- Spośród kilku tysięcy modeli wybraliśmy najciekawsze samochodowe twarze
- Tradycyjny układ reflektorów, grilla i wlotów aż się prosi, żeby nadać autu pasującą do jego charakteru mimikę
- Poznaj wesołe Ferrari, zdziwione Audi, zaspaną Alfę Romeo i 16 innych modeli
Dziś przy wyborze samochodu najczęściej kierujemy się jego wyglądem, a wygląd przeważnie się ocenia po przedniej części nadwozia. Jeśli się spodoba, patrzymy dalej, jeśli nie…
Konstrukcja tego elementu auta aż się prosi, żeby upodobnić go do twarzy. Reflektory stają się oczami, grill nosem, a centralny wlot powietrza lub listwa zderzaka ustami. W ten sposób samochód nabiera mimiki, staje się bardziej ludzki, przemawia do klienta, ale też odkrywa swój charakter. Miejski samochód może się uśmiechać, sportowy patrzeć groźnie, limuzyna – dostojnie spoglądać.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Przejrzeliśmy kilka tysięcy motoryzacyjnych twarzy z ostatnich 100 lat. Wybieraliśmy nie tylko spośród samochodów seryjnych, ale także prototypów. Jedyny warunek: musiały pochodzić od dużych graczy. Oni po prostu nie mogą sobie pozwolić na ryzyko zaprojektowania czegoś skrajnie dziwacznego. Nie ma tu więc jakiś karkołomnych przeróbek pojedynczych entuzjastów.
100 lat, kilka tysięcy modeli i co? Poznajcie nasz subiektywny wybór 19 samochodów. Spójrzcie na twarze, z których – posiłkując się cytatem z filmu ”Rejs” – ”najwięcej można wyczytać”.
Jedna z najgorętszych nowości wiosny 2022 r. patrzy na świat wąsko zmrużonymi oczami LED-ów do jazdy dziennej, które okazują się… ”brwiami”.
W siódmej generacji BMW serii 7 pod światłami do jazdy dziennej znajdują się bowiem główne reflektory, które zgaszone, na pierwszy rzut oka, wyglądają jak wloty powietrza. Kiedy się je zapali, to one stają się ”oczami”, a umieszczone nad nimi diodowe pasy zmieniają się w ”brwi”.
Taki dwupoziomowy układ przednich świateł właśnie debiutuje w BMW, i to od razu w dwóch modelach: kompletnie nowej serii 7 i zmodernizowanym luksusowym SUV-ie X7. Bo to właśnie dla luksusowych BMW ten design będzie zarezerwowany.
Mimikę siódmej generacji BMW serii 7 wzbogaca jeszcze jeden element: potężny grill ma podświetlane kontury.
Ten dostawczy samochód ma tak zbolałą minę, że nawet się dorobił przezwiska ”smutek”.
Chodzi o jego wczesne wersje, które nie miały jeszcze pojedynczych szczelin nad okrągłymi reflektorami. Te pojawiły się w latach 70. i kojarzyły się z ”brwiami”, nadając Żukowi poczciwy i jednocześnie zdziwiony wygląd. Z czasem nad przednimi światłami zagościły po dwa wloty, ale samochód nadal miał jakiś taki nieutulony smutek w oczach.
Chyba nie ma drugiego samochodu w historii, który tak bardzo by się uśmiechał do otoczenia.
Ten japoński prototyp w ogóle był niesamowity, ponieważ jego kabinę na postoju dawało się obrócić o 180 stopni (żeby nie używać wstecznego biegu) lub o 90 stopni (żeby wygodnie wysiąść lub błysnąć uśmiechem w inną stronę). Drobne kółeczka też można było obracać o 90 stopni, co kompletnie zmieniało komfort parkowania.
Nissan Pivo2 miał jeszcze jedną sympatyczną buźkę. To umieszczony na desce rozdzielczej robocik, który śledził nastrój kierowcy i starał się go poprawić, jak tylko umiał – mimiką i głosem.
Kolejne bardzo sympatyczne oblicze z Kraju Kwitnącej Wiśni. Honda Puyo ma ciekawskie, okrągłe ”oczka” reflektorów z umieszczonymi powyżej błękitnymi ”brwiami”, a wloty powietrza w dolnej części mogą się kojarzyć z ząbkami. Zajmujące prawie cały bok karoserii drzwi są podnoszone, tradycyjną okrągłą kierownicę zastąpił joystick, a źródłem napędu są ogniwa paliwowe.
Choć Puyo pozostało prototypem, to podobne spojrzenie wciąż można napotkać w salonie Hondy. Tak przecież patrzy seryjna elektryczna Honda e.
No i w tym momencie robi się groźnie. Na scenę wjeżdża Dodge Viper.
