- Według danych katalogowych hybrydy plug-in spalają średnio 1-3 l/100 km. W praktyce w codziennym użytkowaniu kierowcy uzyskują nawet czterokrotnie wyższe wyniki
- Serwis Automotive News Europe poinformował, że UE pracuje nad nową procedurą testów dla tego rodzaju napędu, która urealni wyniki uzyskiwane przez producentów
- Zmiany mogą sprawić, że produkcja hybryd plug-in przestanie się opłacać, bo nie będą wystarczająco "zielone", żeby pozwolić firmom na uniknięcie wysokich kar emisyjnych
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu
Określenie średniego spalania hybryd plug-in jest problematyczne, bo można nim łatwo manipulować – wszystko zależy od częstotliwości ładowania. Nie od dzisiaj mówi się o tym, że obecna metodologia testów emisji aut z tym rodzajem napędu jest oderwana od rzeczywistości i nie daje wyników pokrywających się z tymi, które osiągają kierowcy takich pojazdów. W ciągu trzech lat ma się to zmienić, Unia Europejska planuje bowiem zaostrzyć testy, a także wykorzystywać dane... od użytkowników aut.
Zwodnicze testy emisji hybryd plug-in
Teoria a praktyka to dwie zupełnie różne kategorie. Doskonale wiedzą o tym kierowcy, którzy kupili auta hybrydowe z możliwością ładowania z gniazdka. Takie samochody w teorii łączą zalety (i wady) pojazdów spalinowych i elektrycznych. Kiedy jest potrzebny duży zasięg, spalają paliwo. Kiedy podróż jest krótka, mogą ją pokonać w całości na prądzie. Mechanizm jest prosty.
Praktyka pokazuje jednak, że użytkownicy PHEV-ów najczęściej nie ładują ich na tyle często, żeby uzyskiwane przez nich średnie spalanie odpowiadało testom wykonanym według procedur WLTP. A przecież ten sposób badania emisji spalin powstał właśnie po to, żeby dane katalogowe odzwierciedlały wyniki uzyskiwane w codziennej eksploatacji. O ile sprawdza się on w przypadku aut spalinowych (i jako tako elektrycznych), o tyle w przypadku hybryd plug-in to jedna wielka blaga.
Zobacz: Sprawdzamy realne zasięgi i zużycie energii samochodów elektrycznych
Odcinek testowy jest zbyt krótki, aby odpowiadał rzeczywistemu wykorzystaniu silnika spalinowego, a 23,25 km to i tak dłuższy dystans od poprzedniego 11-kilometrowego odcinka (NEDC). Skromna pojemność akumulatorów w wielu hybrydach plug-in pozwala na przejechanie realnie zaledwie 30-40 km na prądzie – potem auto porusza się już tylko dzięki paliwie i w niewielkim stopniu energii odzyskiwanej podczas hamowania. Zgadnijcie, ilu kierowców zatrzymuje się po tym dystansie na stacji ładowania, żeby doładować akumulator. No właśnie.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Co nowe testy będą oznaczać dla producentów?
Po wprowadzeniu nowej metodologii pomiarów może się okazać, że hybrydy plug-in nie będą już wystarczająco "zielone", by pozwoliły producentom uniknąć wysokich kar za niespełnianie celów UE w zakresie emisji CO2. Co za tym idzie, przestaną być opłacalne i dealerzy będą musieli sprzedawać więcej "elektryków" (i jeszcze mniej aut spalinowych).
Według informatora Automotive News Europe rozmowy o nowych procedurach już trwają, a decyzja o ich wprowadzeniu zapadnie do końca tego roku. Portal dowiedział się, że metodologia badania emisyjności PHEV-ów obejmowałaby nawet dane pochodzące z wbudowanych w nowych samochodach modułów monitorujących zużycie paliwa i energii (to obowiązkowe wyposażenie od 2021 r.).
Sprawdź: Aż 85 proc. Niemców nie chce "elektryków"! Zaskakujące wyniki badania
Więcej szczegółów w tym momencie nie znamy, ale nieoficjalna data wejścia w życie nowelizacji to 2025 r. I nie myślcie, że potencjalne zmiany odbiją się tylko na osobach zainteresowanych hybrydami plug-in. Producentom trudniej będzie spełnić rygorystyczne normy emisji, więc jeszcze bardziej będą musieli stawiać na "elektryki" i odchodzić od klasycznych aut spalinowych. Właśnie zamyka im się kolejna furtka na obejście surowych przepisów.