- W teście PZPO samochód wyposażony w tanie opony zimowe potrzebuje ponad 80 metrów, aby zahamować z prędkości 50 km na godz.
- Droga hamowania na oponach całorocznych jest wyraźnie dłuższa niż droga hamowania na oponach zimowych podobnej klasy
- Najwięcej marek oponiarskich kwalifikowanych jest do segmentu budżetowego. Wiele z nich to ogumienie zupełnie egzotyczne na polskim rynku
Test polegał na hamowaniu na ośnieżonej nawierzchni z prędkości 50 km na godz. do zera w temperaturze 1,5 oraz -4,5 stopnia Celsjusza – czyli w warunkach dość typowych dla polskiej, chwilami śnieżnej, ale jednak dość łagodnej zimy. Testowane opony zimowe i całoroczne podzielono na kategorie: opony premium i budżetowe. Dodano jeszcze jedną kategorię opon, których obecność na polskim rynku jest coraz większa: to "opony klasy budżetowej spoza Europy". Nazwano je – być może tendencyjnie i z góry pod tezę – oponami niskich osiągów. Wyniki testów pokazują jednak, że osiągi tanich opon, na których próbowano zatrzymać samochód z prędkości 50 km na godz., są istotnie dramatyczne.
Czy opony budżetowe są w ogóle bezpieczne?
W tym miejscu należy się czytelnikom wyjaśnienie, że tradycyjnie dzieli się opony na trzy klasy: opony premium, które są najdroższe, ale jednocześnie wykonane z najlepszych materiałów i według najnowocześniejszych technologii; zapewniają one najlepsze możliwe osiągi i najwyższy możliwy komfort jazdy; poniżej są opony średniej klasy, które oferują kompromis pomiędzy osiągami, ogólną jakością i ceną. Najniżej stoją opony budżetowe, które z reguły mają najwięcej słabych punktów, zwykle nie są najbardziej komfortowe, a ich osiągi są wyraźnie gorsze niż opon z wyższej półki. Niemniej – przynajmniej w odniesieniu do opon zimowych – opony budżetowe muszą spełniać minimalne wymagania stawiane przez przepisy, aby mogły otrzymać znaczek "alpejski" kwalifikujący je jako zimówki. Mówiąc krótko: opony budżetowe są najtańsze, na pewno nie najlepsze, ale co do zasady bezpieczne.
Tyle że – w tym miejscu jeszcze zgodzimy się z PZPO – polski rynek oponiarski jest dosłownie zalany dziesiątkami, a być może setkami "marek opon spoza Europy", których jakość jest bardzo różna, a czasami – jak na nasze przyzwyczajenia i warunki drogowe – absolutnie skandaliczna. O tym miał nas przekonać test współorganizowany przez PZPO, którego wyniki powinny być dla niektórych kierowców prawdziwym ostrzeżeniem. Szkoda, że organizatorem testu (oprócz PZPO są wśród nich Politechnika Rzeszowska oraz firma rzeczoznawcza Auto-Test oraz kierowca Grzegorz Duda) zabrakło odwagi – o tym dalej.
A oto wyniki.
Opony budżetowe kontra "opony niskich osiągów"
Wśród zaprezentowanych wyników pierwsza karta dotyczy wyników testu hamowania z prędkości 50 km na godz. na śniegu przy temperaturze -4,5 stopnia Celsjusza. W tej części testu porównywano osiągi opon budżetowych i opon "poniżej budżetowych" nazwanych oponami niskich osiągów, stawiając w szranki opony zimowe i opony całoroczne.
Droga hamowania na poszczególnych oponach przedstawia się następująco:
- opony zimowe klasy budżetowej – 28,5 m;
- opony zimowe niskich osiągów – 38,5 m;
- opony całoroczne klasy budżetowej – 32 m;
- opony całoroczne niskich osiągów – 43 m.
O ile lepiej hamują opony premium?
Z tej części testu dowiadujemy się, jak mają się osiągi (w hamowaniu) opon z najwyższej półki w porównaniu do osiągów ogumienia klasy budżetowej i opon "niskich osiągów". Też hamowano z prędkości 50 km na godz., tym razem jednak "w warunkach zimowych" – cokolwiek to znaczy, gdyż na grafice obrazującej wyniki widzimy temperaturę 1,5 stopnia Celsjusza, a w opisie – zero stopni. Wyniki:
- opony zimowe premium – 51 m;
- opony całoroczne premium – 64 m;
- opony zimowe budżetowe spoza Europy – 82 m;
- opony letnie premium – 108 m.
