- Sprawdziłem Renault Symbioza w typowym rodzinnym scenariuszu, przejeżdżając łącznie 1300 km w Tatry Słowackie
- Auto musiało dowieźć cztery osoby z bagażami i poradzić sobie z trudnymi trasami
- Tak długa podróż pokazała największe wady i zalety nowego SUV-a
- Nowy Symbioz pozytywnie zaskakuje, ale nie ma samochodów idealnych
- Samochód jest użyczony przez importera, a po teście zostanie zwrócony
- Renault Symbioz — przestrzeni co niemiara
- Renault Symbioz — szybko się polubiliśmy
- Renault Symbioz — w wyciszeniu widać oszczędności
- Renault Symbioz — wskazania komputera przekonają nawet niedowiarków
- Renault Symbioz — nie ma sportu, jest wygoda
- Renault Symbioz — tempomat ma swoje humorki
- Renault Symbioz — po 1300 km wiem, że to prawdziwy rodzinny wóz
Renault Symbioz wcale nie miał łatwego zadania, bo musiał dowieźć cztery osoby z bagażami w górskie tereny. Auto więc było mocno dociążone i pokonywało nie tylko autostrady, ale także drogi krajowe oraz trasy typowo górskie z wieloma zjazdami, podjazdami i ostrymi zakrętami w zimowych warunkach. Podróż trwała w sumie siedem godzin jazdy z krótkimi przerwami. Symbioz musiał więc udowodnić, że można go nazywać autem rodzinnym, a nie po prostu samochodem z dużym bagażnikiem.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoRenault Symbioz — przestrzeni co niemiara
Od niego jednak zacznę, bo przede wszystkim tym Symbioz różni się od swojego krótszego brata — Captura. Pojemność wyjściowa kufra w Symbiozie to 492 l, co już jest wynikiem wystarczającym nawet dla czteroosobowej rodziny. Auto ma jednak przesuwaną tylną kanapę w zakresie 16 cm, dzięki czemu pojemność tą można powiększyć do 624 l, choć wtedy zupełnie znika przestrzeń na nogi w drugim rzędzie i kanapa nadaje się jedynie dla dzieci w fotelikach. Jest też podwójna podłoga i dwie wnęki na drobnostki. W efekcie przy konfiguracji z najmniejszą pojemnością kufra weszły bagaże czterech osób — dwie walizki kabinowe, dwie torby i plecak. Test zaliczony.
Przestrzeni i schowków nie brakuje także w środku. Butelki, telefony (jedno miejsce z ładowarką indukcyjną), klucze i portfele miały swoje miejsce i nie tłukły się po kabinie. Pasażerowie w tylnym rzędzie mieli sporo miejsce na nogi i głowę, choć najwyższa osoba (198 cm wzrostu) już dotykała kolanami tylnego oparcia. Nie skarżyła się jednak na brak wygody. Tu także należy się więc plus.
- Przeczytaj także: Chiny podały obolałej Rosji kroplówkę z morfiną. Państwo Putina właśnie się od niej uzależniło
Renault Symbioz — szybko się polubiliśmy
Dobre wrażenie robią także miłe w dotyku materiały i sama jakość spasowania. Nie ma się do czego przyczepić, pozycja za kierownicą jest łatwa do znalezienia, środkowy podłokietnik ma wzdłużną regulację, a fotele okazują się wygodne na dłuższych trasach, choć mogłyby być obszerniejsze — są takie same jak te w Capturze.
Ogromną zaletą okazuje się także system inforozrywki oparty na Android Automotive. Wszystko działa bardzo sprawnie, na pokładzie są zainstalowane aplikacje, a więcej ich można znaleźć w sklepie. Ponadto tutaj podstawową nawigacją jest Google Maps, a sterowanie głosowe po prostu działa jak należy. W Symbiozie telefon podłącza się do auta tylko po to, by móc rozmawiać przez zestaw głośnomówiący. Sam system jest zresztą czytelny i łatwy w obsłudze, podobnie jak cyfrowe zegary z ładnymi grafikami. Same wyświetlacze mają wysoką rozdzielczość, czego jednak nie można powiedzieć o kamerach do manewrowania. Ich jakość niestety jest jak na dzisiejsze standardy bardzo marna i lepiej nie opierać się tylko na nich. Są na szczęście także czujniki parkowania.
Z perspektywy kierowcy wygodne jest też specjalne miejsce na kartę do otwierania samochodu (jest dość duża, dlatego potrafi uwierać, gdy jest w spodniach podczas siedzenia) oraz dodatkowy przycisk wyłączający irytujące systemy wsparcia (można zaprogramować, co ma się wyłączać). Po każdym uruchamianiu silnika był to pierwszy przycisk, który naciskałem.
Podoba mi się także, że w Symbiozie podgrzewanie foteli i kierownicy szybko zaczyna działać, zatem chwilę po ruszeniu, jeszcze zanim we wnętrzu było ciepło, fotel i kierownica grzały, a to wcale nie jest takie oczywiste.
Renault Symbioz — w wyciszeniu widać oszczędności
Mniej za to spodobało mi się wyciszenie wnętrza. To zdecydowanie aspekt, na którym Francuzi przyoszczędzili. Auto przy prędkości 130 km na godz. może nie jest na tyle głośne, że nie da się rozmawiać, ale szum jest wyraźny, zarówno z okolic lusterek, jak i z okolic uszczelek. Kilka razy miałem nawet wrażenie, że okna są niedomknięte. Tu konkurencja ma przewagę.
