- W najbliższych miesiącach Toyota zacznie sprzedaż nowej wersji bZ4X – elektrycznego SUV-a segmentu D
- W ofercie pojawi się zupełnie nowy model SUV-a – Toyota C-HR+
- Do sprzedaży trafi też Toyota Urban Cruiser – SUV segmentu B opracowany wspólnie z Suzuki
- Materiał promocyjny. Został tak oznaczony ze względu na obowiązujące przepisy. Wyjazd na prezentację był opłacony przez producenta, ale nie miał on wglądu w publikowany tekst
W 2024 r. Toyota była drugą najpopularniejszą marką samochodów w Europie pod względem sprzedaży (po Volkswagenie), w Polsce z dużym zapasem zasłużyła na pierwsze miejsce. Takie wyniki to zasługa m.in. rosnącej popularności hybryd. Od początku 2025 r. udział tego rodzaju napędu w sprzedaży Toyoty w Polsce osiągnął już 86 proc.
Niestety, to nie wystarczy, aby zmieścić się w zaktualizowanych normach emisji CO2 i uniknąć karnych opłat bądź przymusowego wsparcia dla innych producentów takich jak choćby Tesla. Stąd silny nacisk na sprzedaż hybryd Plug-in – Toyota w ciągu dwóch pierwszych miesięcy 2025 r. sprzedała 441 takich samochodów (to wzrost rok do roku o 118 proc.), osiągając blisko 13 proc. udział w rynku samochodów z takim napędem w Polsce. To jednak wciąż za mało. A zatem...
Toyota inwestuje w elektryki. I co teraz?
Toyota stawia na rozszerzenie oferty o zmodernizowane i zupełnie nowe samochody na prąd, co dla większości aktualnych i przyszłych klientów tej marki może okazać się obojętne, a może nawet niepokojące. Ale są i dobre wiadomości: po pierwsze, nie oznacza to wycofania się z hybryd (w aktualnej ofercie jest nawet diesel pracujący pod maską nowego Land Cruisera), a jednocześnie polski oddział Toyoty postanowił pograć cenami: na polskim rynku, który jest cokolwiek zacofany w kwestii elektromobilności, szybkość wprowadzania najnowszych modeli ma znaczenie drugorzędne, natomiast nie budzi wątpliwości, że niska cena dostępnych modeli może przekonać przynajmniej niektórych nieprzekonanych. A zatem...
Będzie nowa Toyota bZ4X, ale bez pośpiechu. Stary bZ4X w elektryzującej promocji
Nowa Toyota bZ4X (to spory SUV segmentu D, większy niż się w pierwszej chwili może wydawać) to nic innego jak face lifting dotychczasowego modelu bZ4X. Technika jednak zmienia się znacząco, nowy model będzie miał wszystko to, czego oczekujemy od nowoczesnego elektryka wyjeżdżającego często w dalsze trasy. Nowy bZ4X będzie dostępny z bateriami o dwóch pojemnościach (57,7 kWh oraz 73,1 kWh) oraz z dwiema opcjami napędu – na przód albo na cztery koła. Te możliwości będą oferowane w trzech kombinacjach:
- 57,7 kWh bateria i 167 KM mocy (123 kW), napęd na przód;
- 73,1 kWh bateria i 224 KM mocy (165 kW), napęd na przód;
- 73,1 kWh bateria i 343 KM mocy (252 kW), napęd na cztery koła.
Samochód będzie miał opcję podgrzewania baterii w celu przyspieszenia ładowania, będzie miał opcjonalną ładowarkę AC 22 kW, zostanie poprawiony pod względem aerodynamicznym i akustycznym, pojawią się nowe rozwiązania we wnętrzu. Auto trafi do sprzedaży jesienią 2025 r., ale raczej nie w Polsce. Do Polski nowy bZ4X trafi w 2026 roku, a na razie... cieszmy się promocyjnymi cenami starego bZ4X.
Stary bZ4X ma kosztować w Polsce już od 168 tys. 900 zł, a cenę tę można zmniejszyć, korzystając z dopłat. Nawet jeśli auto nie ma najnowocześniejszej techniki "elektrycznej", to oferuje naprawdę duże wnętrze (porównywalne z wnętrzem Highlandera) w rozsądnej cenie.
Ciekawostka: w ostatnich tygodniach Norwedzy, którzy obecnie kupują głównie samochody elektryczne, odwrócili się z obrzydzeniem od Tesli, a na najlepiej sprzedającego się elektryka w tym kraju wysunęła się... właśnie stara, poczciwa Toyota bZ4X.
Nowa Toyota C-HR+: o co chodzi z tym plusem?
