• Podczas wywiadu w Radiu Zet, były premier Mateusz Morawiecki dementuje swoje deklaracje na temat elektromobilności
  • Polityk próbuje przekonać dziennikarza, że nie obiecywał 1 miliona samochodów elektrycznych w 2025 roku, a jedynie autobusów elektrycznych
  • Plan rozwoju elektromobilności kończy się klęską, pomimo wcześniejszych ambitnych zapowiedzi

Premier Mateusz Morawiecki, przez cały okres sprawowania urzędu wicepremiera, a później premiera, trwający ponad 8 lat, uchodził za zagorzałego orędownika elektromobilności. Czyżbyśmy dotychczas źle interpretowali jego deklaracje? Do takich wniosków można było dojść, słuchając wywiadu, którego polityk udzielił w Radio Zet Bogdanowi Rymanowskiemu.

– Panie premierze, jak wygląda sytuacja z projektem Izera? Na jakim etapie zostawił Pan ten projekt? – zapytał red. Rymanowski.

– Na etapie przygotowania gruntów do realizacji tego projektu, na etapie rozmów z inwestorami, z bardzo poważnymi inwestorami branżowymi i na końcowym etapie rozmów z inwestorami finansowymi – odpowiedział bez chwili wahania polityk i to w takim tonie, jakby to on rzeczywiście osobiście był zaangażowany w realizację tego projektu. Można było odnieść wrażenie, że odpowiedź stoi w jawnej sprzeczności z retoryką przedstawicieli spółki ElectroMobility Poland, którzy od dawna starają się przedstawiać plan produkcji Izery jako projekt czysto biznesowy i apolityczny.

– Czy ja dobrze pamiętam, że zapowiadał Pan, że w 2025 r. będzie milion samochodów elektrycznych – drążył dziennikarz.

– A widzi Pan, akurat źle to Pan pamięta. Bardzo się cieszę, że Pan o to zapytał. Ja tego nie powiedziałem, proszę sobie sprawdzić – odpowiedział były premier, wprawiając dziennikarza w konsternację.

– Ja mówiłem o autobusach elektrycznych – wtrącił polityk.

– Mówił Pan o autobusach, a nie o samochodach Izera? – dopytywał dziennikarz, nie kryjąc zdziwienia.

– Nigdy z moich ust nie padła taka obietnica miliona samochodów elektrycznych, ale media działają właśnie w taki sposób, że nawet Pan – wytrawny dziennikarz – dał się na to nabrać – uparcie twierdził polityk.

Sukces ma wielu ojców, porażka jest sierotą

No cóż, wygląda więc na to, że wszyscy ulegliśmy masowemu złudzeniu, bo przecież określenie "milion aut elektrycznych Morawieckiego" przewija się – nie tylko w mediach – od lat i jak dotychczas nigdy nie było dementowane. Skąd się wzięło?

Rzeczywiście, prognozy przewidujące pojawienie się na polskich drogach miliona aut elektrycznych, nie były autorską koncepcją Mateusza Morawieckiego. Takie zapisy znalazły się po raz pierwszy w Planie Rozwoju Elektromobilności w Polsce przygotowanym przez Ministerstwo Energii – ale w czasach, kiedy Mateusz Morawiecki był wicepremierem odpowiadającym za strategię rozwojową państwa i kierował przy okazji dwoma resortami: finansów i rozwoju.

Znalazły się w nim m.in. takie zapisy:

Sam Mateusz Morawiecki, podczas konferencji, na której min. Tchórzewski prezentował plan przygotowany przez swój resort, komentował: "Ten program ma być kołem zamachowym polskiej gospodarki, polskiej reindustrializacji. Ma odpowiedzieć także na kilka wyzwań, które są przed nami. (...) Dzisiaj na świecie jeździ tylko milion aut elektrycznych. My rzeczywiście mamy taką aspirację, żeby w ciągu dziesięciu lat dynamicznie rozwinąć w kierunku takiej liczby naszą mobilność aut elektrycznych".

O rozwoju elektromobilności Mateusz Morawiecki wspominał także w swoim exposé.

Czym zakończył się wspomniany plan? Całkowitą klapą. Przypomnijmy: według planów w latach 2019-2020 r. w aglomeracjach miała być zbudowana infrastruktura zasilania pojazdów elektrycznych, a w latach 2020-2025 r. rynek aut elektrycznych miał już napędzać się sam, a instrumenty wsparcia miały być wycofywane. W rzeczywistości, mimo gwałtownego rozwoju rynku w ubiegłym roku (wzrost liczby aut elektrycznych o 70 proc. od listopada 2022 do listopada 2023), nadal na polskich drogach ich udział jest znacznie mniejszy niż w większości krajów Europy Zachodniej.