsądne koszty eksploatacji, choć nie wszystkie jednostki są godne uwagi. Benzyniaki do 2015 r. są ryzykowne – dotyczy to mniejszych 1.2 i 1.4 TSI (tylko 2WD), które zmagają się z nietrwałym napędem rozrządu, jak i topowej odmiany 1.8 TSI (4WD) – wysokie spalanie oleju. Diesle 1.6 (2WD) i 2.0 TDI (4WD w opcji słabszych wersji, seria w mocniejszych) wypadają całkiem nieźle, o ile nie są zajeżdżone. 35-40 tys. zł wystarczy na auto z 2013 r.