Niemieckie autostrady są wyjątkowe na skalę światową. Nie dość, że ta potężna sieć dróg jest bezpłatna, to na wielu odcinkach wciąż nie obowiązują ograniczenia prędkości, a jedynie sugerowana jest bezpieczna prędkość. Korzystają z tego nie tylko Niemcy, ale kierowcy z całej Europy.

Niestety, nie wszyscy potrafią z rozsądkiem korzystać z takiej formy wolności. Trudno się zatem dziwić, że od dłuższego czasu w samych Niemczech rośnie krytyka wobec braku ograniczeń. Przeciwnicy takiego rozwiązania nie tylko już powołują się na kwestie bezpieczeństwa, ale także coraz częściej na względy środowiskowe, podnosząc argumenty, że mocno rozpędzone auta powodują nadmierny hałas i emitują znacznie więcej substancji szkodliwych do powietrza.

To jednak nie koniec. Kolejne argumenty zwolennikom wprowadzenia ogólnokrajowych ograniczeń dają takie osoby jak Radim Passer. Milioner z Czech lubi szybkie i drogie samochody, za co winić go trudno przy tak zasobnym portfelu. Wspomniany miłośnik bugatti już od paru lat nie tylko kolekcjonuje takie auta, ale próbuje testować ich prędkość maksymalną. Problem w tym, że robi to na drogach publicznych, bo najwyraźniej zasobność portfela już nie pozwala na wynajęcie nadających się do tego torów. Zatem Czech swoje testy prędkości odbywa na... niemieckich autostradach. Co prawda robi to legalnie, bo wybiera do tego odcinki bez ograniczeń. Zwykle wybiera też godziny, w których natężenie ruchu jest mniejsze, ale jednak robi to w normalnym ruchu drogowym.

Niestety wspomniany jegomość jeszcze lubi się swoimi próbami chwalić, więc nagrywa je i publikuje w sieci. Passer robi to już od kilku lat. W 2015 r. w sieci pojawiło się nagranie, jak rozpędza swojego Veyrona na autostradzie w okolicach Wittenbergi do 402 km/h. Kolejny jego wyczyn trafił do sieci na początku stycznia 2022 r. Czech ponownie wybrał się na ten sam odcinek autostrady – tym razem chironem, który według danych fabrycznych może osiągnąć 420 km/h. Passerowi udało się rozpędzić swoje auto do 417 km/h i... ponownie rozpętać dyskusję na temat braku ograniczeń prędkości. Sprawą zajęli się nawet przedstawiciele niemieckiego rządu, krytykując nadużywanie dość liberalnego podejścia do ograniczeń.

Zatem panu Passerowi należy pogratulować, bo chyba osiągnął więcej, niż oczekiwał. W kilka dni zdobył nie tylko blisko 4,5 mln odsłon w serwisie YouTube, ale zainteresował się nim też rząd jednego z największych kraju Europy. Być może jeszcze przejdzie do historii jako osoba, której "zawdzięczamy" koniec ostatnich europejskich autostrad bez ograniczeń prędkości. Tyle historycznych wyczynów, dzięki jednemu nagraniu!