- Suzuki Swift Sport szybko zdobył nasze uznanie. To udany mały samochód, który daje sporo przyjemności podczas jazdy, a formuła do zabawy to: tylko 960 kilogramów masy własnej, 140 KM pod maską i nieduży rozstaw osi
- Podczas testu auto zawsze było gotowe do jazdy. Spalanie? Średnie na odcinkach pomiarowych wyniosło 6,5 i 6,8 l/100 km, a z całego testu – 7,3 l/100 km
- Końcowy demontaż nie dał żadnych powodów do niepokoju. Znaleźliśmy tylko jeden (na razie) drobny problem
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Są takie auta, które tak mało rzucają się w oczy, że część testujących dowiaduje się o ich istnieniu dopiero wtedy, gdy trzeba umówić termin końcowego demontażu. I jest zdziwienie. Bo dany samochód jeździ w redakcji dobre dwa lata, robi 100 tys. km, a części osób całkowicie to umyka… Tym razem miało jednak być inaczej. Musiało zresztą być inaczej, bo jaskrawożółty Swift mógł zostać przeoczony chyba tylko przez kogoś, kto ma problem ze wzrokiem lub zupełnie nie interesuje się motoryzacją. A takich osób, co jasne, u nas nie ma. Żółty lakier na pewno zrobił więc swoje, ale zachwytom nad Swiftem – i to od samego początku – nie było końca: "małe auto, dużo radości", "bezczelnie zwinny miejski hatchback". No i ten wpis z dziennika pokładowego, który dobitnie pokazuje, jak duże fory na starcie dostało małe Suzuki: "Daje mi więcej frajdy niż MINI Cooper S". Nieźle.
To – przynajmniej po części – tłumaczy też, dlaczego Swift był użytkowany w różnych warunkach i na różnych trasach. Wsiadali do niego nawet ci, którzy mieli przed sobą podróż do celu oddalonego od redakcji o setki kilometrów. Szybko poszła też bowiem fama, że nawet w kwestii komfortu usportowiony japoński hatchback wypada całkiem nieźle. Zawieszenie? Zupełnie znośne, nadaje się w dłuższe trasy. Wydech? Mimo solidnych podwójnych końcówek – raczej cichy. To i dobrze, i niedobrze. Bo można w spokoju jechać gdzieś dalej, ale czasem chciałoby się czuć w usportowionym hatchbacku jednak nieco więcej rasowego charakteru.
Suzuki Swift – problem z zasięgiem
Wracając do zachowania Swifta w trasie – jeśli na coś narzekano, to głównie na mikroskopijny, 37-litrowy zbiornik paliwa. "250 km jazdy, pięć minut tankowania, 250 km jazdy, pięć minut tankowania...". I tak w kółko. No a czemu tylko 250 km? Bo gdy ktoś zechciał wykorzystać cały potencjał doładowanego silnika, ten właśnie tyle robił na jednym tankowaniu. A że charakter auta zachęca do częstego i głębokiego wciskania pedału gazu? Cóż...
Przeczytaj też:
- Przegląd aut testowanych na dystansie 100 tys. km
- Suzuki Swift 1.2 CVT – typowo miejski osobnik
- Suzuki Swift V: Dobry wybór do miasta
Drugi minus, jeśli chodzi o jazdę w trasie, to kiepskie wygłuszenie kabiny. Szum wiatru i odgłosy toczących się opon dostawały się do uszu kierowcy i pasażerów bez większych przeszkód. Istotę problemu dodatkowo uwidocznił końcowy demontaż: otóż Swift – nawet w porównaniu z niektórymi rywalami z tego samego segmentu – dostał zbyt mało mat wygłuszających i izolacyjnych. Widać to dobrze np. po demontażu podsufitki. Trochę szkoda, bo w sumie niewielkim kosztem dałoby się chyba to nieco poprawić.
Druga strona medalu – Swift Sport jest bardzo lekkim autem. Ponieważ tu i ówdzie na materiałach przyoszczędzono, to nasza waga pokazała jedynie 960 kg (!). Wynik, jak na dzisiejsze czasy, wręcz fenomenalny. I pamiętajcie o tym, że Swift to pięcioosobowy samochód z bagażnikiem o przyzwoitej wielkości (jak na segment B, rzecz jasna). Co ciekawe, taki wynik uzyskaliśmy po zatankowaniu auta do pełna, co z kolei każe się zastanowić nad tym, dlaczego Japończycy fabrycznie montują tak mały zbiornik. Gdyby to zależało od nas, to spróbowalibyśmy tu jednak upchnąć nieco większy bak, np. taki o pojemności 50 l.
