Nowoczesne samochody szpiegują nas na każdym kroku. Dane gromadzone są na wielu urządzeniach, w które pojazdy są wyposażone. Im nowszy model, tym na pokładzie jest ich więcej, a inwigilacja odbywa się skuteczniej. Informacje coraz częściej wysyłane są na bieżąco do producentów, za pomocą łącza internetowego. Wiele z nich zapisywanych jest też w pamięci sterowników. Uniknąć inwigilacji można, kupując starszy model samochodu, który nie został wyposażony w urządzenia śledzące. Zwykle nie da się wyłączyć niechcianych opcji w ustawieniach.
Tak samochody nas "szpiegują"Żródło: Shutterstock / Media Whalestock
Większość nowych samochodów przez cały czas zbiera informacje nie tylko o stanie pojazdu i warunkach eksploatacji, ale nawet o stylu jazdy kierowcy
Dane te mogą być na bieżąco przekazywane do producentów aut, czasem w formie zanonimizowanej, ale często tak, żeby można było przypisać je do konkretnego auta
Niektóre dane, w przypadku przestępstw czy wypadków, mogą zostać przekazane służbom czy ubezpieczycielom. Te na ich podstawie z łatwością mogą ustalić przebieg zdarzenia i wskazać winnego
Firmy ubezpieczeniowe na podstawie zbieranych, elektronicznych danych o naszym stylu jazdy — mogą obniżyć lub podwyższyć składkę OC kierowcy, w zależności od tego, czy jeździ on bezpiecznie, czy nie. Na szczęście, na razie muszą mieć na to naszą zgodę
Im nowszym jeździmy samochodem, tym więcej urządzeń śledzących znajduje się na jego pokładzie. Auta nieustannie nas śledzą. Gromadzone informacje przesyłane są m.in. do firm produkujących samochody i do producentów podzespołów. Większość inwigilujących nas urządzeń to standardowe wyposażenie aut, ale są też i takie urządzenia i aplikacje, które instalujemy dobrowolnie, ale powinniśmy pamiętać, że zapisywane przez nie dane mogą być wykorzystane przeciwko nam.
Od lipca 2022 r. wszystkie nowe modele aut trafiające do sprzedaży w Europie mają obowiązkowo na pokładzie tzw. czarne skrzynki (system EDR — Event Data Recorder, rejestrujący dane o zdarzeniach) — działające podobnie do tych, jakie obowiązkowo znajdują się w samolotach. W razie wystąpienia kolizji lub nawet potencjalnie niebezpiecznej sytuacji zapisują wszystkie parametry pozwalające odtworzyć przebieg zdarzenia. Przy okazji mogą też zapisywać, czy kierowca zapina pasy, z jaką jeździ prędkością, czy przestrzega przepisów, w jakim kierunku się porusza, a także niekiedy, co może budzić zdziwienie, ile ważą konkretne osoby znajdujące się w pojeździe (system rozpoznaje to po nacisku na fotel). Czujniki ważące pasażerów są instalowane po to, żeby elektronika nadzorująca działanie poduszek powietrznych mogła precyzyjnie dobrać to, z jaką siłą zadziałają w razie kolizji – ale w razie wątpliwości, kto prowadził pojazd, dzięki zgromadzonym przez nie danym da się sprawdzić, czy rzeczywiście np. za kierownicą siedział rosły mężczyzna, czy filigranowa kobieta.
Vladislav Havrilov / Shutterstock
O ile nic specjalnego się nie dzieje, stare dane nieustannie nadpisywane są nowymi, a gdy dojdzie do kolizji lub wypadku, są one zapisywane tak, żeby nie dało się tych informacji w prosty sposób bez śladów usunąć.
Co ciekawe, nawet w starszych autach, wyposażonych w poduszki powietrzne (czyli w większości aut od lat 90.), sterowniki airbagów też zapewniają podstawowe funkcje czarnej skrzynki – choć ilość gromadzonych danych zależy od konkretnego modelu.
Nowsze modele samochodów wyposażone są obowiązkowo w system eCall (system automatycznego wzywania pomocy) — od kwietnia 2018 r. jest on montowany w każdym nowym pojeździe dopuszczonym do ruchu na terenie UE. W razie kolizji i wypadku, gdy wystrzelą poduszki powietrzne, dyspozytor próbuje się połączyć z autem, w razie potrzeby wzywana jest na miejsce karetka pogotowia. Żeby system mógł działać, przez cały czas musi zbierać informacje o samochodzie i jego pasażerach — m.in. o jego lokalizacji (współrzędne GPS), to, w jakim kierunku się porusza, a także, czy kierowca zapina pasy — w momencie wypadku informacje te mogą być odczytane przez służby.
Informacje zapisywane są również w podzespołach dostarczanych przez firmy współpracujące z gigantami motoryzacyjnymi. Rozmaite dane można odczytać ze sterowników ABS/ESP czy sterowników silnika. Mogą być one następnie użyte przez firmy np. w przypadku zgłoszenia reklamacji. Na ich podstawie specjaliści będą w stanie odrzucić roszczenie, jeśli okaże się, że usterka powstała w wyniku nieodpowiedniego użytkowania pojazdu, a nie z powodu wadliwego podzespołu lub wskutek awarii.
