- Skrzydlate coupé sprzed 40 lat zasłynęło dzięki udziałowi w hollywoodzkiej produkcji, w której zagrało wehikuł czasu
- W zaprojektowanym przez Giugiaro sportowym samochodzie oryginalnie zainstalowano niezbyt udany silnik V6
- DMC-12 firmy Wunderkind Invest otrzymało napęd Tesli Modelu S i nowoczesne gadżety w kokpicie
- Drugi elektryk został przerobiony mniejszym nakładem, ale jeździ również bardziej spektakularnie niż auto z silnikiem spalinowym
- Napędzane silnikiem benzynowym DMC-12 zachwyca 100-procentową oryginalnością i kusi najniższą ceną
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
O powrocie DeLoreana DMC-12, służącego za wehikuł czasu w kultowym filmie „Powrót do przyszłości” z 1985 r., mówi się już od pewnego czasu. Nowe samochody miałyby być składane częściowo z podzespołów wykonanych w latach 80. i po zamknięciu fabryki nigdy niewykorzystanych.
Jednak przyszłość należy do samochodów elektrycznych. Czy rzeczywiście elektromobilność zapanuje na drogach, tego na 100 proc. nie wie nikt. Nie potrafimy nawet z całą pewnością przewidzieć, czy taka przyszłość czeka nowe samochody wszystkich klas, a co dopiero pojazdy klasyczne. Niezależnie od możliwych scenariuszy napęd elektryczny znalazł zwolenników wśród właścicieli samochodów zabytkowych, którzy posuwają się niekiedy nawet do tego, że wymontowują oryginalny spalinowy zespół napędowy i w to miejsce przeszczepiają odrestaurowanej karoserii elektryczne serce. Podobnie stało się także w przypadku DeLoreana DMC-12.
Nie chodzi nam o to, żeby namawiać właścicieli napędzanych silnikami benzynowymi i dieslami youngtimerów do przekształcenia swoich ukochanych klasyków w auta elektryczne. Tak samo, jak nie chcemy osądzać tych, którzy się na taką przeróbkę zdecydowali, ani tym bardziej wychwalać starych silników spalinowych. Nie znajdziecie tu także informacji o bilansie energetycznym ani porad na temat możliwej przebudowy. Przedstawimy za to DeLoreany przed i po modyfikacji, żebyście mogli sami wyrobić sobie zdanie.
Oto dwie frakcje – właściciele DeLoreanów DMC-12 z napędem elektrycznym i oryginalnym silnikiem spalinowym. Łączy ich co najmniej jedno – gorące uczucie do amerykańskiego klasyka. Zewnętrzne części DeLoreana wykonane były ze stali szlachetnej, a wytwarzany w latach 1980-82 w Irlandii Północnej sportowy samochód o futurystycznej formie autorstwa Giugiaro aż się prosi o przekształcenie w auto elektryczne. Po pierwsze dlatego, że filmowy wehikuł czasu był przecież napędzany elektrycznie (i zasilany z minireaktora jądrowego), a po drugie z powodu rozczarowania, jakie przyniosło cztery dekady temu nabywcom nowych DeLoreanów oryginalne 132-konne V6.
e-Lorean Wunderkind Invest - zaawansowana przeróbka
Nie warto żałować słabowitego silnika spalinowego – tak sobie pomyślał miłośnik samochodów i kolekcjoner aut sportowych Niemiec Armin Pohl. Założyciel firmy Wunderkind Invest miał taki pomysł: zachować czystość designu DeLoreana DMC-12 i wymienić podzespoły techniczne – nie tylko napęd.
Projekt pod nazwą e-Lorean rozwinął się we wspólne dzieło kilku specjalistycznych firm. Profesjonaliści od modyfikacji napędu z E-Works Mobility skonstruowali zespół wykorzystujący części Tesli Modelu S. Firma Incari stworzyła cyfrowy panel wskaźników wyświetlający dane trójwymiarowo. Z kolei Ameria dostarczyła własnej produkcji centralny ekran dotykowy obsługiwany także gestami. Za (re)konstrukcję całego DeLoreana odpowiadali specjaliści z niemieckiego Oldtimer-Service.
Przeczytaj też:
- Wehikuły czasu – DeLorean DMC-12 i BMW i8
- MARTY, czyli autonomiczne auto do... driftingu!
