• Jazda na rowerze zimą jest możliwa, może być nawet ciekawą formą aktywności, jednak wymaga zadbania m.in. o odpowiednią przyczepność opon
  • Jest prosty sposób na poprawę przyczepności jednośladu, niestety nie jest on skuteczny w każdych warunkach
  • Jakkolwiek nie ma zakazu jazdy na rowerze nawet podczas gołoledzi, to jednak w takich warunkach łatwo o wypadek. Co wtedy?

Jeśli ktoś ma wątpliwości, że na jednośladach jeździ się zimą – i to nawet w krajach skandynawskich – niech wpisze w wyszukiwarkę frazę "opony rowerowe z kolcami". Takich produktów – opon z kolcami na "prawdziwą zimę – jest całkiem sporo. Nie są tanie, ale są. Podobnie jest z oponami do skuterów i motocykli – wersji kolcowanych przystosowanych do jazdy po oblodzonej nawierzchni nie brakuje. Jednak nawet jeśli używanie opon z kolcami w jednośladach jest legalne (inaczej niż w przypadku samochodów), to jest to w polskich warunkach ogumienie nie do końca optymalne. Rower wyposażony w kolcowane opony bezpiecznie i wygodnie jedzie po ubitym śniegu i lodzie, ale po czarnej nawierzchni jeździ się na takich oponach fatalnie: opony są głośne, stawiają wysokie opory toczenia, nie sposób na nich jechać szybko... Na polskie umiarkowane zimowe warunki są lepsze metody.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Przyczepność jednośladu zimą – co można zrobić?

Kierowcy dowożący jedzenie na rowerach nie mają – przynajmniej większość z nich – opon z kolcami. W praktyce większość stosuje inny trik:

  • Wystarczy nieco obniżyć ciśnienie w kołach. To działa: im niższe ciśnienie, tym wyższa przyczepność na śliskiej drodze – oczywiście kosztem nieco większych oporów toczenia na gładkiej nawierzchni. Jednak im niższe ciśnienie w oponach, tym wyższe ryzyko "przyszczypania" dętki przy uderzeniu w przeszkodę. Charakterystyczne uszkodzenie dętki z powodu jazdy na niskim ciśnieniu to w żargonie cyklistów "snake" – w dętce powstają dwie dziurki jak po ugryzieniu węża.
  • Opcja bardziej zaawansowana, typowa w rowerach sportowych, to używanie opon bezdętkowych, a zamiast dętek – specjalnego uszczelniacza. Taki zestaw lepiej znosi jazdę na niskim ciśnieniu, a także zapewnia wysoki komfort i dużo lepszą przyczepność na śliskiej nawierzchni niż zwykła opona z dętką. Bez dętek można sprawnie jeździć po śniegu, po piachu i po błocie.

Ale i zwykłe koło z dętką daje radę na śniegu – tylko po obniżeniu ciśnienia w oponach trzeba uważać, by nie uszkodzić koła.

Gołoledź? Prawo nie zabrania, ale…

Problem pojawia się, gdy temperatura rośnie powyżej zera, a potem znów spada. Wierzchnia warstwa śniegu zamienia się w śliską skorupę, woda na jezdni może zamarzać, tworząc gołoledź. W takich warunkach przydałyby się kolce, które jednak najczęściej bardziej przeszkadzaj, niż pomagają. Nie masz kolców? Lepiej nie jedź – to nie jest bezpieczne.

Nie ma bezpośredniego zakazu jazdy na jednośladach, gdy jest ślisko. Widzisz jadącego na rowerze elektrycznym kuriera, który próbuje dostarczyć towar, ryzykując życie? No cóż… ma prawo. Podczas wyprzedzania jednośladu w śliskich warunkach lepiej zwiększyć odstęp. Niewątpliwie jednak ryzyko wzięcia udziału w wypadku – w tym spowodowania wypadku – podczas jazdy jednośladem po śliskiej nawierzchni rośnie. O ile jedziemy motorowerem, mamy (przynajmniej powinniśmy mieć) ubezpieczenie OC. Gdy jedziemy rowerem… nie ma takiego obowiązku.

Jeździsz na rowerze w trudnych warunkach? Kup sobie ubezpieczenie

Gdy już naprawdę decydujemy się na ryzyko jazdy po śliskim na rowerze po drodze publicznej, warto kupić sobie dobrowolne ubezpieczenie OC. To niewielki wydatek – kilkadziesiąt zł rocznie. Może się szybko zwrócić. Rekreacyjnie jednak lepiej zimą jeździć po lesie – jest zdecydowanie bezpieczniej i przyjemniej.