Żródło: Shutterstock / Vladimka production
Także korzystanie z aplikacji tworzonych przez firmy IT związane jest z przesyłaniem im wielu danych. Korzystając z map, aplikacji nawigacyjnych czy ostrzegających o fotoradarach, a nawet z multimediów, akceptujemy regulaminy. Widnieją w nich zapisy informujące o przesyłaniu informacji konkretnym podmiotom — właścicielom aplikacji. Korzystając więc z nawigacji, wysyłamy dane o naszym położeniu, o prędkości, z jaką się poruszamy czy o natężeniu ruchu w miejscu, które właśnie mijamy. Używając multimediów, dajemy natomiast firmom znać, jakiej muzyki słuchamy w trakcie jazdy, a także, czy odbieramy połączenia poprzez radio, które zwykle przez całą drogę pozostaje sparowane ze smartfonem.
Co może być dla wielu zaskakujące, nawet piloty do otwierania i zamykania samochodu również gromadzą informacje. Dzięki nim dowiemy się m.in., kiedy pojazd był otwierany i zamykany, w pilotach zapisywany jest też często... przebieg auta!
Jak pozbawić firmy możliwości szpiegowania?
Gdy korzystamy z aplikacji za pośrednictwem laptopa czy smartfona, możemy nie zgodzić się na śledzenie nas przez dany podmiot. Możemy albo całkowicie wyłączyć niektóre ustawienia, albo część ograniczyć. W przypadku samochodów na razie tak nie jest — musimy zaakceptować regulamin, by móc używać danej aplikacji, lub jej funkcje zostaną ograniczone. Firmy twierdzą, że nie musimy się jednak przejmować tym, że nas śledzą — ponoć dbają o prywatność klientów, a gromadzone informacje są zanonimizowane, więc nikt nie byłby w stanie ustalić, którego konkretnego kierowcy dotyczą. Tyle że to niekoniecznie prawda.
Warto wiedzieć, że kamery wykorzystywane przez systemy asystujące (m.in. te, które mają pomagać przy parkowaniu, albo dostarczają dane niezbędne do działania aktywnych tempomatów czy systemów utrzymania pasa ruchu), ale także i obserwujące wnętrze auta w celu m.in. wykrywania zmęczenia kierowcy, mogą np. być wykorzystywane do rejestrowania nagrań dokumentujących przebieg wypadku – w wielu modelach aut w razie wykrycia kolizji system zapisuje plik zawierający nagranie kilku sekund przed i kilku po zdarzeniu. Niektóre auta mają też funkcję monitorowania zaparkowanego samochodu i włączają nagrywanie, kiedy tylko w pobliżu auta odnotowany zostaje ruch. Co się dzieje z takimi nagraniami? Niedawno w mediach pojawiły się informacje o przypadkach, kiedy np. pracownicy Tesli przesyłali sobie na prywatnych grupach zdjęcia i nagrania pochodzące z kamer zamontowanych w autach tej marki. Co ciekawe, np. władze Chin, państwa, które jest znane z inwigilacji obywateli, zakazały wjazdu autami marki Tesla na teren kompleksów wojskowych, a nawet do miejscowości, w których odbywają się oficjalne spotkania przedstawicieli władz – właśnie z obawy o to, że auta te szpiegują i mogą przekazywać dane o tym, co dzieje się w ich otoczeniu.
Żródło: Shutterstock / RYosha
Wielu kierowców dobrowolnie montuje w autach akcesoryjne kamerki samochodowe. Filmują one drogę, jaką pokonuje pojazd. Nagrania z nich mogą się przydać np. w razie kolizji czy wypadków, ale też wtedy, jeśli niesłusznie zostaniemy posądzeni o popełnienie wykroczenia, by kierowca mógł udowodnić swoją niewinność. Kamerki nagrywają także przewinienia innych uczestników ruchu drogowego. Jeśli popełnią oni wykroczenie, urządzenie zarejestruje zarówno dokładne miejsce, jak i dokładną datę, kiedy doszło do złamania kodeksu drogowego. Wystarczy, że właściciel kamerki prześle nagranie na policyjną pocztę, by kierowca otrzymał mandat i punkty karne. Mając tę świadomość, my, jak i inni użytkownicy ruchu drogowego, musimy nieustannie mieć się na baczności.
Co zrobić, jeśli nie chcemy być inwigilowani? Większości systemów monitorujących auto i kierowcę nie da się wyłączyć. Kupując nowy samochód, warto mieć tego świadomość. Trzeba się przyzwyczaić do inwigilacji albo... jeździć youngtimerami i nie używać smartfonów. Ale i tak nie unikniemy np. nadzoru przez coraz bardziej rozbudowane systemy monitoringu wizyjnego.
Warto dodać jednak, że większość z opisanych funkcji wprowadzono do pojazdów dla bezpieczeństwa ich użytkowników, jak chociażby wspomniany system eCall, który ratuje życie. W 2022 r. system ten połączył się z numerem alarmowym 112 aż 23,5 tys. razy — podaje rzecznik prasowy Instytutu Transportu Samochodowego Mikołaj Krupiński, cytowany przez PAP.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.