- Poznaj samochód, w którego boczne drzwi wbudowano tylne koła
- Peugeot 402 N4X aerodynamiką wyprzedzał swoje czasy o dobre 50 lat
- Renault EX-Ultimo ma miejsce jedynie dla trzech pasażerów, ale mierzy aż 570 cm długości
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu
Nikt tak nie potrafi połączyć ekstrawagancji i uroku jak Francuzi. Nawet w najgorszych dla designu motoryzacyjnego czasach – czyli nijakiego końca lat 70. i szarego początku 80. – ich samochody aż iskrzyły oryginalnością i stylistycznymi smaczkami. Dlatego naprawdę niełatwo było wybrać 10 najbardziej niesamowitych aut w historii Francji.
W naszej czołowej dziesiątce mamy za to samochód, w którego boczne drzwi wbudowano tylne koła, a przednie zastąpiły dwie kule. Jest seryjny elektryk Peugeota z lat 40. i Citroen z poduszką powietrzną dla pieszych. Na dodatek mamy też automobil, którego wartość szacowana jest na około 500 milionów złotych. O ile w ogóle się kiedyś odnajdzie.
Galeria zdjęć
Wcale się nie dziwimy, że ten dziwny samochód zwyciężył w konkursie stylistycznym Peugeota. Francja chyba nie widziała dotąd bardziej niesamowitego modelu. Jego przesuwane boczne drzwi są jednocześnie tylnymi kołami – po prostu drugie wbudowano w pierwsze. Przednich kół za to nie ma w ogóle, dla lepszej zwrotności zastąpiły je dwie kule. 2-osobowy prototyp ma 233 cm długości, dłuższy o 72 cm Polski Fiat 126p to przy nim reprezentacyjna limuzyna. Moovie mierzy ponadto 180 cm szerokości i aż 154 cm wysokości oraz waży około pół tony. Skonstruowanie tego studium zajęło jedynie trzy miesiące.
Carsharing nie musi być domeną miejskich i kompaktowych samochodów. Na przykład ten jest jedynie o półtora centymetra krótszy od Rolls-Royce’a Ghosta Extended. Renault EZ-Ultimo to wizja auta do przewozu osób, ale trochę inaczej rozumianego niż zwykle. Tę luksusową limuzynę można byłoby np. wynająć, aby zawieźć ukochaną osobę do restauracji, gdzie będzie na nią czekał pierścionek zaręczynowy. Hotel mógłby wozić tym Renault swoich gości na lotnisko, a linie lotnicze pasażerów do hotelu. Renault EZ-Ultimo ma 570 cm długości, 220 cm szerokości i 135 cm wysokości, ale jego wnętrze przeznaczono tylko dla trzech osób. Przynajmniej nie siedzą w tłoku. Umieszczony tyłem do kierunku jazdy fotel obraca się i podjeżdża do drzwi, aby ułatwić zajęcie w nim miejsca. W tym samym celu podnosi się też część dachu. Pozostali pasażerowie siedzą na sofie. Otacza ich drewno, skóra oraz marmur. Przez boczne szyby dobrze widzą, co się dzieje w okolicy, ale okolica nie widzi ich: zastosowano bowiem dobrze znane z filmów kryminalnych lustra fenickie. Wbrew pozorom ten elektryczny gigant wcale nie jest taki ciężki. Renault EZ-Ultimo waży 1800 kg, a dla łatwiejszego manewrowania wyposażono go w system czterech skrętnych kół.
W jednym kabrioletach dach się rozkłada, w innych doczepia, a w Citroenie Lacoste Concept jest on nadmuchiwany. Oczywiście, na widok czarnych chmur kierowca nie musiał się zatrzymywać i dmuchać osobiście, proces odbywa się automatycznie na postoju. Dmuchana konstrukcja normalnie jest schowana w czarnym podłużnym pałąku, biegnącym nad głowami czwórki podróżnych. Design też szokuje. Boczne drzwi ustąpiły miejsca wycięciom w nadwoziu, przednie fotele – pojedynczej 2-osobowej ławie. Obręcze kół stylizowano na golfowe piłki. Prototypowy Citroen Lacoste nie jest duży. Ma jedynie 345 cm długości, 180 cm szerokości i 152 cm wysokości. Rozstaw osi też jest niewielki (230 cm), podobnie jak liczba cylindrów (trzy).
Przy tym modelu Bugatti Chiron wygląda niepozornie, kosztuje drobne i jest masówką. Atlantic to bowiem wyjątkowa odmiana Bugatti Type 57SC. Powstała w zaledwie czterech egzemplarzach, ale tylko trzy sprzedano. Jeden zostawił dla siebie Jean Bugatti, syn założyciela firmy i jednocześnie designer Atlantica. Piękne nadwozie wykonano z aluminium, a jego połówki połączono biegnącym wzdłuż auta ”szwem”. Samochód mierzy jedynie 370 cm długości, czyli jest o 35 cm krótszy od współczesnego Renault Clio. Drzwi otwierają się wraz z częścią dachu. Ośmiu cylindrów nie rozstawiono widlasto, ale w linii prostej. 200-konny silnik ma kompresor i 3257 cm sześc. pojemności. Prędkość maksymalna wynosi 215 km/h, co w latach 30. XX w. stawiało Bugatti Type 57SC Atlantic wśród najszybszych szosowych modeli na świecie. Jean Bugatti nazwał swój egzemplarz po prostu ”czarnym samochodem” (”La Voiture Noire”). Niestety, w 1938 r. ten Atlantic jakby zapadł się pod ziemię. Do dziś nie wiadomo co się z nim stało i gdzie jest. Gdyby się pojawił, to obecny właściciel mógłby go sprzedać za ponad 100 milionów euro.