W kwestii hałasu ja oraz moi pasażerowie zwróciliśmy uwagę, że silnik spalinowy hybrydowego układu czasem nie wiadomo dlaczego, wchodzi na dość wysokie obroty, przez co do wnętrza dochodzi nieprzyjemne wycie. Wrażenie jest podobne do tego, jakie można odczuć w hybrydach Toyoty. Czasem wyje on, nawet gdy akumulator jest w pełni naładowany, zatem przyczyny takiej pracy nie rozumiem, szczególnie że było to odczuwalne na górskich odcinkach, także podczas zjazdów, gdy praktycznie nie naciska się pedału gazu. W większości czasu jednak układ napędowy jest praktycznie bezgłośny i nie szarpie.
Renault Symbioz — wskazania komputera przekonają nawet niedowiarków
Skoro już przeszliśmy do silnika, trzeba wspomnieć o jednej z najważniejszych rzeczy podczas rodzinnych podróży — spalaniu. W tej kwestii Symbioz jest bezkonkurencyjny. Podczas jazdy z prędkością 130 km na godz. auto zużywało w okolicach 6,5 - 6,8 l/100 km, z kolei na "krajówkach" zużycie spadało o ponad litr. Wymagające górskie drogi powodowały, że spalanie wynosiło 6 l/100 km. Średni wynik z całej podróży to: 6,2 l/100 km.
Komputer przy okazji wskazał, że łącznie przejechaliśmy 379 km na samym prądzie. Rezultat wyśmienity, zważywszy na to, że auto było w pełni załadowane. Gdy Symbiozem jeździ jedna osoba, spalanie może spaść o ok. 0,5 l. Więcej na temat spalania możecie przeczytać w poprzedniej publikacji dotyczącej tego egzemplarza. Warto przy tym podkreślić, że są to wyniki podobne, a czasem nawet lepsze niż w hybrydach Toyoty, często traktowanych jako wzór.
- Przeczytaj także: Pojeździłem BMW i4 M50. Nawet nie zauważyłem, kiedy się rozpadł jeden z największych motomitów
Renault Symbioz — nie ma sportu, jest wygoda
W kwestii dynamiki nie jest już aż tak dobrze, ale jest wystarczająco. Na autostradach nie ma żadnego problemu z rozpędzaniem, do wyprzedzania także nie mam zastrzeżeń, z wyjątkiem tego, że niekiedy reakcja na gaz jest nieco opóźniona i trzeba brać na to poprawkę lub przełączyć w tryb sport. Samochód katalogowo ma 10,6 s do 100 km na godz. i nie ma co się nastawiać na coś więcej. Jest na tyle dobrze, że wyprzedzania nie trzeba planować i mocy wystarczy, ale namiastki sportu nie zaznamy.
Podobnie jest z zawieszeniem — nie szukajmy tu sportu, nawet w ustawieniu Sport, bo jest to samochód nastawiony na komfort. Zestrojony jest tak, by było bezpiecznie, nie wychyla się w zakrętach i nie buja, przejeżdża je pewnie, choć ma lekką tendencję do podsterowności. Układ kierowniczy jest całkiem precyzyjny. Komfortowe nastawienie czuć jednak po dość mocnym wspomaganiu kierownicy, a także po łagodnym wybieraniu nierówności, nawet tych krótkich poprzecznych. Jest na tyle wygodnie, że większość podróży moi pasażerowie... spali, nawet podczas jazdy w górach. To chyba najlepiej opisuje poziom komfortu auta.
Renault Symbioz — tempomat ma swoje humorki
Podczas jazdy zwróciłem również uwagę na dwa dziwne zachowania Symbioza, które były zauważalne podczas jazdy z tempomatem. Pierwszym z nich było kilkukrotne nagłe dość mocne hamowanie, bo auto uznało, że należy zwolnić do 110 km na godz., co nie było potwierdzone żadnymi znakami drogowymi. Było to o tyle denerwujące, że na autostradzie zdarzało się podczas wyprzedzania innego auta lewym pasem. Takie zachowanie auta wymagało szybkiej reakcji w postaci naciśnięcia pedału gazu. Zdarzyło się to może cztery razy podczas całej podróży.
Drugą rzeczą jest dziwny algorytm utrzymania samochodu na pasie ruchu. Symbioz czasem utrzymywał się wzorowo na środku pasa, ale innym razem ewidentnie zjeżdżał do prawej krawędzi, choć jej nie przekraczał. Sporadycznie zdarzyło się także mało zauważalne odbijanie się od krawędzi pasa. Drobne korekty kierownicą pozwoliły na powrót na środek, a auto dalej jechało już, jak powinno. Zdarza się to jednak w wielu autach różnych marek. Zaletą jest natomiast dość długi czas od puszczenia kierownicy do wezwania systemu, by ją złapać. Można w tym czasie bez problemu odkręcić i zakręcić butelkę wody, co w podróży jest wygodne.
- Przeczytaj także: Czy podwójna linia ciągła oznacza zakaz wyprzedzania?
Renault Symbioz — po 1300 km wiem, że to prawdziwy rodzinny wóz
Muszę przyznać, że Symbioz zaskoczył mnie tym, jak został dopracowany. Jest obszerny, komfortowy, oszczędny i wystarczająco dynamiczny. W dodatku to ładny samochód z dobrym systemem inforozrywki, co przy dłuższej trasie mocno poprawia komfort. Drobne wpadki zawsze się zdarzą, a to, na co sam zwróciłem uwagę, to niedostatecznie wyciszenie auta i jest to mój największy zarzut do Symbioza. Podsumowując, jest to mocna pozycja, z której rodzina powinna być zadowolona.