Nie, to nie jest zwykły C-HR wyposażony w napęd elektryczny. To zupełnie nowa konstrukcja, SUV segmentu C tylko lekko nawiązujący do stylistyki zwykłego C-HR-a. To auto elektryczne – wyłącznie elektryczne. C-HR+ wydaje się większy, niż jest w istocie – gdy stanie obok modelu bZ4X, można nawet powiedzieć, że są to auta podobnej wielkości (tyle że C-HR+ jest nieco nowocześniejszy z wyglądu, ładniejszy zwłaszcza z tyłu). Tak naprawdę C-HR+ jest o klasę mniejszy niż bZ4X. Widać to po bagażniku, widać to po drugim rzędzie siedzeń. A jednak C-HR+ i tak jest duży – ma wnętrze wielkości mniej-więcej Toyoty RAV4.
Auto ma mieć dwie baterie do wyboru (jak nowy bZ4X) – 57,7 kWh oraz 77 kWh, a także napęd przedni albo 4x4. Wersja z większym akumulatorem i napędem AWD ma moc 343 KM i przyspieszenie 0-100 km/h w 5,2 s. Dostępne kombinacje baterii i napędów będą w przypadku C-HR+ identyczne jak w nowym bZ4X. Maksymalna prędkość ładowania AC wyniesie 22 kW, DC – 150 kW.
Auto ma przy długości 4520 mm stosunkowo duży rozstaw osi (2750 mm), co gwarantuje przestronność wnętrza. Trochę dzieje się to kosztem bagażnika, który nie ma też rolety, a ruchomą sztywną półkę.
Docelowo C-HR+ plus ma być kluczowym modelem w gamie elektrycznych SUV-ów Toyoty i ma pojawić się w wybranych krajach Europy jeszcze w tym roku. Polska, jako że nie jest rynkiem najbardziej "potrzebującym" w odniesieniu do samochodów elektrycznych, może poczekać chwilę dłużej – u nas Toyota C-HR+ pojawi się w pierwszym kwartale 2026 r.
Toyota Urban Cruiser mniejsza, ale przestronna
Ten miejski SUV segmentu B zaprojektowany wspólnie z Suzuki to kolejna nowość zaplanowana na końcówkę 2025 r. w wybranych krajach Europy, która w Polsce pojawi się około marca 2026 r. Auto mimo bardzo kompaktowych rozmiarów ma bardzo duży jak na tę klasę auta rozstaw osi – 2700 mm.
Auto wyposażone jest w baterie litowo-żelazowo-fosforanowe mające zapewnić swobodną jazdę a co dzień. Podobnie jak w przypadku wymienionych wyżej modeli Urban Cruiser wystąpi w trzech opcjach napędowych (choć z racji wielkości auta nie będzie to ta sama technika):
- napęd na przód, bateria 49 kWh, moc 144 KM i zasięg ok. 300 km;
- napęd na przód, bateria 61 kWh, moc 174 KM i zasięg ok. 400 km;
- napęd 4x4, bateria 61 kWh, moc 184 KM i zasięg ok. 350 km.
Toyota twierdzi, że akumulatory, jakie montuje w swoich autach, zachowają co najmniej 70 proc. pojemności w ciągu 10 lat. Jeśli chodzi o gwarancję, to wynosi ona 8 lat lub 160 tys. km z możliwością przedłużenia do 10 lat/miliona km pod warunkiem wykonywania okresowych przeglądów w ASO.
A może Lexus RZ steer-by-wire?
Jedną z nowości przewidzianych na nadchodzące miesiące pokazanych przez japońskiego producenta jest nowy Lexus RZ, który jest jednocześnie pierwszym modelem Lexusa, w którym zastosowano układ kierowniczy działający w technologii steer-by-wire. To oznacza, że zamiast mechanicznego połączenia z kierownicą, kąt wychylenia kół sterowany jest elektronicznie. Producent twierdzi, że nie ma czego się bać – zastosowano technologie zmultiplikowanych systemów sterowania, w razie usterki jednego z nich samochód i tak będzie działać normalnie. Auto wyposażone jest w wolant, który nie obraca się tak, jak zwykła kierownica, a jego maksymalny kąt obrotu od lewej do prawej wynosi 200 stopni.
W ofercie pozostanie też wersja ze zwykłą kierownicą.
Nowy Lexus RZ będzie dostępny w trzech wersjach mocy od 224 KM do 408 KM w przypadku wersji RZ 550e F Sport.
Auto trafi do europejskich salonów jesienią 2025 r. Co istotne dla polskich klientów Lexusa, dotychczasowy model pozostaje w ofercie. Cena podstawowej wersji z napędem na przód wynosi 210 tys. zł, a jako że jest to auto na prąd, można cenę jeszcze obniżyć, korzystając z dopłaty w programie Moje Auto. Obecnie Lexus ma promocję – do końca marca oferuje leasing 100 proc. – czyli coś w rodzaju darmowego kredytu.