Chińscy producenci, oferując znacznie tańsze samochody od konstrukcji europejskich, stają się realnym zagrożeniem dla koncernów motoryzacyjnych ze Starego Kontynentu. Chcąc chronić rynek, na początku lipca br. Komisja Europejska podjęła decyzję o nałożeniu dodatkowych ceł w wysokości 17,4 proc. na auta elektryczne produkowane w Chinach. Te mają doprowadzić do przynajmniej częściowego wyrównania cen nowych samochodów.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
Tariff jumping wytrychem pozwalającym Chińczykom na wejście na rynek UE
Unijne założenia mogą okazać się jednak bezowocne, bo jak informuje w swoim Tygodniku Gospodarczym Polski Instytut Ekonomiczny, chińscy producenci zamierzają skorzystać z metody tariff jumping, aby wejść na rynek UE. Ta polega na rozpoczęciu produkcji w zakładzie położonym na terytorium państwa, którego rynek przed zalewem produktów z innych części świata chronią wysokie cła. Chiński BYD, największy tamtejszy producent samochodów elektrycznych, zapowiedział budowę fabryki w Szeged na Węgrzech, pierwszej na terenie UE.
Okazuje się, że Chińczycy nie zamierzają ograniczyć się wyłącznie do tej jednej lokalizacji. Azjatycka potęga próbuje znaleźć jeszcze alternatywne sposoby na dotarcie na rynki Europy. Na początku lipca BYD podpisał umowę, na mocy której w tureckiej prowincji Manisa powstanie zakład produkcyjny.
- Przeczytaj także: Wyciekły dane tysięcy klientów, m.in. Traficar i Polskiej Grupy Dealerów. Holding 1 ofiarą cyberataku
Polski Instytut Ekonomiczny wskazuje, że już sam rynek turecki jest wystarczającym powodem, aby rozpocząć tam produkcję aut. Ale chiński koncern nie ukrywa, że dzięki temu będzie mógł eksportować do UE nawet 75 tys. pojazdów rocznie. Wszystko za sprawą obowiązującej unii celnej pomiędzy Turcją i Unią Europejską. To właśnie ona pozwala inwestorom obecnym w Turcji eksportować swoje towary na rynki europejskie bez ceł.
- Przeczytaj także: Zauważyłeś dziwny symbol na samochodzie? Musisz go natychmiast zmyć