Najbardziej gniewne spojrzenie miała ostatnia jak dotąd, czyli piąta generacja tego samochodu, produkowana w latach 2012-2017. Za tymi srogo patrzącymi reflektorami i rozdrażnionym grymasem wlotu powietrza krył się największy silnik, jaki trafił do seryjnego samochodu osobowego w ciągu ostatnich 40 lat. V10 Dodge’a Vipera miało bowiem aż 8390 cm sześc. Początkowo dawało to 649, a później 654 KM. Groźna mina równie dobrze mogła mówić ”uważaj, przyspieszam od 0 do 97 km/h w około 3,5 s”, jak i ”strzeż się, w mieście zużywam 19,6 l/100 km”.
Czy to najpiękniejsze ”usta” w historii motoryzacji?
Japońska Mitsuoka Orochi urzeka nie tylko grillem, ale także czterema okrągłymi reflektorami, zadając kłam stereotypom, że supersamochód musi siać wkoło groźnym spojrzeniem, jak, nie przymierzając, Dodge Viper.
Ogólnie większość modeli Mitsuoki stroi niezłe miny, ale Orochi jest w tym prawdziwym mistrzem. Samochód produkowano w latach 2006-2014 i napędzał go 234-konny silnik 3.3 V6, który Mitsuoka kupowała od Toyoty.
O ile Mitsuoka Orochi robi dzióbek godny najlepszych selfie, o tyle to Porsche ma ciasno zaciśnięte ”usta”.
Model 356/2 to jedna z najwcześniejszych wersji Porsche 356, czyli pierwszego seryjnego samochodu tego producenta. Naszym zdaniem to auto ma bardziej wyrazistą mimikę niż osławione Porsche 911. A okrągłe reflektory wręcz rozczulają ufnym spojrzeniem.
Najwcześniejsza seryjna odmiana cabrio Porsche 356 miała jedynie 40-konny silnik o pojemności 1131 cm sześc., ale ważyła zaledwie 800 kg i mierzyła 388 cm długości.
Grill Ferrari 550 Maranello uśmiecha się niebywale szeroko. Podobną minę musi mieć też każdy właściciel tego samochodu.
Tak szeroki grill był potrzebny, ponieważ 550 Maranello było pierwszym seryjnym Ferrari od 1973 r., którego V12 umieszczono z przodu. 485-konna jednostka o pojemności 5474 cm sześc. umożliwiała przyspieszanie od 0 do 100 km/h w 4,4 s. Prędkość maksymalna wynosiła 320 km/h. Sam zbiornik paliwa miał pojemność 114 l.
Nadwozie Ferrari 550 Maranello zaprojektowała Pininfarina. Było piękne, opływowe (współczynnik oporu powietrza Cx wynosił 0,33) i z aluminium. I jak się tu nie uśmiechnąć?
Ten Mercedes SL też się śmieje – nie tylko grillem, ale także reflektorami.
Dolne krawędzie kierunkowskazów poprowadzono zawadiacko w górę, co przypomina podniesione kąciki oczu w radosnym uśmiechu. Samochód śmiał się długo i szczęśliwie. Tę generację Mercedesa SL (kod R 107) produkowano aż przez ponad 18 lat (1971-1989), co czyni ją drugim najdłużej wytwarzanym samochodem osobowym w historii tej firmy, tuż za pierwszym wcieleniem klasy G.
W 1985 r. samochód przedstawiono w zmodernizowanej formie, która otrzymała szeroko uśmiechnięty wlot powietrza pod przednim zderzakiem. Od tej pory Mercedes SL był uosobieniem motoryzacyjnej radości.
Kolejny śmieszek, tym razem z Italii.
Reflektory Lancii Y ”śmieją” się na całego. Design samochodu w ogóle robi wrażenie, w całych latach 90. nie było lepiej wyglądającego miejskiego auta.
Kiedy się uśmiechasz do innych, inni uśmiechają się do ciebie. Wytwarzana w latach 1995-2003 Lancia Y okazała się jednym z największych sukcesów rynkowych w historii tego włoskiego producenta. Tę następczynię modelu Y10 (1985-1996) i poprzedniczkę Ypsilona (2003-2011) zbudowano w imponującej liczbie 802 tys. 604 sztuk.
To skoro się już pośmialiśmy, czas na poważniejsze spojrzenie.
Peugeot 505 dosyć drapieżnie ”patrzył” swoimi reflektorami, zupełnie jak lew, którego francuska firma nosi w logo. Uzyskanie takiego efektu było dowodem wielkiego kunsztu stylistycznego, ponieważ w tamtych czasach, z powodów ograniczeń technicznych, nie dawało się tak swobodnie projektować kształtu przednich świateł jak teraz.
Lwie spojrzenie utrzymywało się długo. Wytwarzanie Peugeota 505 zakończono dopiero w 1992 r., a wyprodukowanie 1,35 mln sztuk można uznać za wielki sukces.
I znów mamy uśmiech uroczych ”ust”, zwieńczony nieco wyłupiastymi i dość blisko osadzonymi ”oczami”. Austin-Healey Sprite to jeden z najbardziej optymistycznie wyglądających samochodów w historii.