Auto debiutowało rok po seryjnym Peugeocie 402 i było przymiarką do kolejnej generacji tego modelu. Prototyp N4X pokazywał, jak osiągi i zużycie paliwa może podkręcić odpowiednio aerodynamiczne nadwozie. Współczynnik oporu powietrza Cx Peugeota 402 N4X wynosił 0,34. To wynik, który przeciętny samochód klasy średniej zacznie uzyskiwać dopiero 50 lat później. Dla porównania standardowy Peugeot 402 z 1935 r. miał Cx na poziomie… 0,68. Prototypowy Peugeot 402 N4X otrzymał ten sam 55-konny silnik 2.0 co jedna z wersji seryjnej ”czterysta dwójki”. Tyle że bardziej opływowe studium nie dość, że było o 25 km/h szybsze (140 zamiast 115 km/h), to jeszcze zużywało o 1/3 mniej paliwa. Peugeot 402 N4X miał aż 509 cm długości. Co ciekawe, niesamowity motyw reflektorów umieszczonych za kratownicą grilla pochodził z seryjnego Peugeota 402. Powstało aż sześć prototypów, czyli więcej niż seryjnych Bugatti Type 57SC Atlantic.
Dla Peugeota elektromobilność była codziennością już 80 lat temu. W latach 40. XX w. francuska firma zbudowała aż 377 sztuk napędzanego prądem modelu VLV. VLV to skrót od ”Vehicule Leger de Ville”, czyli ”lekki miejski samochód”. Peugeot VLV miał bowiem 267 cm długości, a rozstaw tylnych kół wynosił zaledwie 33,5 cm. Z przodu znalazł się tylko jeden reflektor, zupełnie jak w motocyklu. Ten 2-osobowy kabriolet otrzymał silnik elektryczny, a zestaw akumulatorów trakcyjnych zapewniał od 70 do 80 km zasięgu – 80 lat temu! Prędkość maksymalna wynosiła 34 km/h.
Gdyby z samego opisu tego prototypu trzeba byłoby wywnioskować rok jego powstania, to pewnie większość wskazałaby 2022 r. No bo tak: 48-konny silnik elektryczny, 195 Nm maksymalnego momentu obrotowego, 300 km zasięgu, 1-cylindrowy spalinowy range extender, karbonowa struktura nośna, 4x4, 18-calowe obręcze kół, zestaw wskaźników na środkowej konsoli... To który to może być rok, co? 1996 r.
Uwierzylibyście, gdybyśmy napisali, że ten retrofuturystyczny, steampunkowy prototypowy roadster ma platformę i silnik pierwszego Renaulta Twingo? No cóż, naprawdę tak jest. Design Renault Argosa to dzieło Jean-Pierre’a Ploue, dziś nadzorującego stylistykę aut większości europejskich firm koncernu Stellantis, w tym Abartha, Alfy Romeo, Citroena, DS, Fiata, Lancii Opla i Peugeota. Boczne drzwi roadstera przesuwały się, jednocześnie chowając w burtach nadwozia. Samochód miał niecodzienny układ siedzeń 2+1 i od Renault Twingo I był o 34 cm dłuższy, o 9 cm szerszy i aż o 33 cm niższy (378/172/110 cm). Blisko 235-centymetrowy rozstaw osi pozostał ten sam. Z gamy Renault Twingo I pochodził też 55-konny silnik Argosa o pojemności 1239 cm sześc. Prototyp ważył zaledwie 750 kg, a ślady jego estetyki można odnaleźć w przedstawionym cztery lata później Renault Clio II.
Określenie ”carpooling” nie było jeszcze powszechnie stosowane, a Citroen już pokazał hołdujący jego zasadom prototyp. Hybrydowy Citroen Osmose powstał pod okiem Jean-Pierre’a Ploue. Wnętrze auta składało się dwóch oddzielnych części. W przedniej, 3-osobowej, podróżował kierowca, w tylnej, przeznaczonej dla dwóch osób, beneficjenci carpoolingu. Z boku Osmose miał wyświetlacz, z którego przechodzień odczytywał, czy kierowca jest ”wolny” i dokąd jedzie. Można było też za pomocą komórki namierzyć najbliższego Osmose’a gotowego zabrać pasażerów. Osmose lokalizował chętnych na carpooling, a z telefonu jego kierowcy trafiał do nich SMS z potwierdzeniem podwózki. Ale jak to, zapytacie, w 2000 r. komórka potrafiła takie historie? Tak, ale musiała mieć WAP, czyli poprzednik pełnowartościowego internetu we współczesnym smartfonie. Wbrew pozorom Citroen Osmose był niewielki, wręcz mniejszy od obecnych miniaut. Miał jedynie 335 cm długości, ale aż 170 cm wysokości. Drzwi otwierało się dotykowo, a z przodu zamontowano poduszkę powietrzną dla pieszych.
Miał trochę z motocykla i trochę z wózka na zakupy. Prototypowy Peugeot City Toyz e-doll rzeczywiście wyglądał jak zabawka. Mierzące jedynie 250 cm długości i 154 cm szerokości studium napędzały aż dwa silniki elektryczne. Samochód wyposażono w tylko jeden rząd siedzeń, ale za to mieszczący aż trzy osoby. Kierowca siedział pośrodku, przed sobą miał motocyklową kierownicę. A co z tymi kolorowymi kulkami w przezroczystym pojemniku? Ten przezroczysty pojemnik był wyjmowanym wózkiem na zakupy.