Tesla Cybertruck w końcu ma trafić do sprzedaży. Dla większości, która na nią czeka - a lista oczekujących jest bardzo długa, bo liczy oficjalnie aż 2 mln osób - to dobra wiadomość. Zła jest taka, że jeśli już uda się im ją kupić i odebrać, nie będą mogli jej sprzedać przez minimum rok. Temu właśnie służy "kontrowersyjny" zapis w umowie dotyczącej tego modelu.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
Tesla Cybertruck z zakazem sprzedaży
Jeśli ktoś zdecyduje się na odsprzedaż Tesli Cybertruck w okresie krótszym, niż zapisany w warunkach umowy, poniesie tego konsekwencje - dokładnie będzie to kara w wysokości 50 tys. dol., co jest dość wysoką kwotą. To w przeliczeniu ponad 200 tys. zł, ale też kwota, za którą w Stanach można kupić całkiem niezły samochód. Dla przykładu - nowego Chevroleta Camaro można kupić w cenie od 30 900 dol. (plus oczywiście podatki). W niemal analogicznej cenie (30 920 dol.) oferowany jest Ford Mustang, a najpopularniejszy tam pikap, czyli Ford F-150 kosztuje od 34 585 dol. Nawet najdroższa Tesla Model 3 nie kosztuje aż 50 tys. dol. Wersja Performance oferowana jest bowiem w cenie od 40 490 dol.
- Przeczytaj także: 15-latek woził matkę Seicento, bo zepsuła już dwie skrzynie biegów
Samochodowi fliperzy to nic nowego
Takim zapisem Tesla chce ochronić swojego Cybertrucka przed zakusami fliperów. To zjawisko znane jest od dawna. Teraz jednak robi się o nim głośniej, ze względu na działania takich właśnie osób na rynku mieszkaniowym. Proceder ten polega na polowaniu na okazję, a potem na szybkiej odsprzedaży ze znacznym zyskiem. Tego typu spekulacje mają miejsce nie tylko w sferze nieruchomości. Fliperzy "obstawiają" często również rynek odzieżowy. Takie praktyki nieobce są również w motoryzacji. Podobne zabiegi jak Tesla stosowane były przez Forda w przypadku modelu GT, czy Porsche przy sprzedaży modelu 911 S/T. Ferrari również nie zawsze akceptuje szybką sprzedaż swoich samochodów.
- Przeczytaj także: Te gwiazdy nie kupią już Ferrari. Na liście m.in. Nicolas Cage i 50 Cent