Dlatego właśnie zdecydowano się na stworzenie Kodiaqa – auta korzystającego z techniki VW Tiguana, ale większego od niego i do tego tańszego. Czesi już kilkukrotnie wypuszczali na rynek auta zrobione według tej recepty i zawsze odnosiły one sukces. Czy zatem pierwowzór powinien się czuć zagrożony?
Mierząca 4,7 m długości Skoda Kodiaq stylistycznie nawiązuje do innych modeli firmy – widać w nim elementy Skody Superb i Octavii, nie zapomniano również dodać kilku plastikowych nakładek, podkreślających terenowe umiejętności Skody. Skoda Kodiaq opcjonalnie może być wyposażona w trzy rzędy siedzeń. Niezależnie od konfiguracji samochód ma przesuwaną kanapę drugiego rzędu w standardzie.
W wersji 5-osobowej bagażnik Skody Kodiaq ma pojemność 720 l, a po złożeniu siedzeń imponujące 2065 l. W dwóch pierwszych rzędach nie znajdzie się chyba nikt, kto będzie narzekał na brak przestrzeni – blisko 2,8 m rozstawu osi sprawiło, że także z tyłu na wysokości kolan dla nikogo nie powinno zabraknąć miejsca. Co innego trzeci opcjonalny rząd foteli – nie ma się co oszukiwać, tu zmieszczą się tylko dzieci. I tu ciekawostka: gdyby miały one problem z dosłyszeniem próśb od siedzących z przodu rodziców, Skodę Kodiaq wyposażono w interkom, który za pomocą mikrofonu „zbiera” głosy z przodu kabiny i przekazuje je za pośrednictwem głośników do tyłu.
Pod względem wykończenia Skoda Kodiaq sprawia miłe zaskoczenie – dobór materiałów z pewnością nie jest gorszy niż w Volkswagenie, a np. dół deski rozdzielczej naszym zdaniem wygląda lepiej. Do tego Skodę Kodiaq wyposażono w szereg przydatnych gadżetów, które docenimy w codziennym użytkowaniu, np. wysuwaną listwę ochronną zabezpieczającą krawędź drzwi. Proste, ale bardzo cenne usprawnienie. Oczywiście, ochrona rantu drzwi to jeden z prostszych systemów dostępnych w Skodzie Kodiaq. Nam najbardziej przypadł do gustu asystent jazdy w korku, który działa do 60 km/h i potrafi samodzielnie zahamować auto i pilnować, by nie wyjechało ono z wybranego pasa ruchu.
Na autostradzie przyda się aktywny tempomat uniemożliwiający niebezpieczne zbliżenie się do poprzedzającego auta (działa do prędkości 210 km/h). Na krętych drogach nieocenione będą w pełni ledowe reflektory, z systemem umożliwiającym jazdę na światłach drogowych, który samodzielnie rozpoznaje nadjeżdżające z naprzeciwka samochody i tak kształtuje słup światła, by nie oślepiało ono innych kierowców.
Zainstalowany w Skodzie Kodiaq system multimedialny Skoda Connect cały czas pracuje on-line, dzięki czemu nawigacja dysponuje danymi dotyczącymi ruchu na trasie do wybranego przez nas celu i pozwala ominąć zatory. Dodatkowo system dysponuje zdjęciami z Google Maps, dzięki czemu trasa naszego przejazdu jest odwzorowywana na ekranie. Taki system, korzystający z zabudowanej karty SIM, przez pierwszy rok od zakupu auta będzie działał za darmo, później należy w Skodzie wykupić stosowny abonament. Oczywiście, system multimedialny Skody Kodiaq pozwala również korzystać z aplikacji mobilnych na smartfonie, który łatwo daje się z nim sparować. Dodatkowo istnieje możliwość indukcyjnego, ładowania baterii telefonu.
Pod maską naszej testowej Skody Kodiaq znalazł się 2-litrowy motor wysokoprężny o mocy 150 KM. Do przeniesienia napędu na przednie koła posłużyła 7-stopniowa skrzynia DSG. Wrażenia? Na krętych górskich drogach auto dawało sobie całkiem nieźle radę, choć oczywiście nie można nazwać Skody Kodiaq z podstawowym dieslem mistrzem dynamiki. Za to duży plus należy się za wyciszenie kabiny – nawet przy gwałtownym przyspieszaniu w aucie jest cicho, a charakterystyczny dźwięk silnika wysokoprężnego jest mocno przytłumiony.
Co nam przeszkadzało? Przede wszystkim opieszałość działania DSG – wrzucamy na D, dodajemy gazu i… przez moment nic się nie dzieje. Naszym zdaniem ten moment trwa po prostu za długo. Oczywiście, później przełożenia zmieniane są już bezszelestnie.
Pod względem zawieszenia Skoda Kodiaq zgotowała nam kolejną niespodziankę – w stosunku do volkswagenowskiego pierwowzoru auto jest bardziej komfortowe. Nierówności kompensowane są z większą miękkością, choć nie nazwalibyśmy SUV-a Skody autem przesadnie miękkim. Widać wyraźnie, że inżynierowie chcieli zróżnicować oba modele i na gorszych jakościowo drogach to właśnie Skoda Kodiaq ma przewagę nad Volkswagenem Tiguanem, Oczywiście, do kabiny nie dochodzą żadne dźwięki jego pracy.
Opcjonalnie auto może mieć aktywne zawieszenie (z trzema trybami twardości układu: Sport, Komfort i Indyvidual), ale nam najbardziej przypadł do gustu tryb komfortowy. Wychodzimy z założenia, że próby zrobienia z SUV-a Skody auta sportowego skazane są na porażkę. Niezależnie od tego, czy Skoda Kodiaq ma napęd na obie osie, czy nie została standardowo wyposażona w elektroniczną blokadę mechanizmu różnicowego, która poprawia prowadzenie i bezpieczeństwo auta podczas jazdy na śliskich nawierzchniach.
Ze Skody Kodiaq ucieszą się także ci, których uprawiane aktywności wymagają ciągnięcia przyczepy ze sprzętem – jej masa może wynieść nawet 2,5 tony, a w cenniku znajdziemy także system wspomagania manewrowania z przyczepą - do wyboru kierunku, w którym ma poruszać się przyczepa służy pokrętło regulacji lusterek. Standardowy prześwit Kodiaqa wynosi 187 mm.
Na koniec jeszcze jedna niespodzianka: cena. Większa zbudowana na technice Volkswagena Tiguana Skoda Kodiaq jest od niego tańsza. Podstawowa odmiana z benzynowym silnikiem 1.4/125 KM i napędem wyłącznie na przód kosztuje 89 900 zł.
Najtańsze auto z napędem 4x4 (1.4 TSI/150 KM) kosztuje 106 400 zł. Podstawowy diesel (150 KM) z napędem na przód i skrzynią DSG kosztuje od 117 400 zł, a z napędem na obie osie (ale ręczną skrzynią) od 118 400 zł. Dopłata do wersji 7-osobowej, w zależności od standardu wyposażeniowego, waha się od 3400 do 4100 zł.