- DeLorean DMC-12 – auto przyszłości
Rezultat jest więcej niż imponujący. Nic w wyglądzie zewnętrznym samochodu – z wyjątkiem napisu e-Lorean i brakujących końcówek wydechu – nie wskazuje na wymianę napędu. Podczas jazd próbnych elektryczny DeLorean spisał się bez zarzutu. Jak należało się tego spodziewać, pod względem osiągów 300-konny elektryk zdeklasował oryginalny pojazd spalinowy. Tylko 5,4 s zajmuje mu sprint od startu do „setki”, co oznacza, że jest od DMC-12 dwa razy szybszy (popatrzcie w tabelę – tam są wyniki testu). Brzmiący jak turbina dźwięk towarzyszący przyspieszaniu nie wydaje się sztuczny i doskonale pasuje do samochodu, którym można ruszać w przyszłość.
Uzupełnianie prądu w elektrycznym DeLoreanie też nie trwa wieki. Z kolumny z prądem stałym możliwe jest ładowanie z mocą do 80 kW i po 30 minutach akumulator zostaje napełniony. Na przebudowie napędu zyskują także właściwości jezdne – dzięki 55-kilogramowej baterii rozdział masy stał się bardziej wyważony niż w oryginalnym aucie. Dlatego w slalomie sprawia odrobinę żwawsze i bardziej neutralne wrażenie.
DeLorean DMC-12 Jörga Kutschera – elektryk własnej roboty
Trochę innym tropem podążył drugi niemiecki miłośnik DeLoreana – Jörg Kutscher. Lekarz z talentem do udoskonalania urządzeń odrestaurował swoje zrujnowane DMC, przerobił je na napęd elektryczny o mocy (136 KM) tylko nieznacznie przewyższającej silnik spalinowy (132 KM) – i na koniec dostał nawet pełnoprawne dopuszczenie do ruchu po drogach publicznych. Do napędzania klasyka posłużył podwójny silnik elektryczny firmy Schwarz. Sterowniki pochodzą od specjalistów od modyfikacji napędu E-Car-Tech. Ładowanie odbywa się z domowego gniazdka prądem o mocy do 3,7 kW, po mniej więcej 10 godzinach akumulator o pojemności 35 kWh jest napełniony „pod korek”.
Cechą szczególną tego DeLoreana jest to, że zachowano oryginalną ręczną przekładnię. Ponieważ jednak silnik elektryczny, inaczej niż benzynowy, dostarcza w całym zakresie obrotów dostatecznie dużo mocy, obsługa skrzyni biegów jest o wiele prostsza. Na postoju wrzuca się trójkę, która pasuje do wszelkich sytuacji spotykanych w codziennej jeździe, i zwyczajnie rusza w drogę. Zmiana biegów, wciskanie sprzęgła? Niepotrzebne, od wyjazdu z parkingu po tempo autostradowe – wszystko jest możliwe. Jeśli potrzebny jest gwałtowny zryw – wybiera się dwójkę. Zmierzone przyspieszenie (na 3. biegu) 136-konnego elektryka bliższe jest spalinowego oryginału niż 300-konnego e-Loreana. Jednak siła zrywu jest bardziej odczuwalna niż w przypadku auta spalinowego.
Delorean DMC-12 – bezkompromisowy oryginał
Oryginalnym autem napędzanym 132-konnym V6 podjechał specjalista od DeLoreanów Michael Wagner, który w swoim warsztacie w północnych Niemczech świadczy wszelkie usługi związane z autami DMC – od prostej wymiany oleju do kompletnej rekonstrukcji. Ten samochód wyróżnia bezwarunkowa wierność oryginałowi, z wyjątkiem wymienionej – na wyprodukowaną współcześnie z samochodem – chłodnicy oleju silnikowego.
W porównaniu z dwoma wariantami elektrycznymi jazda spalinowym DeLoreanem DMC-12 jest raczej niespektakularna. Jednak dla Michaela Wagnera klasyczne V6 jest w przypadku tego modelu tak samo nieodłączne jak jego stylistyka. „Przyspieszenie aut z napędem elektrycznym robi na mnie wielkie wrażenie – mówi Wagner. – Jednak pierwotny charakter samochodu na tym traci. Szorstki wdzięk V6 to dla mnie nieodzowna składowa przeżycia, jakim jest jazda DMC.”