Nie pytajcie nas, dlaczego w tej części testu opony zimowe premium hamowały na dystansie 51 m, a wcześniej opony budżetowe z tej samej prędkości potrzebowały na zatrzymanie samochodu mniej niż 30 m. Może aż tak inne były warunki? Tego nie wiemy i jest to niejedyna zagadka związana z tym testem.
Zgodzimy się natomiast, że zwłaszcza wynik "opon zimowych budżetowych spoza Europy" jest dość szokujący – niby mamy opony zimowe, a tak jakbyśmy ich nie mieli. Oprócz tego, że nie jesteśmy pewni jakości przeprowadzonych pomiarów, powstaje jednak pytanie: o jakie opony chodzi?
Co to za tanie marki "spoza Europy"?
PZPO bardzo stanowczo odmawia podania marek i modeli testowanych opon, zarówno jeśli chodzi o punkty odniesienia (opony budżetowe oraz premium uznanej marki lub marek), jak i opony "niskich osiągów". Wiemy jedynie, że chodzi o "opony budżetowe spoza Europy".
Domyślnie wiadomo, o co chodzi: jeśli zajrzymy do Oponeo, bodaj największego w Polsce internetowego sklepu z oponami, przekonamy się, że w ofercie jest około 100 marek opon budżetowych. Okazuje się też, że oferta ta nie jest czystą teorią, gdyż po wybraniu popularnego rozmiaru opon 195/65 R15 czy 205/55/R16 (wybraliśmy opony całoroczne, żeby było trudniej) rozwija się bardzo długa lista mniej lub bardziej znanych marek i modeli opon, które mają swoją cenę i które można zamówić. To m.in: Fortune, Royal Black, Sonix, Ceat, RoadX, Windforce, Sailun, Arivo, Triangle, Ovation. W tej kategorii możemy kupić też opony Nankang, Laufenn, Kormoran, Imperial, Matador i wiele innych.
O istnieniu niektórych z wymienionych marek opon właśnie się dowiedziałem (i wielu czytelników pewnie też), inne znam, o niektórych można powiedzieć, że na pewno nie są oponami "poniżej budżetowych". A co z markami opon, które na pewno są "spoza Europy" i są mniej znane, zaliczane są zwykle do budżetowych, jak np. Apollo, a przecież są co najmniej przyzwoite (przedstawiciel tej indyjskiej marki należy zresztą do PZPO)? Szkoda, że nie możemy poznać, jakie opony są "ofiarą" prezentowanych testów – przynajmniej wiedzielibyśmy, co należy stanowczo omijać.
Uczciwie trzeba by też wspomnieć, że niektóre chińskie marki opon parę lat temu oferowały naprawdę niebezpieczne produkty, teraz jednak wyraźnie się poprawiły. I gdyby ktoś je przetestował w pokazany wyżej sposób na placu pod hipermarketem – nawet jeśli z najwyższą starannością – podając markę i model, naraziłby się na kłopoty. Bo obiektywne testowanie opon wymaga jednak pewnej staranności i szczególnych, powtarzalnych warunków.
Czy warto omijać tanie chińskie opony?
Moim zdaniem kupowanie obecnie opon marki chińskiej (czy innej "spoza Europy"), która kusi nas ceną, ale jest poza tym dla nas całkowicie egzotyczna, mija się z celem z prozaicznych powodów: po prostu nie wiemy, czy opony te są dobre, czy złe (jest ryzyko, że jednak niezbyt dobre), natomiast oszczędność jest znikoma.
Z powodu wysokich kosztów transportu różnice w cenach pomiędzy tanimi oponami "spoza Europy" a budżetowymi markami dużych i znanych producentów opon są naprawdę małe. To, w zależności od rozmiaru, często tylko od kilku do kilkunastu zł na sztuce. A nie masz pewności, że jeśli uszkodzisz jedną oponę, to za rok będziesz mógł kupić taką samą na wymianę. Nie masz pewności, że te opony są odpowiednie do jazdy w naszym klimacie, co w przypadku opon z europejskiej dystrybucji dużych producentów masz zagwarantowane. Europejskie marki mają osobną ofertę opon zimowych na kraje skandynawskie, osobną na Europę kontynentalną – bo klimat jest różny i z punktu widzenia doboru opon ma to znaczenie.
Nie wiemy też, jakich opon całorocznych użyto do testów i z jakimi oponami zimowymi były one porównywane – szkoda. A przecież nie ma dwóch modeli opon całorocznych, które zachowywałyby się tak samo – są lepsze i gorsze.