• PKN Orlen ogłosił plany zagranicznych inwestycji w elektromobilność
  • Jednocześnie koncern informuje o strategii rozwoju sieci stacji ładowania w Polsce, jednak podaje odległy termin – 2030 r.
  • W Polsce nie brakuje chętnych do budowy szybkich stacji ładowania samochodów, brakuje jednak infrastruktury do zasilania tych stacji
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Wygląda na to, że nawet państwowy koncern woli inwestować w elektromobilność za granicą niż na swoim terenie. "Po co wozić drzewo do lasu?" – pytają Internauci – a ja już tłumaczę i wyjaśniam. Jednocześnie uprzedzam, że narodowego koncernu wyjątkowo będę bronił jak niepodległości.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Oto, wbrew pozorom, nie brakuje firm, które chciałyby w Polsce nastawiać szybkich ładowarek w miejscach, gdzie są one najbardziej potrzebne. Tymczasem na mapie Polski nie brakuje kompromitujących dziur w tej infrastrukturze, zaś tej, która istnieje, nie można do końca ufać. Fani elektromobilności prywatnie i zawodowo chwalą się w mediach społecznościowych, że np. ktoś pojechał na fajną wycieczkę do Olsztyna, gdzie udało się najpierw znaleźć powolną ładowarkę 22 kW (szybkiej nie było?), a potem zagospodarować czterogodzinny postój samochodu spacerem w pięknych okolicznościach przyrody. Co za sukces! Teraz do rzeczy: firmy stawiają ładowarki w Polsce nie tam, gdzie najbardziej by chciały i gdzie najbardziej jest to potrzebne, ale tam, gdzie akurat można. A że zasób miejsc, do których da się dociągnąć gruby kabel zasilający stację ładowania, jest bardzo ograniczony, to z punktu widzenia inwestora trudno planować budowę setek stacji ładowania. Ewentualnie można – tak jak Orlen – ogłaszać strategię rozbudowy sieci do 2030 r., bo to nic nie kosztuje. Co innego w Niemczech – tam przynajmniej od razu jest się do czego podłączyć.

Sieć energetyczna się starzeje

W tej kwestii jest zresztą w naszym kraju coraz gorzej: sieć się starzeje, inwestycje są znikome, a te najważniejsze nietrafione lub pechowe. Na brak kabli nakłada się zwyczajny deficyt prądu. Co zresztą przyznał wiceminister klimatu i środowiska przy okazji wywiadu dla RMF24: "Sieci nie wytrzymają (...) Wie Pan, co by oznaczało milion samochodów elektrycznych? Stały blackout". Dla porządku dodajmy, że mówi to minister rządu, który jest inwestorem narodowego samochodu elektrycznego w przeddzień prezentacji platformy do tegoż pojazdu. Niedobrze to wróży na przyszłość…

Inwestycji w sieć brakuje więc do tego stopnia, że trzeba było powstrzymać rozwój fotowoltaiki, nie ma do czego podłączać stacji ładowania, a pieniądze… pieniądze na rozwój rozpłynęły się.

Co się stało z pieniędzmi na rozwój sieci energetycznych?

To warto wyjaśnić: każda elektrownia i duży zakład emitujący CO2, aby mógł działać, musi – zgodnie z unijną dyrektywą – kupować uprawnienia do emisji CO2. Uprawnienia sprzedają poszczególne państwa na giełdzie EEX, zaś Polska należy do największych beneficjentów tego systemu. W 2021 r. Polska sprzedała (teoretycznie na giełdzie, a w praktyce głównie „swoim” zakładom uprawnień za 5,59 mld euro. To – według dzisiejszego kursu euro – ponad 26 mld zł. Zgodnie z dyrektywą co najmniej połowa z tej kwoty powinna być przeznaczona na inwestycje sprzyjające redukcji gazów cieplarnianych i na systemy wsparcia odbiorców energii, a więc. np. na rozwój sieci energetycznych. Jak podliczał Business Insider na wskazane w dyrektywie inwestycje wydano zaledwie ok. 4 proc. wymienionej kwoty. Reszta? Resztą rząd pokrył bieżące wydatki, "trzynastki", "czternastki"... Nie, to nie Unia zabrała te pieniądze! Te pieniądze to rodzaj podatku, który duże zakłady emitujące CO2 zapłaciły – pośrednio – rządowi, aby ten przeznaczył co najmniej połowę z nich na niezbędne inwestycje w infrastrukturę.

Wracając do punktu wyjścia: Orlen nie postawi w Polsce 434 szybkich stacji ładowania do 2026 r., bo nie ma gdzie.

A może powinien wymusić np. na PGE współpracę w tej kwestii – w końcu jest dość dużym koncernem i wiele może? Może. Pewne jest, że mógł spróbować, jednak skalę "obiektywnych trudności" i zaniedbań znają tylko wtajemniczeni ludzie z branży energetycznej. Tymczasem Orlen wyznacza kierunek, pokazuje, gdzie opłaca się inwestować łatwo, szybko i zyskownie.