Jeśli wierzyć danym zarejestrowanym na filmie, było późne popołudnie. Na skrzyżowaniu ulicy Okopowej z aleją Solidarności, czyli rondzie Kercelak, od lat uchodzącym za jedno z najbardziej niebezpiecznych skrzyżowań w całej stolicy, kierowca Mazdy MX-5 zamierzał skręcić w lewo. Gdy zaświeciło się zielone światło, mężczyzna ruszył i chwilę później zatrzymał się, aby przepuścić jadące z prawej strony pojazdy.

Kierowca Mazdy wymusił pierwszeństwo

W pewnym momencie sytuacja nieco się komplikuje, bo z prawej strony stojącej Mazdy przejeżdża furgon, który jak widać na nagraniu opublikowanym na kanale Stop Cham w serwisie YouTube, zasłania kierowcy Mazdy widoczność z prawej strony. Kierowca auta dostawczego mocno zwalnia i ułamek sekundy później powoli rozpędza się, żeby zjechać ze skrzyżowania.

Kierowca Mazdy widząc rozpędzający się samochód też rusza, ale popełnia błąd, bo nie upewnił się, że droga faktycznie jest wolna. Kierujący furgonem nagle hamuje, bo z prawej strony nadjeżdża rowerzysta, który jak widać na filmie, jechał dość dynamicznie. Mężczyzna siedzący za kierownicą kabrioletu najwyraźniej nie zauważył rowerzysty, bo przejechał przed nim, a tym samym wymusił pierwszeństwo na rowerzyście.

Rowerzysta nie odpuścił i mocno się przeliczył

Wtedy najwyraźniej emocje u rowerzysty biorą górę, bo ten, zamiast jechać dalej prosto, skręca w prawo i dojeżdża do kierowcy Mazdy i chce mu zdjąć lub po prostu zrzucić z głowy czapkę. Ten się broni i wciąż mogłoby się na tej zaczepce zakończyć, ale rowerzysta nie odpuszcza i podjeżdża do kierującego kabrioletem. Po chwili rozmowy wygląda na to, że rowerzysta zamierza uderzyć mężczyznę siedzącego za kierownicą Mazdy, ale ten unika ciosu i wyskakuje z auta. Chwilę później rozpoczyna się walka na jezdni i role odwracają się, bo to rowerzysta próbuje uniknąć poturbowania.

Cała ta sytuacja pokazuje, jak niewiele brakuje, aby nawet spokojny dzień zakończył się w nieprzewidziany, czasem wręcz tragiczny sposób. Bez dwóch zdań kierowca Mazdy jako pierwszy popełnił błąd, bo nie upewnił się, że może ruszyć. Rowerzysta, jeśli chciał cokolwiek w tej sytuacji osiągnąć, mógł zwyczajnie podjechać i powiedzieć kierującemu jak to wyglądało z jego perspektywy. Tymczasem próba rozegrania sytuacji na swoich zasadach, zakończyła się dla kierowcy jednośladu w najmniej oczekiwany sposób.