- W ofertach aut używanych w tym przedziale cenowym dominują Toyoty
- Większość producentów dopiero od niedawna wytwarza hybrydy, przez co są one mniej popularne i droższe
- W hybrydzie mamy dużo więcej elementów, ale zazwyczaj ich trwałość nie budzi wątpliwości
Zmieniając powiedzenie Forda z początków XX wieku: "możesz kupić model T w dowolnym kolorze, pod warunkiem że będzie czarny", powiemy, że bez trudu kupisz dowolną hybrydę, pod warunkiem że będzie to Toyota. Japończycy bez wątpienia opanowali ten segment, logo Toyoty oraz Lexusa widnieje na ponad 70 proc. aut używanych, które znajdziecie w ogłoszeniach (przynajmniej w rozpatrywanym przedziale cenowym, ale nie tylko). Z jednej strony to dobrze, bo są to sprawdzone, pewne konstrukcje, z drugiej jednak – źle, bo nie każdy chce jeździć "japończykiem", zwłaszcza że oferta ogranicza się do kilku samochodów, które mają dość charakterystyczne cechy (patrz opisy modeli).
Przeczytaj też:
- Top 5 – oszczędne maluchy z benzyniakami
- Kia Niro kontra Renault Captur — dwie hybrydy ładowane z gniazdka [Ranking]
- Używana hybryda. Czy, komu i za ile opłaca się ją kupić? Sprawdziliśmy ofertę
Poza osobowymi Toyotami i SUV-ami Lexusa w omawianym przedziale kwotowym znajdziecie jeszcze garstkę innych aut. Jest trochę Hond, ale bardziej popularne były wcześniej modele Insight i Civic, obecnie to głównie Jazzy. Francję reprezentują Peugeoty: 508, 3008 oraz DS-y 5. Zwolennicy niemieckiej myśli technicznej mogą szukać Mondeo, a właściwie to Fusiona, bo łatwiej będzie znaleźć amerykański odpowiednik tego modelu. C-Maxy to jedynie pojedyncze sztuki w skali kraju. Budżet jest zbyt niski na Mercedesy, BMW czy Volvo. Wiele modeli znanych obecnie (np. Kii) zadebiutowało kilka lat temu i są mało popularne lub droższe.
Kierowcy nierzadko boją się o trwałość stosunkowo mało znanych podzespołów: wysokonapięciowych akumulatorów, dodatkowych silników elektrycznych, przetwornic, transformatorów. W większości przypadków te obawy są bezzasadne – oczywiście, dodatkowe elementy mogą się popsuć, ale nie są to nazbyt częste awarie. Wiele zależy od konstrukcji np. bazowego silnika spalinowego.
Używane hybrydy – naszym zdaniem
Przed decyzją o zakupie hybrydy warto zastanowić się nad swoim stylem jazdy i potrzebami. Po pierwsze, oferta modelowa nie jest szczególnie bogata. Po drugie, większość konstrukcji jest nastawiona na spokojną eksploatację miejską, dynamiczna jazda czy szybka podróż autostradą oznaczają wątpliwe oszczędności. Po trzecie, jeśli spodziewacie się spalania rzędu 3 l/100 km, to możecie się rozczarować. Jeśli jednak komuś odpowiada spokojna jazda np. Priusem, to gorąco zachęcamy!
Galeria zdjęć
1/16 Macie wątpliwości co do trwałości napędu hybrydowego? Spójrzcie na taksówkarzy – drogie auto musi być naprawdę dobre, żeby zdobyło takie uznanie, jakie ma Prius III czy Auris II (ten sam układ napędowy, podobnie jak w Lexusie CT). Niestety, ma to też mroczną stronę – wiele egzemplarzy przed przyjazdem do Polski pokonało nie 200-300 tys. km, tylko dobrze ponad… pół miliona km. Takie dystanse bez kłopotu znosi układ napędowy. Bateria wytrzymuje zazwyczaj nieco mniej, bo około 300 tys. km, ale można ją regenerować – kompleksowa usługa kosztuje 3-3,5 tys. zł (można też pojedyncze cele). Silnik 1.8 również okazuje się solidny. Do wyboru: wersja podstawowa (jak na zdjęciach), odmiana plug-in, Prius+ (7-osobowy van, z USA 5-os.) oraz Prius c (tylko USA, na bazie Yarisa), jednak w praktyce najłatwiej osiągalny jest (szczególnie za 30-50 tys. zł) klasyczny Prius. Same zalety? Niekoniecznie – w podwoziu szukać można rdzawych plam, napęd nie jest dynamiczny ("poganiany” generuje hałas i spalanie). Auto jeździ pewnie i jest stabilne, jednak bez trudu znajdziecie kompakty lepsze w prowadzeniu. Mało komfortowe pokonywanie np. garbów.
2/16 Futurystyczna, ale czytelna deska rozdzielcza. Dobre wyposażenie: klimatyzacja automatyczna, często wyświetlacz head-up.
