Posiadanie samochodu wielozadaniowego nie jest pozbawione sensu za sprawą wielu zalet, które są niedostrzegalne na pierwszy rzut oka. Oczywiście, największą jest ilość miejsca oferowana w kabinie. Można ją wykorzystać w przeróżny sposób. Do pracy, odpoczynku czy rozrywki lub po to, aby wygodnie się rozsiąść - i to bez względu na wiek czy gabaryty.
Małe z zewnątrz, ogromne w środku
Oczywiście, przeciwnicy zarzucą: "Przecież wszystko to oferują vany". Tak, ale wymiary vanów predysponują je do segmentu aut klasy średniej, a tu mamy te same atuty "upakowane" w rozmiarach pojazdu kompaktowego. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze nowoczesnego turbodiesla. Każde z tych aut ma taki silnik w swojej ofercie. Istotne różnice występują w okresie wprowadzenia go na rynek, a to bezpośrednio przekłada się na cenę.
Najstarsze w stawce są konstrukcje koncernu PSA, czyli Citroen Berlingo i bliźniaczy Peugeot Partner (w ofercie od 1996 r.). Przez cały okres produkcji (włącznie z wariantem po modernizacji w 2002 r.) dostępne było tylko jedno nadwozie. Nie ma co liczyć na wersję z napędem 4x4, jak choćby w Kangoo, czy 7-miejscową (np. w Doblo). Ale to właśnie Berlingo i Partner najwcześniej - bo już od końca 1999 r. - otrzymały nowoczesnego turbodiesla 2.0 HDI. Dlatego ich cena jest dużo niższa niż konkurentów. Na plus trzeba również zaliczyć wielkość bagażnika (poj. 624/2800 l), który jest ustawny, a po złożeniu kanapy ma płaską podłogę.
Berlingo i Partner powstają na tych samych taśmach (dużo elementów jest współzamiennych). Technikę oparto na modelu 306, a to odkrywa większość słabych punktów. Podstawową sprawą są kłopoty z tylnym zawieszeniem (drążki skrętne). Owszem, zapewnia ono wysoki komfort i dobre prowadzenie, ale po pokonaniu 80-90 tys. km często wymaga naprawy - koszt ok. 1200 zł. Nie bez wad jest także przednia oś, ale utrzymanie jej w dobrej kondycji nie będzie tak kosztowne. Natomiast nie należy się obawiać o nadwozie. Jest odporne na korozję, czasami trzeba wyregulować drzwi przesuwne. W autach po liftingu figle płata instalacja multipleksowa.
Weteranem w stawce jest też Renault Kangoo (w sprzedaży od 1998 r.). Niekonwencjonalnym stylem sympatyczne autko podbiło serca wielu kierowców, również tych, którzy pamiętają jeszcze "protoplastę", czyli R4. Podobnie jak np. Partner, to jedna z tańszych propozycji z turbodieslem na rynku, ale przy założeniu, że wybierzemy wariant 80-konny z wtryskiem bezpośrednim 1.9 dTi - ceny od 14 do 15 tys. zł. Kangoo z nowoczesnym motorem 1.5 dCi (od 2002 r. wersje: 65 i 82 KM) to wydatek ponad 20 tys. zł.
Każdy z samochodów ma swoje wady
Czy warto dopłacić kilka tys. zł? Tak, ale tylko jeśli trafimy na mocniejszy wariant. Mały dieselek z systemem Common Rail pracuje z dużą kulturą, a do tego jest dynamiczny i oszczędny (ok. 6 l/100 km). Niestety, trochę gorzej wypada pod względem trwałości - kłopoty ze szczelnością, turbosprężarkami i układem zasilania. Szkoda, że z powodu dobrych walorów użytkowych (650/2600 l) Kangoo często jest przeładowywane, co odbija się na kondycji zawieszenia.
Na szczęście usunięcie powstających w nich luzów nie będzie kosztowne, szczególnie przy korzystaniu z tanich zamienników. Poza tym psują się drobiazgi (np. "elektryka", przełączniki kierunkowskazów). Narzekać też można na solidność montażu i jakość materiałów wykończeniowych.
Ale sprytny "francuz" nie jest w tym odosobniony, gdyż sporo kłopotów trapi także Doblo. Ten model to pomysł Fiata na małego "wielozadaniowca". Auto zadebiutowało na rynku w 2001 r., a pierwszy turbodiesel pojawił się rok później. Nie była to jednak konstrukcja przechodnia, ale od razu wyposażona we wtrysk bezpośredni z systemem Common Rail. Silnik 1.9 JTD o mocy 100 KM (od 2003 r. także wersja 105-konna) uchodzi za solidny.
Wielu mechaników mówi: "Jeśli Doblo, to tylko z dieslem JTD". Jego podstawową wadą jest niska kultura pracy, także po osiągnięciu temperatury roboczej. Tę niedoskonałość auto nadrabia walorami użytkowymi. Oferuje największy kufer przed i po złożeniu kanapy. Jedynie jego wykończenie mogłoby być lepsze (poprawione w wersji po modernizacji w 2004 r.).
A co z trwałością? Poza kłopotami z korozją psują się głównie drobiazgi, np. elementy wnętrza czy osprzęt silnika. Zdarzają się cieknące półosie. Za to dość trwałe i odporne na przeładowanie jest zawieszenie (tylne na resorach piórowych - dla polepszenia nośności zawsze można dołożyć jedno pióro).
Warto mieć diesla pod maską
Wyraźnie mniej popularne od opisanej czwórki są Opel Combo i Volkswagen Caddy, ale nie oznacza to, że nie są one godne uwagi. W przypadku pierwszego można liczyć na obszerne wnętrze i dużo miejsca na tylnej kanapie - niestety, uzyskanego kosztem bagażnika. Pomimo że 510 l to przyzwoity wynik, konkurenci oferują znacznie więcej. Także po złożeniu kanapy kufer wypada blado. Combo jest drogie, ale porządnie wykonane. Podróżuje się nim prawie tak jak osobówką - komfortowo, cicho i przyjemnie, szczególnie gdy pod maską pracuje 100-konny turbodiesel 1.7 CDTI (z Common Rail).
Jest oszczędny i dynamiczny, ale do oferty wszedł dopiero w 2004 r. Dlatego na Combo trzeba wydać grubo ponad 30 tys. zł. Oczywiście, można rozejrzeć się za wersją 1.7 DTI (pompa rozdzielaczowa) o mocy 75 KM (ceny od ok. 20 tys. zł), ale trzeba przygotować się na słabą dynamikę i... hałas. Plus dla Combo za niską usterkowość. Pod względem trwałości dobre opinie zbiera też Volkswagen Caddy, ale kupno wersji osobowej z nowoczesnym turbodieslem 1.9 TDI/104 KM (w VW oznacza to pompowtryskiwacze) jest po prostu drogie - blisko 40 tys. zł.
To wynik zlekceważenia przez koncern VW tego dynamicznie rozwijającego się segmentu. Wersja osobowa powstała dopiero w 2004 r. Czy z tego powodu Caddy czymś się wyróżnia? W zasadzie niczym (podobne walory użytkowe). Poza tym większość rywali w tym czasie oferowała już egzemplarze po liftingu. Pozostają jeszcze bardzo rzadko spotykane Mercedes Vaneo i Ford Tourneo (osobowa odmiana Transita Connecta). Ten pierwszy jest drogi i nadaje się bardziej na zwykłą osobówkę, a drugi występuje w ilościach śladowych.