- Według dwóch kierowców prawo do parkowania na chodniku pod kościołem św. Stefana w Warszawie dał były wiceprezydent miasta Jacek Wojciechowicz
- Zdaniem proboszcza wierni mogą tam parkować w szczególnych sytuacjach oraz w święta
- Policjanci prowadzący interwencję ustalili, że nie ma pisemnego pozwolenia na parkowanie w tym miejscu, dlatego ukarali kierowcę mandatem. Wtedy drzwi do radiowozu otworzył proboszcz
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
Absurdalne sceny sprzed kościoła św. Stefana przy ul. Czerniakowskiej obok Wisłostrady można zobaczyć w filmie opublikowanym na kanale Stop Cham Warszawa. Jego autor chciał rozprawić się z karygodnymi zachowaniami kierowców, którzy jeżdżą tam po chodniku i parkują w niedozwolonym miejscu. Nagranie pochodzi z początku stycznia 2022 r., ale jak informują dziennikarze "Gazety Wyborczej", problem ten występuje tam do dziś.
Interwencja pod kościołem św. Stefana
Na filmie widać, jak kierowcy bez skrupułów wjeżdżają na chodnik przed świątynią, omijając przy tym celowo ustawione słupki i parkują na trawniku. Autor nagrania, zaczepiony przez jednego z nich, zwraca mu uwagę, że zostawiając tam auto, łamie przepisy. — Tu był wiceprezydent Warszawy i z proboszczem uzgadniali, kiedy można parkować. Ja byłem w radzie parafialnej, byłem świadkiem — odpowiada mu kierowca volvo.
Chwilę później przed nim parkuje toyota. Autor nagrania zwraca uwagę także jemu. Ten jednak odpowiada, że proboszcz wywalczył tam prawo do parkowania. Wszystko po to, by wierni uczęszczający na mszę mogli swobodnie podjeżdżać pod świątynię. — Kogo pan reprezentuje? — pytają kierowcy nagrywającego. — Pieszych — słyszą w odpowiedzi. Zirytowany kierowca volvo postanawia wtedy zadzwonić na policję. — Pan nas denerwuje. Pan mi stanął na drodze — mówi. Wtedy autor nagrania tłumaczy, że stał przecież na chodniku. — A my mamy prawo tu parkować — stwierdzają bez wahania mężczyźni.
Czekając na przyjazd policji, kierowcy powołują się na zgodę na parkowanie w tym miejscu, którą miał wydać Jacek Wojciechowicz, pełniący funkcję wiceprezydenta Warszawy w latach 2006-2016. — Proboszcz nam to wywalczył! — twierdzi nieugięcie jeden z mężczyzn. — Tu jeszcze nie było żadnego wypadku potrącenia pieszego! — dodaje.
Wtedy do rozmowy włącza się przechodząca tamtędy kobieta. — Ja też z dzieckiem małym chodziłam tutaj i musiałam się kłócić z wszystkimi, bo mi w tyłek wjeżdżali za przeproszeniem — mówi zirytowana. W dyskusję włączają się także kolejni wierni idący na mszę. — Na czas mszy proboszcz pozwala tu parkować. Specjalnie były słupki wyjmowane, żeby w niedziele można było. Niech się pan spyta straży miejskiej — mówi jeden z nich do nagrywającego.
Po chwili kierowca toyoty postanawia przeparkować auto, mówiąc wcześniej do mężczyzny z volvo, że "odejdzie, bo dadzą mu mandat i co?". Jadąc chodnikiem, mija się z radiowozem policji na sygnale. Ta jednak go nie zatrzymuje. — Sprawca panom odjeżdża — mówi autor nagrania do funkcjonariuszy. Policjant odpowiada, że dostał inne wezwanie — "do jakiejś awantury z mężczyzną, który zgłasza nieprawidłowe parkowanie". Wtedy nagrywający tłumaczy im całą sytuację. — Wmawia mi, że nie mam prawa tu stać, a on może jeździć, bo mu proboszcz pozwolił. Oczekuję, że ten pan zostanie ukarany mandatem 1500 zł plus sześć punktów karnych — mówi.
Proboszcz staje w obronie parafianina. "To jest moje dziecko"
Wtedy kierowca volvo ponownie tłumaczy się, że wjechał, bo "jest pozwolenie proboszcza". — Tu, jak jest msza, każdy ma prawo parkować. Spadaj pan! — mówi do operatora kamery kolejny przechodzień. Po chwili przed kościołem pojawia się proboszcz. W rozmowie z policjantem potwierdza, że kierowca volvo był członkiem rady parafialnej i występował o pozwolenie na parkowanie w tym miejscu. — Pojawił się pan nie wiadomo skąd i się pan wymądrza niepotrzebnie — mówi duchowny.
— To jest moja parafia i przed kościołem jestem obrońcą praw tego pana — dodaje. — A ja jestem obrońcą praw pieszych — odpowiada mu nagrywający. — Tak, oczywiście, a my nie mamy żadnych praw, bo pan sobie stanął przed cudzym samochodem i zabrania przejazdu. Ten pan chce wyjechać do domu. Może się pan do papieża nawet zwrócić. W szczególnych sytuacjach prawo jest tu zawieszone — stwierdza proboszcz.
Ksiądz tłumaczy, że pod kościołem można parkować w szczególnych sytuacjach i w święta. Wtedy nagrywający zwraca mu uwagę, że dziś nie ma żadnego święta. — Pan się nie zna na tym, to niech się pan nie wypowiada. Skończy pan seminarium, będzie miał pan rację — odpowiada mu proboszcz.
— Pozwolenia na papierze nie ma, więc uznajemy, że to jest tak, jakby tu tego (parkowania — przyp. red.) nie było. Pan zostanie ukarany za złamanie zakazu zatrzymywania. Kilka lat temu stał tu rząd samochodów, wystawiliśmy kierowcom wezwania, ale wyszedł ksiądz i on rzeczywiście miał jakieś pozwolenie na czas trwania mszy — mówi po chwili policjant do nagrywającego.
Do radiowozu wsiada kierowca volvo, który ma zostać ukarany mandatem. Po chwili drzwi samochodu otwiera proboszcz. — Dzwonimy do prawnika! — krzyczy. Jeden z policjantów zwraca mu wtedy uwagę. — To jest mój parafianin, mój człowiek, moja rodzina. To jest tak jakby moje dziecko! Pan nie ma prawa mi zabronić — odpowiada mu duchowny. Po chwili jednak odchodzi w swoją stronę, a radiowóz odjeżdża spod kościoła.
Ratusz o przepisach
Na temat parkowania pod kościołem św. Stefana wypowiedział się dyrektor biura zarządzania ruchem drogowym w stołecznym ratuszu Tamas Dombi. "Dementuję, że przed kościołem przy Czerniakowskiej obowiązuje specjalna organizacja ruchu. Jeżdżenie po chodniku nie jest dozwolone. Zabraniają tego przepisy ruchu ogólnego" — stwierdził w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Źródła: YouTube, "Gazeta Wyborcza"