Suzuki Swift – całkiem atrakcyjna cena
Dobra wiadomość jest jednak taka, że poza zasięgiem na poziomie auta elektrycznego (i to raczej takiego sprzed kilku lat) nie było już więcej powodów do narzekań. Zagmatwana obsługa multimediów? Mały problem, bo niemal każdy testujący i tak rozpoczynał jazdę od włączenia CarPlay lub Android Auto. Aktywny tempomat? Działał tak, jakby trochę za mocno do serca wziął sobie swoją nazwę i sprawiał wrażenie nieco… hiperaktywnego. Zastrzeżenia zgłaszano też do kamery cofania, gdyż obraz przez nią dostarczany odświeżał się tak powoli, że przeszkody – które jeszcze chwilę temu były daleko – nagle wyrastały tuż przed samym jej obiektywem. I to w zasadzie wszystko.
Warto jednak w tym miejscu przypomnieć, że Swift nie jest drogim samochodem. Za wersję Sport, która w standardzie jest bogato wyposażona (m.in. lampy LED, nawigacja, kamera cofania, czujniki martwego pola, skaner znaków drogowych i automatyczna klimatyzacja) około dwa lata temu należało położyć na stół 79,9 tys. zł. Po doliczeniu lakieru metalizowanego (2090 zł) cena co prawda przekraczała 80 tys. zł, ale po solidnych negocjacjach dało się ją nieco zbić. Tak czy inaczej, cena nie jest zła jak na bogate wyposażenie i 140-konny doładowany silnik 1.4 BoosterJet, który bardzo chętnie reaguje na polecenia kierowcy, również dzięki – wspomnianej wcześniej – niskiej masie. Pochwalić też musimy przyjemnie działającą sześciobiegową przekładnię. Jeden z testujących stwierdził: "Dużo więcej frajdy za takie pieniądze kupić się raczej nie da".
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoI tym sposobem 100 tys. km przeleciało szybciej, niż większość z nas by sobie tego życzyła. W trakcie testu nie było żadnej awarii, żadnego problemu natury technicznej. Co ważne, przez cały dystans nie musieliśmy dolać nawet kropli oleju silnikowego. A Swift chwilami nie miał u nas łatwo. Ponadplanowe wizyty w autoryzowanej stacji? Były. Ale głównie dlatego, że początkowo ktoś – niezgodnie z prawdą – założył, że przeglądy mają odbywać się nie co 20, lecz co 15 tys. km. Końcowy demontaż również nie dał żadnych powodów do niepokoju (szczegółowy opis w galerii zdjęć). Przynajmniej inżynierom Suzuki, bo my, jako redakcja, nie mogliśmy oprzeć się wrażeniu, że trochę szkoda rozstawać się z tym autem. Z pewnością zapewniłoby nam jeszcze dużo dobrej zabawy, bo trzeba przyznać, że Swift potrafił wyzwolić pozytywne emocje podczas jazdy.
Suzuki Swift – świetny stan mechaniki, ale...
Oglądanie mechaników Suzuki pracujących nad rozłożeniem auta było więc z jednej strony przyjemne, z drugiej – smutne. Co ciekawe, ze strony Suzuki w procesie brał udział były kierowca rajdowy, startujący swego czasu za kierownicą Ignisa, a obecnie mechanik – Niki Schelle. I kiedy już wydawało się, że samochód rozłożony w iście ekspresowym tempie (jak na ludzi związanych z motosportem przystało!) przejdzie i tę próbę bez zastrzeżeń, do akcji wkroczyli jeszcze uzbrojeni w endoskopy rzeczoznawcy. I wyśledzili jedną drobną nieprawidłowość – otóż w tylnych podłużnicach pojawiły się pierwsze ślady korozji. Żeby była jasność, to na razie jedynie powierzchniowy brązowy nalot, ale... nie wróży nic dobrego na przyszłość. Trochę szkoda, bo gdyby nie to, wynik byłby wręcz fenomenalny. A tak musimy do konta naszego żółtego hot hatcha dopisać dwa punkty karne. Pominęliśmy przy tym dający oznaki zużycia napinacz paska osprzętu – zakładamy, że i tak zostałby wymieniony podczas serwisu przewidzianego dla przebiegu 100 tys. km.
Poza tym wszyscy zebrani podczas demontażu z każdą chwilą coraz bardziej otwierali oczy ze zdziwienia. Nietrudno domyślić się dlaczego – auto po 100 tys. km faktycznie wyglądało naprawdę bardzo dobrze. Logiczną konsekwencją takiego stanu rzeczy jest to, że nasz sympatyczny "żółtek" dostanie drugie życie. Jaka będzie jego rola i co będzie robił? O tym już wkrótce.