Który DeLorean wygrywa i dlaczego?
No dobrze, to który DeLorean jest najlepszy? Z przyznawania punktów w poszczególnych kategoriach tym razem zrezygnowaliśmy – te trzy egzemplarze są z jednej strony za podobne (nadwozie, zawieszenie), a z drugiej w kwestii napędu jednak zbyt różne. Punktacja nie miałaby naszym zdaniem większego sensu. Mimo to chcemy dać wam odpowiedź na pytanie o najlepszy samochód w tym zestawieniu. Jest nim skonstruowany najwyższym nakładem e-Lorean firmy Wunderkind Invest. Kombinacja zmodyfikowanego zawieszenia, zoptymalizowanej konstrukcji z bocznymi wzmocnieniami chroniącymi przed uderzeniem, znakomitego napędu Tesli i zdygitalizowanego kokpitu wyprzedza zarówno oryginalny model jak i ten prywatnie przerobiony. Jednak nie ma on (jeszcze) dopuszczenia do ruchu po drogach publicznych, kupić go także nie można. Pozostaje jeżdżącym i w pełni funkcjonalnym unikatem. Gdyby jednak znalazła się dostateczna liczba zainteresowanych, Wunderkind Invest rozważyłby produkcję krótkiej serii.
W ostatecznym rozrachunku za napędem elektrycznym w oldtimerze przemawia akceptacja zabytkowych samochodów przez przyszłe pokolenia. Jakie wrażenie zrobi w nie tak odległej przyszłości rozruch pozbawionego katalizatora klasycznego modelu na nastolatkach, którzy wyrosną w świecie opanowanym przez hybrydy lub wręcz auta elektryczne? Nie trzeba być też wielkim pesymistą, żeby zastanawiać się, jak długo będzie można niespełniającym żadnych norm autem wjechać do centrów miast, które swoją przyszłość widzą w bezemisyjnym transporcie. Dla właścicieli klasyków, którym droższa jest możliwość nieograniczonego użytkowania niż oryginalność, restauracja samochodu połączona z wymianą napędu na elektryczny może okazać się sensowną opcją. O ile tradycjonalistów i petrolheadów oburzy pomysł elektrycznych samochodów zabytkowych, o tyle w przyszłości młodym ludziom może się on całkiem spodobać. Z ich punktu widzenia napęd elektryczny stanie się szansą dla oldtimerów, którymi wycieczki nie będą musiały kończyć się przed wjazdem do miasta.
DeLoreany – dane i wyniki testu
Model | e-Lorean Wunderkind Invest | Elektryczne DMC przerobione przez Jörga Kutschera | DMC-12 z oryginalnym silnikiem V6 |
Silnik | elektryczny asynchroniczny z Tesli Modelu S, z tyłu poprzecznie, chłodzony cieczą, sterownik E-Works | podwójny elektryczny Schwarza, z tyłu wzdłużnie, chłodzony powietrzem, sterownik E-Car-Tech | benz. V6 (Euro-V6), z tyłu wzdłużnie |
Pojemność skokowa | nie dotyczy | nie dotyczy | 2849 cm3 |
Moc | 300 KM | 136 KM | 132 KM przy 5500 obr./min |
Moment obrotowy | 330 Nm | 320 Nm | 207 Nm przy 2750 obr./min |
Akumulator | 42,6 kWh (Samsung) | 35 kWh (Tesla) | nie dotyczy |
Napęd | na tylne koła | na tylne koła, skrzynia man. 5b | na tylne koła, skrzynia man 5b |
Masa własna | 1525 kg | 1535 kg | 1262 kg |
Zużycie | 20 kWh/100 km | 17,5 kWh/100 km | 14,3 l/100 km |
Przyspieszenie 0-100 km | 5,4 s | 10,9 s (na 3. biegu) | 10,8 s |
Prędkość maksymalna | 220 km/h | 195 km/h | 198 km/h |
Wartość | 500 000 euro (wartość podana przez właścicieli) | 240 000 euro (wartość odtworzonego auta zgodnie z ekspertyzą z lipca 2021) | 69 000 euro (wg Classic Data) |