Używany Land Rover to dziś kupa rdzewiejącego metalu, pokryta niefabrycznym lakierem i miejscami szpachlą. Jak się nie sprzeda - mówi handlarz - to zrobię szkodę, wezmę pieniądze i będzie po sprawie
Silniki V8 szybko odchodzą, spieszmy się je kupować. Niebawem jedynym miejscem, w którym będzie można obejrzeć te wspaniałe konstrukcje, zostanie, niestety, muzeum. Dziś zatem na rynku wtórnym popyt na niedrogie i średnio drogie "V8-ki" jest coraz większy. Ofert też przybywa. Jako zagorzali miłośnicy motoryzacji z dawniejszych lat nie mogliśmy więc nie obejrzeć bezwypadkowego (tak napisano w ogłoszeniu!) używanego Land Rovera Range Rovera V8 Supercharged z 2006 r. za okazyjne 50 900 zł. Swoje robią niewysoki jak na ten rocznik przebieg – tylko 175 tys. km i bajecznie bogate wyposażenie (w końcu to wersja "Supercharget: – pisownia oryginalna), obejmujące m.in. "xksenony: i masę innych dodatków. Tu znów cytat z ogłoszenia: "full full opcja".
Używany Land Rover – lakier nie do końca oryginalny
Na miejscu wita nas miły handlarz, najwyraźniej mocno zaprawiony w bojach (ja od 15 lat sprzedaję!), który, widząc w naszych rękach walizeczkę z miernikiem, od razu oznajmia, że na całym używanym Land Roverze jest - tu cytat - "drugi lakier". Jak to, dziwimy się, przecież miał być bezwypadkowy? Wychodzi więc na to, że mamy po prostu do czynienia z tzw. kosmetycznym odświeżeniem lakieru, bo przecież skoro napisano "bezwypadkowy", to musi taki być. I zakładamy, że gdybyśmy miernika nie mieli, sprzedający też poinformowałby nas o lakierowaniu.
- To polski samochód, salon Polska, można by rzec - zachwala handlarz. Po raz kolejny na nasze usta ciśnie się: "jak to", przecież w ogłoszeniu jak byk stoi: "od 10 lat w Polsce". – A, bo to salon JLR sprowadził, to tak jakby krajowe auto było. Faktycznie, pierwszym właścicielem w karcie pojazdu jest JLR (jaguar Land Rover) Warszawa, tyle że z dokumentacji wynika też, że auto przyjechało w 2007 r. do Polski z Luksemburga. I wtedy używany Land Rover miał na liczniku 35 tys. km. Historia serwisowa? Ogranicza się do nieoryginalnej książki i stosu faktur (niektóre po 10 000 zł!) sprzed 5-7 lat, kiedy auto było naprawiane w ASO. Kilometry widniejące na fakturach jako tako potwierdzają niski przebieg, widoczny obecnie na zegarach.
Pora przyjrzeć się dokładniej lakierowi, bo już z daleka widać, że używany Land Rover rdzewieje. Nie jest to jednak powierzchniowy nalot, typowy dla egzemplarza z tego rocznika, lecz wszędobylska rdza, atakująca m.in. podłogę, tylne błotniki, wszystkie metalowe uchwyty i śruby pod maską, zawieszenie, tylny dyferencjał. - To się wypiaskuje - uspokaja handlarz - będzie jak nowy. Mi tu ciągle Ruscy dzwonią i mówią, że ładny, ale chcą dać 10 000 euro. Dla mnie za mało.
Pomiar grubości powłoki wykazuje faktycznie podwójną warstwę lakieru na całym Land Roverze, ale naprawa musiała być przeprowadzona już jakiś czas temu – farba zmatowiała, jest pokryta gąszczem małych rys. W kilku miejscach natrafiamy na szpachlę, przednia szyba też była kiedyś wymieniana.
Używany Land Rover – rozrząd do wymiany?
Zalety używanego Land Rovera to nieźle utrzymana skórzana tapicerka i działające pneumatyczne zawieszenie - nadwozie szybko idzie do góry, nie słychać żadnego syczenia, mogącego świadczyć o nieszczelnościach. Ale już silnik po odpaleniu przez chwilę dziwnie pracuje – czyżby łańcuch rozrządu, typowa bolączka tego modelu? Z zadumy wyrywa nas handlarz, który zaprasza na jazdę próbną. – Ja prowadzę – zastrzega jednak od razu.
Po czym dziarsko wyjeżdża na ulicę Modlińską i... kręci zimny silnik niemal do odcięcia. Widać, że zaprawiony handlarz, chce pokazać klientowi, co auto potrafi. Wjeżdżamy na polną drogę, która potwierdza dobry stan zawieszenia (Wiem, co mam – cieszy się sprzedawca), ale przy okazji ujawnia też, że niemiecko-angielskie premium sprzed 12 lat jest już zmęczone – wszystko przeraźliwie skrzypi.
Galeria zdjęć
1/7 Range Rover
1/7
Żródło: Auto Świat
2/7 Range Rover
2/7
Żródło: Auto Świat
Stosy faktur opiewających na grube kwoty, tyle że wszystkie sprzed ładnych paru lat. Samochód w 2007 r. przyjechał do Polski z Luksemburga.
3/7 Range Rover
3/7
Żródło: Auto Świat
Korodują: zawieszenie, przeniesienie napędu (dyferencjał), błotniki, podłoga. Trochę rdzy to normalny widok w tym modelu, lecz tu jest jej jednak chyba trochę za dużo. Był ĺdzwon"?
4/7 Range Rover
4/7
Żródło: Auto Świat
Skóra w niezłym stanie, za to plastiki wyraźnie czują już zmęczenie życiem.
5/7 Range Rover
5/7
Żródło: Auto Świat
Tu drugi lakier, tam szpachla, ale dla sprzedającego to nadal "bezwypadek".
6/7 Range Rover
6/7
Żródło: Auto Świat
Pneumatyczne zawieszenie jest i działa bez problemu. Jako jedno z nielicznych.
7/7 Range Rover
7/7
Żródło: Auto Świat
Błotniki są ze stali, więc... Dobrze, że wiele innych części zrobiono z aluminium.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.