3/16 Dobra pojemność (445 l), bateria zajmuje tylko część miejsca pod podłogą (jest też miejsce na koło zapasowe, choć wiele aut ma zestawy naprawcze).
4/16 Elementy napędu, pomarańczowe kable – od razu widać, że to hybryda. Zużycie paliwa powyżej normy Toyoty, ale niezłe – w mieście ok. 6 l/100 km.
5/16 Honda ma niewiele krótszą niż Toyota historię budowania hybryd, jednak parametry Jazza nie imponują, bo układ ma napięcie jedynie 100 V, bateria pojemność 0,58 kWh, a silniczek wspomagający benzyniaka – tylko 14 KM (ale 78 Nm). W układzie napędowym – bezstopniowa skrzynia CVT, sprawdzająca się głównie podczas jazdy miejskiej (dynamiczna czy autostradowa podróż w zasadzie odpadają). Spalanie minimalne wynosi ok. 5 l, ale szybka jazda mocno je podnosi. Usterki? Przede wszystkim trzeba uważać na korozję. Bateria nie wytrzymuje tyle, co w Toyotach, ale też można ją regenerować. Zaletą jest to, że nawet po awarii akumulatora trakcyjnego Hondą można bez problemów jeździć (Toyotą – nie).
6/16 Przyjemna, nowoczesna deska rozdzielcza, niezłe (jak na segment B) materiały. Często dobre wyposażenie, na tablicy zegarów pojawia się wskaźnik ładowania baterii.
7/16 Bagażnik zmniejszony w porównaniu z benzynową wersją (303 zamiast 379 l), ale jak na malucha o długości ok. 3,9 m funkcjonalność wnętrza i tak jest wzorowa.
8/16 Coś dla zwolenników segmentu SUV. Lexus oferuje przyjemne, dość wygodne wnętrze (ale nieprzesadnie duże, kufer ma 490 l). Uwaga głównie na korozję oraz usterki typowe dla nastoletnich aut – drobne problemy z elektryką, wycieki oleju, zużycie wnętrza.
9/16 Luksus, ale w japońskim, dość chłodnym wydaniu. Dużo tu plastiku i… dobrego wyposażenia.
10/16 W układzie napędowym benzyniak 3.3 V6 i silniki elektryczne – jeden do współpracy z benzyniakiem, drugi obsługujący tylną oś (w napędzie 4x4 nie było połączenia mechanicznego – wtedy nowość, dziś niemal standard), były też wersje 2WD. Średnie spalanie 7-9 l/100 km wygląda całkiem dobrze.
11/16 Oferta wygląda nietypowo, ale interesująco. Auto ma korzystne ceny, jest duże, lekko podniesione i ma napęd 4x4 (tył tylko elektryczny). Wykorzystano znanego i cenionego diesla 2.0 HDi. Dobra moc, tryby jazdy: EV (teoretycznie do 4 km), 4x4, sport i auto. Minimalne realne spalanie 4,2 l/100 km. Do problemów zaliczymy kłopoty typowe dla diesla z przebiegiem około 200 tys. km, ale są też drobne usterki elektryczne (nawigacja, sterowanie fotelami) i układu hybrydowego – uszkodzeniu ulega np. przekładnia silnika elektrycznego, pojawiają się stuki.
12/16 Świetne wyposażenie, wygoda, przestrzeń.
13/16 Odmiana hybrydowa ma mniejszy kufer: w kombi tylko 400 zamiast 560 l.
14/16 Kolejna propozycja głównie do miasta: Yaris z 1,5-litrowym motorem benzynowym, znanym z Priusa II. Tu również spalanie zależy mocno od dynamiki jazdy, ale podawanego przez producenta nie osiągniecie – minimum to 4,5 l/100 km, ale nawet w mieście może być i 6,5 l/100 km. Na rewelacyjną dynamikę nie ma co liczyć, reakcja na gaz trochę poprawiła się wskutek drugiego liftingu (rok modelowy 2017), ale to już poza naszym budżetem – z kwotą do 50 tys. zł celujemy w auta po 1. liftingu (od 2014 r., jak na zdjęciach). W autach z lat 2018-19 możliwe usterki przetwornika DC-DC (do ładowania akumulatora 12 V), we wcześniejszych – awarie pompy hamulcowej czy mocowania amortyzatorów. Zawieszenie dość sztywne, rekompensuje zwiększoną masę auta. Duża, jak na malucha, średnica zawracania – 11,2 m.
15/16 Wygodne fotele i lepsze wyciszenie wnętrza – w mieście jazda staje się bardziej komfortowa niż w benzyniaku. Ale zawieszenie nieco gorzej tłumi nierówności niż w "zwykłym" Yarisie.
16/16 Kufer hybrydy ma poj. 285-1180 l – tyle samo, co benzyniaków (bateria znalazła się pod siedzeniem).