Tego niewielkiego, 46-konnego roadstera z silnikiem 0.9 w rodzimej Wielkiej Brytanii zaczęto nieoficjalnie określać mianem ”żabie oko”, zaś w Stanach Zjednoczonych „owadzie oko”. Nie trwało to długo, raptem trzy lata. Choć Austina-Healeya Sprite’a produkowano aż do 1970 r., to już w 1961 r. przedstawiono zmodernizowaną wersję ze zdecydowanie bardziej klasycznie osadzonymi przednimi światłami. Szkoda.
„Żabą” nazywano czasami także pierwszą generację Renault Twingo, choć jego przednią część projektowano tak, aby przypominała sympatyczny pyszczek domowego zwierzęcia. A żabę trudno takim nazwać.
Pierwotnie dla Renault Twingo planowano prostokątne reflektory, na szczęście zmieniono zdanie. Samochód miał tryskać optymizmem i wyrażać radość życia. Przejawiało się to nie tylko w designie, ale i samej nazwie, wywodzącej się ze słów ”twist”, ”swing” i ”tango”. Na dodatek włącznik świateł awaryjnych w założeniu miał się kojarzyć z nosem klauna.
Pierwszą generację Renault Twingo produkowano w Europie aż do 2007 r., a jego uśmiech ozdobił ok. 2,479 mln samochodów.
Na twarzy tego prototypowego supersamochodu Audi maluje się zdziwienie zmieszane z lekkim smutkiem. Jakby wiedział, że nigdy nie trafi do produkcji.
Utrzymany w stylu retro Audi Projekt Rosemeyer miało aż 12 okrągłych przednich świateł. Grill może się kojarzyć z otwartymi ze zdumienia ustami. Nie jest to lico, które pasowałoby do supersamochodu.
Rosemeyer pozostał prototypem, ale był jednocześnie kolejnym krokiem Audi na drodze do seryjnego superauta, czyli przedstawionej w 2006 r. pierwszej generacji R8.
Alfa Romeo 166 byłaby genialnym projektem, gdyby nie wąskie reflektory, przez które ten wspaniały włoski sedan klasy wyższej wyglądał, jakby lekko przysypiał.
Na szczęście poprawiono to w 2003 r., przy okazji modernizacji samochodu. Od tej pory przednie światła wyglądały OK, a cały model – jak arcydzieło.
Miura była nie tylko pierwszym supersamochodem Lamborghini, ale też posiadaczką najpiękniejszych ”rzęs” w historii motoryzacji.
Inaczej nie da się bowiem nazwać listewek otaczających od góry i z dołu okrągłych podnoszonych reflektorów. W prototypowej wersji unosiły się one wraz z przednimi światłami. W seryjnym Lamborghini Miura ”rzęsy” były już nieruchome.
Pierwsza wersja Miury, czyli P400, otrzymała 350-konne V12 o pojemności 3929 cm sześc. i 15-calowe obręcze kół. Supersamochód ważył zaledwie 980 kg.
Z czasem ”rzęsy” zniknęły, ale nawet bez nich Lamborghini Miura pozostała jednym z najlepiej wyglądających samochodów w dziejach.
Trzecia generacja Hyundaia i30 od początku miała drapieżne spojrzenie, ale w 2020 r. jeszcze się ono wyostrzyło.
Przedstawiona dwa lata temu zmodernizowana wersja i30 otrzymała bowiem inny grill, reflektory i wloty powietrza w przednim zderzaku. Razem przyniosło to jeszcze większy efekt niż poprzednio. Czy to nie ironia losu, że kompaktowy Hyundai i30 patrzy drapieżniej niż supersportowe Ferrari 550 Maranello?
To najbardziej wyrazista ”twarz” w historii Toyoty. Szkoda, że nosił ją tylko prototyp, i to dziś już praktycznie zapomniany.
Stylistyka tego modelu wcale nie powstała w Japonii, ale pod francuską Niceą, w przepięknie położonym europejskim centrum designu Toyoty. W gruncie rzeczy ten roadster miał dwie ”twarze”, ponieważ tylna część wyglądała podobnie do przedniej.
Toyota CS&S mierzyła tylko 394 cm długości i 112 cm wysokości, a dwa tylne siedzenia zakrywała podnoszona pokrywa. Hybrydowy napęd płynął na cztery koła.
W latach 30. XX w., kiedy reflektory powszechnie montowano na odstających od reszty nadwozia błotnikach, światła Peugeota 402 umieszczono za grillem, nadając autu kompletnie nowy wyraz.
Wprawdzie na zdjęciu zamieszczamy studyjną odmianę modelu 402, ale seryjne samochodu z przodu praktycznie niczym się nie różniły. Peugeot 402 był dostępny w aż kilkunastu wersjach nadwoziowych, w tym nowatorskiej Eclipse, czyli coupe-kabriolet ze sztywnym składanym dachem.