Suzuki Swift – dane techniczne
Dane techniczne | Suzuki Swift 1.4 B-Jet |
Rodzaj | t.benz. R4/16 |
Pojemność silnika | 1373 cm3 |
Średnica cylindra x skok tłoka | 73 x 82 mm |
Napęd rozrządu | łańcuch |
Moc maksymalna | 140 KM/5500 obr./min |
Maks. moment obrotowy | 230 Nm/2500 obr./min |
Prędkość maksymalna | 210 km/h |
Skrzynia biegów | manualna 6b |
Napęd | przedni |
Długość/szerokość/wysokość | 3890/1735/1480 mm |
Rozstaw osi | 2450 mm |
Masa własna/ładown. (rzeczywista) | 960/485 kg |
Hamulce: przód/tył | tarczowe wentyl./tarczowe |
Pojemność zbiornika paliwa | 37 l |
Pojemność bagażnika | 265-947 l |
Ogumienie (testowe) | 195/45 R 17 |
Suzuki Swift – naszym zdaniem
Świetny wynik! Na początku mało kto wierzył, że filigranowy Swift tak dobrze upora się z trudami testu na dystansie 100 tys. km. Auto spisało się doskonale i gdybyśmy nie namierzyli drobnych oznak korozji, zajęłoby 2. pozycję. Jednak 4. lokatę też trzeba uznać za sukces, bo miejskie, dynamiczne Suzuki pozostawiło w tyle znakomitą większość (często bardziej renomowanych) rywali!
Galeria zdjęć
Solidny, choć z jedną słabością: 1. Fotele wyglądają znakomicie i nie noszą niemal żadnych śladów zużycia. Gąbki nadal są sprężyste, tapicerka – niepognieciona. Jeśli mielibyśmy coś zmienić, to byłaby to długość siedziska – jest nieco za krótkie. 2. Przednia oś: mechanicznie bez zastrzeżeń, optycznie – trochę gorzej, bo poszczególne części noszą ślady powierzchniowej korozji. Elementy gumowo-metalowe, wahacze, drążki i przekładnia kierownicza – bez luzów. 3. Zabezpieczenie antykorozyjne tylnych podłużnic – niewystarczające. Jak wykazało badanie endoskopem, mamy do czynienia z początkami rdzy. Na razie wygląda niegroźnie, ale warto się będzie temu przyglądać. 4. Układ rozrządu – bez uwag. Łańcuch niewyciągnięty, wszystkie pozostałe podzespoły (czyli np. wałki rozrządu, dźwigienki, koła zębate) w zasadzie bez żadnych oznak zużycia. 5. Turbina w świetnej kondycji. Brak zużycia zarówno po stronie „zimnej”, jak i „ciepłej”. Co prawda, jeden z przewodów powietrznych jest lekko zaolejony, ale to normalne zjawisko. 6. W cylindrach trafiamy na niegroźne ryski – brak uszkodzeń fabrycznego honowania. Pomiary tłoków i cylindrów wykazują wartości zgodne z fabrycznymi normami.
Jedna z rolek napinających pasek osprzętu wykazuje już oznaki zmęczenia, ale zapewne zostałaby wymieniona podczas przeglądu.
Lekkie ryski w każdym z czterech cylindrów, jednak bez uszkodzenia fabrycznego honowania.
Złogi na trzonkach zaworów ssących to typowy problem benzyniaków z bezpośrednim wtryskiem.
Sprzęgło nie miało łatwego życia w trakcie naszego testu, ale cały czas działało poprawnie.
Skrzynia biegów – solidna i trwała, bez żadnych zastrzeżeń ani podczas testu, ani po demontażu.
Początki korozji na spawach i krawędziach blach wewnątrz tylnych podłużnic.
Suzuki Swift Sport ma talent sportowy i da się to odczuć już po pokonaniu kilku kilometrów. Jeśli więc szukacie małego, zadziornego mieszczucha.
Kręte górskie drogi to naturalne środowisko Swifta, w którym czuje się jak ryba w wodzie.
Podczas dalszych wyjazdów, a Swift dość często był na takich użytkowany, dał się we znaki nieduży zbiornik paliwa.
Swift Sport jest ciekawą propozycją. A cena? Kilka lat temu auto kosztowało ok. 80 tys. zł. Niestety, obecnie na zakup trzeba przygotować o blisko 10 tys. zł więcej.
Swift wygląda zgrabnie. Można liczyć na kilka stylistycznych detali, np. ukryte klamki drzwi tylnych, znajdujące się na wysokości słupka C.
Deskę rozdzielczą chwalono za przejrzystość, mniej entuzjazmu wzbudziły plastiki użyte do wykończenia kabiny. Również działanie aktywnego tempomatu nie przypadło nam do gustu.
Fotele zapewniają całkiem niezłe trzymanie boczne, natomiast nieco dłuższe mogłyby być ich siedziska.
Jeśli na pokładzie jest komplet pasażerów, bagażnik ma pojemność 265 l (przyzwoity wynik w klasie) i co ważne, całkiem regularny kształt. Po złożeniu oparcia (niestety, nie kładzie się na płasko) powstaje dość wysoki próg.
Ma prostą budowę, zapewnia dobrą efektywność – benzyniak 1.4 BoosterJet to udany napęd.